Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Dla Millera - BOR bez winy. Na pewno?

- BOR wywiązał się ze swojego zadania względem ochrony pana prezydenta Kaczyńskiego i dopełnił wszelkich procedur - powiedział w wywiadzie dla Onet.pl minister Jerzy Miller.

- BOR wywiązał się ze swojego zadania względem ochrony pana prezydenta Kaczyńskiego i dopełnił wszelkich procedur - powiedział w wywiadzie dla Onet.pl minister Jerzy Miller. Rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej.

Jak ujawnił zespół parlamentarny ds. katastrofy smoleńskiej pod kierownictwem Antoniego Macierewicza - zabezpieczenie wizyty Lecha Kaczyńskiego przez Biuro Ochrony Rządu było niewystarczające i niezgodne z obowiązującymi przepisami, ujętymi m.in. w ustawie z dnia 16 marca 2001 r. o Biurze Ochrony Rządu oraz w normatywach resortowych, takich jak np. wprowadzona Decyzją nr 184/MON Ministra Obrony Narodowej z 9 czerwca 2009 r.

Najbardziej szokuje fakt, że przedstawiciele Biura Ochrony Rządu wyrazili zgodę na powierzenie stronie rosyjskiej zabezpieczenia wizyty prezydenta na lotnisku w Smoleńsku oraz na trasie do Katynia. Jak zeznał przed zespołem Macierewicza funkcjonariusz BOR o inicjałach C.K., na lotnisku nie planowano obecności żadnego funkcjonariusza Biura. 

Tymczasem art. 14 ust. 2 „Instrukcji organizacji lotów statków powietrznych o statusie HEAD” określa, że sprawdzenie statku powietrznego przed lotem oraz ochronę osób znajdujących się na jego pokładzie podczas lotu realizują funkcjonariusze BOR, podobnie jak ochronę statku powietrznego w innych miejscach startów i lądowań oraz na lotniskach poza granicami kraju „w odniesieniu do Prezydenta RP”.

Jak podawało „Życie Warszawy”, przed lądowaniem Baracka Obamy na Okęciu w wieży kontroli lotów zasiadł amerykański agent Secret Service, mający za zadanie nadzorować pracę polskich pracowników lotniska. Z kolei „Fakt” ujawnił, że podczas lądowania w promieniu 40 km nie mógł pojawić się żaden samolot – oprócz towarzyszących prezydenckiej maszynie myśliwców.

Organizujący lot Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska rząd Donalda Tuska i podległe premierowi służby nie były zainteresowane takimi „szczegółami”. Nie dość że nie sprawdzono stanu prymitywnego lotniska, na którym miał lądować prezydent, parlamentarzyści i dowódcy wszystkich rodzajów armii, to jeszcze w wieży kontroli lotów – a raczej w udającej ją budce – zasiedli ludzie, o których polska strona praktycznie nic nie wiedziała. Wystarczy powiedzieć, że o tym, iż jednym z kontrolerów był tajemniczy płk Nikołaj Krasnokucki, Polacy (łącznie z prokuratorami wojskowymi) dowiedzieli się dopiero kilka miesięcy po katastrofie. Ponadto okazało się, że mimo braku uprawnień Krasnokucki przejął dowodzenie nad wieżą i na podstawie wytycznych nieznanego z nazwiska generała kazał swoim kolegom sprowadzać samolot do wysokości 100 m. 

Funkcjonariusze BOR, którzy zabezpieczali delegację Lecha Kaczyńskiego na miejscu w Katyniu (w przeciwieństwie do swoich kolegów znajdujących się na pokładzie Tu-154), nie mieli przy sobie nawet broni. „Dzień przed wylotem do Smoleńska Rosjanie cofnęli zgodę, by nasi ludzie, którzy mieli zabezpieczać wizytę prezydenckiej delegacji, zabrali ze sobą broń. (...) Szef Biura powinien nie wyrazić na to zgody, a nawet poinformować prezydenta, że nie może zapewnić ochrony delegacji, bo jak w razie zagrożenia nasi koledzy mieliby ochraniać prezydenta?” – opowiadał „Gazecie Polskiej” oficer Biura Ochrony Rządu. Informacja ta została potem potwierdzona.

Na płycie lotniska w Smoleńsku nie było też pirotechnika. „Mjr Krzysztof P. pseudonim »Pikuś«, pirotechnik, który był w składzie funkcjonariuszy przydzielonych do ochrony delegacji 10 kwietnia 2010 r., w czasie gdy wydarzyła się katastrofa, był nie w Smoleńsku, lecz na cmentarzu w Katyniu. Wszystkich w Biurze zdziwiło, że został po katastrofie wyróżniony tytułem „pirotechnik roku”. Zastanawiające, za co, bo chyba nie za to, by trzymał język za zębami?” – mówili nam funkcjonariusze BOR.

Ministrowie rządu Donalda Tuska uważają jednak, że z szefa BOR gen. Mariana Janickiego możemy być dumni. 16 listopada 2010 r. z udziałem prezydenta Bronisława Komorowskiego i szefa dyplomacji Radosława Sikorskiego wręczono mu Odznakę Honorową „Bene Merito” w związku z zasługami dla „umacniania wizerunku Polski na arenie międzynarodowej”.

Najbliższy numer „Gazety Polskiej” będzie poświęcony tragedii smoleńskiej.

 



Źródło:

Grzegorz Wierzchołowski,Leszek Misiak