Według doniesień medialnych szef Rady Europejskiej miałby przed wyborami do PE w 2019 r. tworzyć wspólną listę opozycji. Z takiego obrotu sprawy nie cieszy się lider Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna, który twierdzi, że niektórzy politycy chcą dostać się do europarlamentu, lecz nie mają pomysłu jak to zrobić. Profesor Rafał Chwedoruk w rozmowie z naszym portalem wyjaśnia, dlaczego przywództwo PO nie byłoby zadowolone z powstania takiej listy, oraz dlaczego powrót Donalda Tuska do krajowej polityki byłby korzystny dla partii rządzącej.
Portal gazeta.pl opublikował artykuł nt. możliwego planu powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki. Projekt "proeuropejska lista Tuska" zakłada, że kandydatami na europosłów byłyby bardzo znane nazwiska, takie jak Bronisław Komorowski, Jerzy Buzek i inni byli premierzy, np. Marek Belka, Leszek Miller, Hanna Suchocka, Kazimierz Marcinkiewicz, czy Ewa Kopacz, a Donald Tusk patronowałby ich startowi - informowaliśmy na łamach naszego portalu.
Grzegorzowi Schetynie pomysł ten nie przypadł do gustu.
- Nie wierzę w ten projekt. Nie uważam żeby miał rację bytu. Raczej wynika z tęsknoty niektórych do obecności, do dostania się w PE i braku pomysłu, na jakiej liście można znaleźć swoje nazwisko i dlatego - mówił polityk w „Salonie politycznym Trójki”.
W rozmowie z portalem niezalezna.pl prof. Rafał Chwedoruk wyjaśnia, dlaczego "lista Tuska" oraz jego powrót do polskiej polityki byłyby wielkim problemem dla Platformy Obywatelskiej.
- Myślę, że to są takie probierze wypuszczane przez stronników Donalda Tuska. Byli politycy Platformy Obywatelskiej wiedzą, że utrzymanie klasycznej partyjnej formuły oznacza dla nich marginalizację. Pojedynczy politycy związani z Tuskiem w ramach wewnętrznych targów mogliby cokolwiek otrzymać, natomiast niektórzy zostaliby wypchnięci z Platformy i znaleźli się na pograniczu politycznego niebytu - zauważył politolog.
Jak dodaje prof. Chwedoruk "jest to także probierz, który miałby przedstawić Donalda Tuska jako jednoczącego opozycję szerzej pojętą niż tylko PO i najbliższe otoczenie, by w ten sposób uczynić go automatycznie kandydatem na prezydenta w wyborach, które odbędą się już po wyborach do Parlamentu Europejskiego".
- Jak nietrudno się domyślić w samej Platformie w jej obecnym kierownictwie i najbliższym otoczeniu nie wywołuje to entuzjazmu, ponieważ oznaczałoby to perspektywę oddania olbrzymiej części politycznej beneficji. Cały wysiłek tych polityków poszedłby na marne, ponieważ ktoś inny przychodzi na gotowe i to osoby kompletnie spoza świata polityki w tym takie, które częściej są obiektem politycznych memów niż poważnych analiz dotyczących przyszłości polskiej polityki
- mówi nam politolog i dodaje że powrót Tuska do krajowej polityki zasługuje na miano problemu.
- Jego komitet powitalny będzie się składał tylko z części aktualnych i byłych działaczy Platformy, bo można się domyślać, że inne ugrupowania opozycyjne mogłyby na to patrzeć z dużym dystansem. Dla nich to oznacza niewiadomą i być może perspektywę marginalizacji - dodaje.
Jak zauważył nasz rozmówca "powstanie takiej listy od Marcinkiewicza po weteranów SLD mogłoby ucieszyć tylko jedną partię, i jest to Prawo i Sprawiedliwość".
- Powrót do rywalizacji Donald Tusk kontra Dobra Zmiana byłby dla PiS- u korzystny ze względu na to, że jest to przeciwnik, na którym ciążą i personalne i partyjne stereotypy z 8 lat przywództwa, i jest to przeciwnik, który pojawia się choćby w pracach dwóch komisji śledczych - zaznaczył prof. Chwedoruk.