Pod koniec sierpnia br. minister sprawiedliwości Waldemar Żurek uczestniczył w posiedzeniu Krajowej Rady Sądownictwa. Polityk wygłosił oświadczenie do sędziów, w którym oznajmił, że członkowie KRS są "wadliwie wybierani" i wskutek tego "każdy tzw. neo-sędzia w Sądzie Najwyższym i Naczelnym Sądzie Administracyjnym generuje dzisiaj odszkodowanie od Skarbu Państwa zasądzane na skutek wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka".
"Samo wyjście tzw. neo-sędziego na salę bez względu na to, jaki wyrok merytorycznie zapada, generuje to odszkodowanie. Państwo, w tym składzie, ponosicie współodpowiedzialność za to, że w procedurze niezgodnej z polską konstytucją tworzycie takie miejsca w Sądzie Najwyższym i NSA"
– zarzucił wtedy obecnym na sali sędziom.
I zagroził: "z całą stanowczością, jako minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny, będę metodami zgodnymi z prawem, dążył do tego, żebyście Państwo opuścili ten budynek". Następnie oświadczył, że nie będzie brał udziału w głosowaniu, ponieważ robienie tego z udziałem obecnych na sali sędziów jest "niedopuszczalne".
Kolejnym jego działaniem "mającym pomóc przywrócić praworządność" było odwołanie 25 prezesów i wiceprezesów sądów mimo negatywnej opinii kolegiów na jego wnioski. Sprawa wywołała poruszenie środowiska prawniczego.
To jednak nie wszystko. Później, 30 września - ogłosił nowelizację regulaminu urzędowania sądów powszechnych, która wprowadza rewolucyjne zmiany w funkcjonowaniu Systemu Losowego Przydziału Spraw Sędziom (SLPS).
Na to zareagowała Krajowa Rada Sądownictwa, kierując do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją rozporządzenia resortu sprawiedliwości.
Wywiad Żurka to samograj?
Na łamach "Dziennika Gazety Prawnej" ukazał się dziś wywiad z ministrem sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska. Pada tam wiele sprzecznych - wobec tego, co powtarza Waldemar Żurek - tez.
Mianowicie - pytany o decyzję o odwoływaniu prezesów sądów bez wymaganej ustawowej zgody Krajowej Rady Sądownictwa, nie odniósł się wprost do zarzutów łamania przepisów. Zamiast tego przyznał jedynie, że jego działania „mogą budzić emocje”.
Jak stwierdził: „Trudne czasy postawiły nas przed wyborem: albo poddajemy się dyktatowi ustawy, albo chronimy trójpodział władzy i przywracamy niezależność w sądach”.
Co więcej - Żurek powołał się również na uchwałę Sądu Najwyższego z 24 września, w której wskazano, że wyroki wydawane przez tzw. "neosędziów" z Izby Kontroli i Spraw Publicznych SN powinny być uznawane za nieistniejące. Jednocześnie sam przyznał, że prezydent Karol Nawrocki zapewne nie uzna tej uchwały, co tylko podkreśla głęboki chaos prawny i instytucjonalny, do którego prowadzi taka interpretacja przepisów.
W swojej argumentacji Żurek odwołał się też do tzw. formuły Radbrucha, która – jego zdaniem – usprawiedliwia nieprzestrzeganie prawa stanowionego, jeśli jest ono sprzeczne z podstawowymi zasadami legalizmu.
„Część osób być może powie, że to, co mówię, to uzurpacja, ale nie zgadzam się z tym” – rzucił.
Na uwagę "DGP", że formuła Radbrucha dotyczyła nazizmu, szef MS odparł, że... dotyczyła ona wcielania rządów autorytarnych.
„Chodzi o przeciwstawienie się zakusom współczesnych dyktatorów. Nie przekonuje mnie teza, że nie wolno porównywać współczesnych autorytaryzmów do nazizmu. To, że wtedy mordowano, a dziś nie, niczego nie zmienia. Ta formuła pasuje do każdego systemu, który się przekształca z demokracji na autorytaryzm”
– brzmiała jego odpowiedź.
To nie wszystko. Minister z rządu Tuska pytany był również, czy wiosną, kiedy wygaśnie kadencja sędziów zasiadających w KRS, przeprowadzi w sądach nieformalne prawybory, a później Sejm, w zgodzie z obowiązującą dziś ustawą, je zatwierdzi.
Odpowiedź zaskoczyła, bo jest swoistym zaprzeczeniem dotychczasowych słów i działań Żurka.
„Jeśli nie dojdzie do zmiany ustawy (dziś mało prawdopodobny jest podpis prezydenta), to będziemy musieli przeprowadzić wybory sędziów do KRS tak, by nie narazić się na zarzuty europejskich trybunałów. Wybory dokonane przez sędziów zostaną zatwierdzone przez Sejm. Będzie to jednak tylko formalność. To sędziowie dokonają wyborów, a posłowie je zatwierdzą”
– brnął.
Czarnek: dziękuję mu za ten wywiad
Wywiad Żurka dla "DGP" był komentowany w programie red. Michała Rachonia.
Czytamy zapowiedź z ust ministra sprawiedliwości, który mówi, że zamierza powołać nową KRS - dokładnie w trybie ustawy, która w tej chwili funkcjonuje, tyle tylko, że nazwiska które Sejm ma przegłosować zaproponują sędziowie. To o co chodzi od 2018, skoro Żurek zamierza postępować kropka w kropkę zgodnie z tym, co jest napisane w ustawie?
– takie pytanie skierował do Przemysława Czarnka, posła PiS, dziennikarz.
Polityk odpowiedział:
"To nie jest nowość. Nauka radziecka zna takie przypadki. Ci sami ludzie i mówią, że nie ma KRS-u, a wybierają swoich przedstawicieli do KRS-u. Zatem - nie ma ustawy, a będą wybierać KRS na podstawie ustawy, której nie ma. To jest dla nich normalne. Negują rzeczywistość w każdym momencie i stawiają się ponad prawem. Jak nie ma fundamentu, jak nie ma zasad praworządności, to można robić wszystko - krótko mówiąc. Pan Żurek, w tym wywiadzie, za który ja mu ogromnie dziękuję - dokładnie to pokazuje: będę robił wszystko niezgodnie z prawem, niezgodnie z logiką postępowania, bo w naszym postępowaniu nie ma logiki. A to jest dla nas świetna rzecz. Takie działanie Żurka, choć na pierwszy rzut oka może budzić duży niepokój, bo określenie małpka z brzytwą jest w tej sytuacji zbyt łagodne".
W ocenie Czarnka - Żurek "donosi sam na siebie".
Żurek w tym wywiadzie jednocześnie mówi, że nie podda się dyktatowi ustawy, co w ustach ministra sprawiedliwości, który rzekomo walczy o przywrócenie praworządności brzmi naprawdę jak donos na samego siebie. Naprawdę stoimy teraz w sytuacji, w której jeśli Pan Bóg pozwoli objąć nam rządy w najbliższej perspektywie, możemy odwołać się do wywiadu z DGP i powiedzieć: minister sprawiedliwości wprost zapowiadał i usiłował, nawet jeśli tego nie dokonał, łamać zapisy prawa.
– kontynuował polityk PiS.
I jak ocenił - "praworządność, którą on chce przywracać, polega na tym, że to prawo rządzi rządem, a nie rząd prawem. Jeśli minister sprawiedliwości mówi, że nie podda się dyktatowi ustawy, czyli będzie wprost gwałcił praworządność na oczach wszystkich ludzi".