Mstyslav Chernov jest dziennikarzem Associated Press, który przez 20 dni pozostał w oblężonym Mariupolu, by wraz z fotografem Jewgienijem Małoletką udokumentować rosyjskie zbrodnie na tamtejszej ludności. - Polowali na nas Rosjanie. Mieli listę nazwisk, w tym nasze, i zbliżali się - relacjonuje Chernov.
Byliśmy jedynymi zagranicznymi dziennikarzami, którzy pozostali w ukraińskim mieście Mariupol i przez ponad dwa tygodnie dokumentowaliśmy jego oblężenie przez wojska rosyjskie. Byliśmy w szpitalu, kiedy bandyci zaczęli przechadzać się po korytarzach. Chirurdzy dali nam białe fartuchy do kamuflażu
- relacjonuje Mstyslav Chernov.
Według relacji reportera, o świcie do szpitala wpadło kilkunastu żołnierzy pytając, gdzie są dziennikarze. Było ryzyko, że są to przebrani Rosjanie, jednak Chernov przyznał, że jest dziennikarzem i usłyszał, że przyszli go stamtąd wydostać.
Ściany gabinetu zatrzęsły się od ostrzału artylerii i karabinów maszynowych na zewnątrz i bezpieczniej było pozostać w środku. Ale żołnierze ukraińscy mieli rozkaz zabrać nas ze sobą
- pisze dziennikarz.
Mstyslav Chernov and Evgeniy Maloletka, the only international journalists left in the Ukrainian city of Mariupol, hunted by Russians, risked their lives to break the silence.https://t.co/OGMDyHkWXr#SaveMariupol
— Euromaidan Press (@EuromaidanPress) March 22, 2022
📸Mstyslav Chernov pic.twitter.com/n85AUmirA5
Wybiegliśmy na ulicę, porzucając lekarzy, którzy nas schronili, kobiety w ciąży, które zostały ostrzelane i ludzi, którzy spali na korytarzach, bo nie mieli dokąd pójść. Czułem się okropnie, zostawiając ich wszystkich w tyle - dodaje.
Jak relacjonuje, uciekali przez kilka minut, które wśród hałasu ostrzelanego miasta, wydawały się być wiecznością. "Samochody pancerne zawiozły nas do zaciemnionej piwnicy. Dopiero wtedy dowiedzieliśmy się, dlaczego Ukraińcy z narażeniem życia żołnierzy wydobyli nas ze szpitala" - czytamy.
„Jeśli cię złapią, pokażą ci kamerę i sprawią, że powiesz, że wszystko, co nagrałeś, to kłamstwo” – powiedział mu policjant. „Wszystkie twoje wysiłki i wszystko, co zrobiłeś w Mariupolu, pójdą na marne”.
To był 15 marca. Nie mieliśmy pojęcia, czy wyjdziemy z tego żywi
- dodaje dziennikarz.
Według reportera, około jedna czwarta z 430 000 mieszkańców Mariupola wyjechała w pierwszych dniach, póki jeszcze mogli, ale niewielu ludzi wierzyło, że nadchodzi wojna, a zanim większość zrozumiała swój błąd, było już za późno.
Kilku innych dziennikarzy wyjechało, zanim zniknęły ostatnie połączenia i nastała pełna blokada - dodał.
Brak informacji w blokadzie realizuje dwa cele. Chaos jest pierwszym. Ludzie nie wiedzą, co się dzieje i wpadają w panikę. Na początku nie mogłem zrozumieć, dlaczego Mariupol tak szybko się rozpadł. Teraz wiem, że to z powodu braku komunikacji
- podkreślił.
Drugim celem jest bezkarność. Bez informacji pochodzących z miasta, bez zdjęć zburzonych budynków i umierających dzieci, siły rosyjskie mogły robić, co tylko chciały. Gdyby nie my, nie byłoby nic
- dodał dziennikarz.
Dlatego podjęliśmy takie ryzyko, aby móc wysłać światu to, co zobaczyliśmy, i to właśnie rozzłościło Rosję na tyle, by nas wytropić. Nigdy, przenigdy nie czułem, że przerwanie ciszy jest aż tak ważne
- podkreślił.