Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

O krok od przełomu! Floryda rzuca wyzwanie cenzurze w mediach społecznościowych

Senat Florydy przyjął ustawę mającą walczyć z cenzurą w mediach społecznościowych. Musi być jeszcze przyjęta przez Izbę Reprezentantów i podpisana przez gubernatora, ale wszyscy są raczej pewni, że tak się stanie.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
pixabay.com/sadeeqhassas/creativecommons.org/publicdomain/zero/1.0/deed.pl

Republikanie od dawna alarmowali, że media społecznościowe, które dla rosnącej liczby osób są głównym lub nawet jedynym źródłem informacji politycznych, traktują prawicę niesprawiedliwie i cenzurują konserwatywne głosy. Temat ten odżył ze zdwojoną siłą w okolicach wyborów prezydenckich, kiedy wiele portali, szczególnie Twitter, mocno cenzurowały artykuły dziennika "New York Post" o podejrzanych interesach syna Joe Bidena z Chińczykami i Ukraińcami. Jeszcze głośniej zrobiło się o tej cenzurze kiedy szefowie big techu wykorzystali tragiczne zamieszki w Waszyngtonie jako pretekst do czystki konserwatystów. Blokady kont Donalda Trumpa były oczywiście najgłośniejsze, ale wielu innych prawicowych polityków, publicystów itp. także miało wtedy kłopoty.

Prawicowcy z Florydy postanowili temu zaradzić i przygotowali ustawę, której celem jest ograniczenie cenzury w mediach społecznościowych. Jej podstawowym zapisem jest to, że po jej wejściu w życie takie portale będą musiały stworzyć jasne i przejrzyste regulaminy pokazujące użytkownikom, co wolno publikować, a co może skończyć się blokadą konta. Wielu konserwatystów żaliło się, że obecne regulaminy bywają mocno ogólne i administratorzy w ich wypadku często naciągają je, aby zablokować im konta.

Często też zmieniali je z dnia na dzień, jeśli było im to potrzebne do wprowadzenia cenzury. Na przykład, aby ocenzurować artykuły "New York Post" o synu Bidena, Twitter wprowadził zakaz publikowania artykułów opartych o materiały wykradzione przez hakerów. Inne portale na przykład zakazały podważania wyników wyborów prezydenckich – chociaż nie zareagowały tak, kiedy Demokraci podważali wyniki wyborów z 2016 roku.

Po wejściu w życie tej ustawy nie będzie to już możliwe. Portale społecznościowe nie tylko będą musiały stworzyć jasne regulaminy ale także będą mogły je zmieniać nie częściej niż raz na 30 dni. Ustawa da też prawo użytkownikom – zarówno indywidualnym osobom jak i przedstawicielom władz Florydy – do podawania mediów społecznościowych do sądu, jeśli będą je łamać. „Ustawa wymaga, aby firmy zdefiniowały zachowanie, które doprowadzi do pozbawienia platformy” - skomentował senator stanowy Ray Rodrigues, jeden z jej sponsorów - „I tylko o to chodzi”. „Byli w stanie odebrać cały segment wolnych mediów, mówiąc: nie chcemy słyszeć tych słów, nie chcemy słyszeć tego przemówienia, więc odbierzemy ci platformę” - dodała senator Kelli Stargel - „Ta ustawa to naprawi”.

Nowa ustawa zabrania również blokowania kont polityków. Wprowadzi za to potężne kary. Jeżeli jakieś medium społecznościowe zablokuje polityka działającego na poziomie stanowym, na przykład stanowego senatora czy kandydata na gubernatora, lub publikowane przez niego oficjalne materiały wyborcze, to rząd będzie mógł nałożyć na nie karę w wysokości 100 tysięcy dolarów za każdy dzień trwania tej blokady. W wypadku innych polityków, na przykład kandydatów do rad miast, ta kara wyniesie 10 tysięcy dolarów dziennie. Tutaj inspiracją był nie Donald Trump, a lokalny polityk Matt Caldwell, który w 2018 roku startował bez powodzenia w wyborach na stanowisko sekretarza rolnictwa. Caldwell nagrał reklamę, w której chwalił NRA – znienawidzoną przez lewicę organizację walczącą z próbami ograniczenia prawa do posiadania broni. Jego reklama została na niemal cały dzień usunięta z sieci.

