Jeden z autorów wystawy głównej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, prof. Paweł Machcewicz, nie może pogodzić się z utratą stanowiska. Nie ustaje w wysiłkach, by zdyskredytować dr.
Przypomina mi zresztą wydarzenia (red. kasowanie zdjęć), które muzeum prezentuje w części o Związku Sowieckim. Gdy w latach 30. eliminowano tam z przestrzeni publicznej niewygodne osoby, to usuwano je także ze zdjęć
- mówi prof. Machcewicz.
Na tak sformowane zarzuty postanowił odpowiedzieć rzecznik Muzeum II Wojny Światowej Tomasz Rakowski, który w oświadczeniu przesłanym do naszej redakcji pisze:Sprawdziliśmy stronę www muzeum i rzeczywiście wszystkie zdjęcia, o które tak upomina się były doradca premiera Donalda Tuska, cały czas znajdują się w galerii, wystawiając świadectwo prawdomówności profesorowi.Nie jest prawdą, że ze strony internetowej zniknęła fotografia prof. Penson i prof. Machcewicza. W galerii www znajduje się fotoreportaż z otwarcia wystawy w tym trzy zdjęcia prof. Machcewicza z prof. Joanną Penson. Na marginesie pragniemy dodać, że trójmiejska redakcja „Gazety Wyborczej” w swoim zapytaniu prasowym z dnia 31 maja 2017 r. o zmiany na stronie internetowej Muzeum otrzymała szczegółową odpowiedź i informację, gdzie znajdują się ww. zdjęcia oraz jaki jest charakter przebudowy serwisu. Z informacji tych nie skorzystano.
Prof. Machcewicz mija się z prawdą, mówiąc, że „wyrzuca się z pracy ludzi, którzy Muzeum tworzyli”. Od 6 kwietnia, tj. od dnia połączenia obu Muzeów - 11 osób zakończyło pracę w Muzeum (z czego 9 odeszło, a 2 zostały zwolnione), 12 osób zostało zatrudnionych (to zestawienie nie dotyczy dyrektora i wicedyrektorów).
- czytamy w oświadczeniu Muzeum.Prof. Machcewicz mija się z prawdą, próbując wmówić opinii publicznej, że wystawa jest cenzurowana i usuwane są z niej „materiały dotyczące historii powstawania Muzeum oraz sporu o muzeum”. Tytułem uzupełnienia precyzuję, że prof. Machcewicz mówi o treściach, które pod jego nadzorem zostały opublikowane na jednej z multimedialnych prezentacji o przedwojennej dzielnicy Gdańska. Na planszach opisujących historyczną Wiadrownię znalazły się informacje o walce KOD oraz byłej dyrekcji z konstytucyjnym ministrem, które z dzielnicą Gdańska i historią powstawania Muzeum nie mają nic wspólnego – seria multimedialnych plansz nie miała charakteru naukowo-poznawczego, lecz manifestu politycznego. Do jego zilustrowania wykorzystano zdjęcie małego chłopca na gruzach powojennego miasta, co jest typowym zabiegiem propagandowym. Trudno też zrozumieć, jakimi intencjami kierowali się autorzy prezentacji, informujący zwiedzających, że Muzeum, w którym ci się znajdują w istocie „faktycznie zlikwidowano"