Marcin Skalski, autor głośnego okładkowego tekstu „Do Rzeczy” o „ukrainizacji” Polski, wcześniej pisał m.in. „O konieczności wymazania z mapy Republiki Litewskiej”, a także, że jest „zwolennikiem porozumienia polsko-rosyjskiego na trupie państwa ukraińskiego”. Oprócz tego przekonywał, że Polacy ratujący Żydów podczas II wojny światowej nie powinni być wzorem dla społeczeństwa.
W lutym 2018 r. uczestniczył demonstracji nazwanej przez organizatorów antysyjonistyczną pod ambasadą USA w Warszawie. W istocie miała ona również wydźwięk antyamerykański. Pojawiły się na niej okrzyki m.in. „USA – imperium zła” czy „Żadnych wojen za Izrael”. Okazją do wydarzenia była rocznica konferencji jałtańskiej. Straszono m.in. amerykańską tzw.
ustawą 447 dotyczącą tzw. mienia bezspadkowego. Przekonywano, że USA popierają ideologię syjonistyczną.
W lutym 2018 r. uczestniczył demonstracji nazwanej przez organizatorów antysyjonistyczną pod ambasadą USA w Warszawie. W istocie miała ona również wydźwięk antyamerykański. Pojawiły się na niej okrzyki m.in. „USA – imperium zła” czy „Żadnych wojen za Izrael”. Okazją do wydarzenia była rocznica konferencji jałtańskiej. Straszono m.in. amerykańską tzw. ustawą 447 dotyczącą tzw. mienia bezspadkowego. Przekonywano, że USA popierają ideologię syjonistyczną.
Skalski w swoim przemówieniu w imieniu redakcji xportal.press (portalu związanego z prorosyjską organizacją Falanga) powiedział, że interes USA polega na „sprzyjaniu syjonistycznemu nowotworowi państwowemu, który niczym rak toczy Bliski Wschód”.
Dalej próbował przekonywać do własnego rozumienia antysemityzmu.
„Pytanie, czy jesteśmy antysemitami? Otóż jesteśmy antysemitami dlatego, że sprzeciwiamy się bezpodstawnym roszczeniom żydowskim” – mówił Skalski. „Stany Zjednoczone nie są zainteresowane suwerennym bytem państwa polskiego.” - przekonywał dalej. Skalski przed nawiązaniem współpracy z „Do Rzeczy” napisał artykuł na wspomniany xportal.press „Nigdy więcej ratowania…”.
„Dzisiaj obchodzimy święto Polaków ratujących Żydów – mimo że jedynym właściwym miejscem do takich celebracji jest Izrael, ewentualnie Stany Zjednoczone. Niemniej, Polacy ratujący Żydów podczas II wojny światowej wcale nie powinni być dla nas wzorem do naśladowania. W sytuacji, gdy za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci dla całej rodziny ukrywającego, przedstawianie takiej postawy jako „wzór” jest równoznaczne z komunikatem, że warto i należy ryzykować biologiczne trwanie własnego narodu w imię ratowania z beznadziejnej sytuacji innego narodu. Taki heroizm nie jest czymś, co powinno być praktykowane przez całe społeczeństwo, powinno być tylko wyjątkiem. Nie „chlubnym wyjątkiem”, lecz wyjątkiem po prostu.”
Na końcu Skalski dodał pokrętnie, że pamięć i cześć należy się tym, którzy mimo to zaryzykowali istnienie swoje i własnych rodzin.
Skalski pisał także m.in. „O konieczności wymazania z mapy Republiki Litewskiej”.
„Byłoby wielce radosną chwilą, gdyby trafiła się sposobność odzyskania Wilna i przywrócenia go Polsce, bo teoretycznie litewska armia nie miałaby żadnych szans z armią polską. Problem leży w okolicznościach międzynarodowych, państwa trzecie nałożyłyby na Polskę szereg sankcji, więc pozostaje liczyć na wygodny i wiarygodny pretekst, którego mogą dostarczyć przede wszystkim sami Litwini. Oczywiście, wszystko odbyłoby się zgodnie z prawem międzynarodowym, zgodnie z wolą miejscowej ludności i jej prawem do samostanowienia, a ostatecznie można by przeprowadzić jakieś fikcyjne referendum, które zostałoby uznane za demokratyczne przez wysługujących się Polsce litewskich figurantów, przekupionych lub przekonanych w jakikolwiek inny sposób.”
Skalski na końcu oświadczył, że nie nawołuje do agresji zbrojnej na inne państwo, lecz jedynie wzywa do implementacji zapisów pierwszej zwrotki Hymnu Narodowego.
Skalski pisał również: „Polskie zielone ludziki na Litwie – konieczne czy możliwe?”. Ocenił, że konieczność likwidacji państwowości litewskiej jest kontrowersyjna. „Błędem jest jednak nie poddawanie go pod dyskusję i skreślanie a priori.” – czytamy.
Było też o Ukrainie:
„Wprawdzie jestem zwolennikiem porozumienia polsko-rosyjskiego na trupie państwa ukraińskiego – bo akurat pod tym względem stosunki z Rosją nie muszą być obciążone tradycyjnymi trudnościami – to nie jestem zarazem tym, który nawoływałby do odzyskiwania czegokolwiek na Kresach południowo-wschodnich. Między tym, co realne, a tym, co pożądane, jest niestety różnica – bardzo duża w przypadku Lwowa, ale nie aż tak wielka w przypadku Wilna czy też Kowna.”