Wojna na Ukrainie kosztuje rosyjski rząd miliardy dolarów. Jednak oprócz kosztów ponoszonych na froncie, coraz więcej zamieszania w gospodarce kraju Władimira Putina, robią kolejne pakiety sankcji. Jak wynika z doniesień, straty mają być uzupełniane sprzedażą... kradzionego zboża.
Rosyjski statek "Matros Pozinicz" załadował 27 tys. ton zboża na okupowanym Krymie i zmierzał z nim do egipskiego portu w Aleksandii.
"Statek minął Bosfor 23 kwietnia i udał się do Cieśniny Kerczeńskiej, po czym pozostał w Cieśninie Kerczeńskiej na kotwicowisku w porcie Kawkaz, nie wykonując żadnych operacji ładunkowych do 27 kwietnia, kiedy statek wyłączył system AIS (Automatic Identification System, który zgodnie z międzynarodowymi przepisami morskimi musi być włączony na wszystkich statkach)."
- przekazuje bielsat.eu, powołując się na portal Mirotworiec.
Dzień później "Matros Pozinicz" został zauważony w okupowanym Sewastopolu na terminalu zbożowym jednej z firm spedycyjnych. 30 kwietnia obrał kurs na port w Aleksandrii.
Informację potwierdziło ukraińskie MSZ, jednak resort zapewnił, że transakcja w Egipcie nie doszła do skutku.
"Według naszych informacji, strona rosyjska wysłała w kierunku Libanu i Syrii statek ze zbożem skradzionym na południu Ukrainy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zwróciło się już do władz libańskich i syryjskich z prośbą o zajęcie skradzionego ładunku, jeśli rosyjski statek z ładunkiem suchym wpłynie do ich portów"
– powiedział rzecznik ukraińskiej dyplomacji Ołeh Mykolenko. Jak dodał, "sytuacja jest pod szczególną kontrolą".
Jak przekazuje bielsat.eu - rosyjski statek z ukraińskim zbożem zmierza w kierunku Bejrutu.