Ustawa przeszła przez senat niemal po liniach partyjnych. Jedynym Republikaninem, który zagłosował przeciwko niej, był senator Jeff Brandes. Powiedział mediom, że nie jest przeciwnikiem walki z cenzurą, ale jego zdaniem powinna być ona prowadzona na poziomie federalnym, a nie stanowym. „Nie możemy mieć pięćdziesięciu różnych stanów z pięćdziesięcioma różnymi prawami dotyczącymi tego, co wolno publikować” - stwierdził - „To nie zadziała”.

Cenzura w mediach społecznościowych?

Następnym krokiem będzie przegłosowanie bliźniaczej ustawy w Izbie Reprezentantów. Ta zapewne zechce wprowadzić w niej zmiany. Przyznał to sponsorujący ją kongresman Blaise Ingoglia. „Wiecie, pewnie wprowadzimy jakieś zmiany i odeślemy ją do senatu. Myślę, że taki jest plan” - powiedział. Nie zdradził jednak, o jakie zmiany może chodzić. W Izbie Florydy Republikanie mają znaczną przewagę nad Demokratami, 78 do 42, więc ustawa raczej nie zostanie kompromisowo złagodzona.

Demokraci z Izby martwią się tym, że nowa ustawa może się równać wprowadzeniu cenzury w mediach społecznościowych. Ich zdaniem zakazanie im usuwania pewnych treści może łamać ich prawa wynikające z pierwszej poprawki do konstytucji, która gwarantuje wolność słowa. Ingoglia jednak widzi to inaczej. „Big Tech trzyma dyskurs publiczny żelazną ręką, a Izba Reprezentantów Florydy wzywa do wprowadzenia transparencji i odpowiedzialności, raz na zawsze” - stwierdził – „To, co widzimy i w co się angażujemy w mediach społecznościowych, jest tym, co giganci big techu uważają za coś, co powinniśmy widzieć i w co się angażować. Nasza propozycja pozwoli użytkownikom na zrozumienie tego w jaki sposób są manipulowani”.

Następnym krokiem będzie podpisanie jej przez gubernatora Rona DeSantisa, po czym wejdzie w życie. Gubernator raczej na pewno ją podpisze. Jest bowiem rosnącą gwiazdą w partii – sondaże pokazują, że w hipotetycznych prawyborach prezydenckich Republikanów przegrałby jedynie z Donaldem Trumpem – i jej zawetowanie mogłoby mocno negatywnie wpłynąć na jego popularność. On sam już wyraził swoje poparcie dla tej ustawy.  

To nie jest jedyna ustawa wymierzona w cenzurę w mediach społecznościowych nad jaką trwają na Florydzie prace. Pod koniec stycznia przedstawiono dwie bliźniacze ustawy, senacką SB 810/2021 i izbową HB 438, które zabraniają agencjom stanowym i samorządom podpisywania jakichkolwiek kontraktów z firmami informatycznymi dopuszczającymi się cenzury. „Naszym celem jest to, żeby te firmy zrozumiały swój błąd i odwróciły swój kurs, abyśmy nigdy nie musieli jej użyć” - powiedział kongresman Randy Fine, który przedstawił ją w Izbie - „Ale jeśli nadal będą wyłączać myśli połowy naszego stanu, to będziemy musieli stanąć w ich obronie i powiedzieć: zrozumcie, jeśli chcecie bojkotować Florydę, to my będziemy bojkotować was”.

 



Źródło: niezalezna.pl, Government Technology, WCJB

#świat #USA

Wiktor Młynarz