- Marszałek Grodzki nie jest jedynym, który „walczy o życie” polityczne, a może nie tylko polityczne, bo też chodzi po prostu o to, czy stanie przed sądem, czy nie. Jeszcze jest kilku takich zainteresowanych, żeby nie stanąć przed sądem i oni się bardzo spieszą, więc co dla nich fundusze europejskie, co tam polska gospodarka? - ocenił na antenie TVP Info Tomasz Sakiewicz, odnosząc się zabiegów opozycji, zmierzających do obstrukcji ws. ratyfikacji KPO.
We wtorek 4 maja na dodatkowym posiedzeniu Sejmu planowane jest głosowanie w sprawie ratyfikacji decyzji o zwiększeniu zasobów własnych UE - koniecznej dla uruchomienia Funduszu Odbudowy. Nie ma jednak pewności, ani czy do niego dojdzie, a tym bardziej jaki będzie jego wynik. Swoje zastrzeżenia zgłaszają politycy KO, a niektórzy z nich wręcz nawołują do bojkotu, co jak zauważają komentatorzy, mogłoby wywołać kryzys rządowy i być może wcześniejsze wybory.
Jak wskazał na antenie TVP Info redaktor naczelny „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie” Tomasz Sakiewicz, walka polityczna wokół ratyfikacji KPO nie jest podyktowana interesem partyjnym. – Koncepcja rządu technicznego, czyli natychmiastowego przejęcia władzy jest również bardzo szkodliwa dla opozycji, ponieważ jest bardzo nierealna – zauważył.
- Trzeba by powołać premiera, który miałby poparcie od Konfederacji, przez jakieś elementy obecnego obozu władzy (Gowina, czy Solidarnej Polski, co się w ogóle wydaje nierealne) z SLD (Lewicą), Platformą i PSL-em, ale dla marszałka Grodzkiego, proszę pamiętać, że nie jest ważny premier techniczny, tylko prokurator generalny techniczny, który wycofa jego wniosek o uchylenie immunitetu z Senatu, bo to jest wniosek niezwykle kłopotliwy
- analizował publicysta.
Jak podkreślił, wbrew pozorom jest szansa, żeby Tomaszowi Grodzkiemu uchylić immunitet, a „to, co jest w tych aktach, to, co może ujrzeć światło dzienne może wstrząsnąć opinią publiczną, a nawet niektórymi jego kolegami”.
- Marszałek Grodzki nie jest jedynym, który „walczy o życie” polityczne, a może nie tylko polityczne, bo też chodzi po prostu o to, czy stanie przed sądem, czy nie. Jeszcze jest kilku takich zainteresowanych, żeby nie stanąć przed sądem i oni się bardzo spieszą, więc co dla nich fundusze europejskie, co tam polska gospodarka? Trzeba pamiętać, że więzienie zawsze jest bliższe ciału niż jakieś wirtualne fundusze, które ich mało dotykają
- ocenił.
Przypomniał, że trwają próby sabotowania wtorkowego głosowania nad ustawą w sprawie ratyfikacji decyzji o zwiększeniu zasobów własnych w budżecie UE i „do 4 maja nie możemy być pewni”, czy ono się odbędzie.
- Dzisiaj jedno z mediów z zagranicznym kapitałem podjęło kolejną próbę nastraszenia Lewicy, żeby wysadzić to głosowanie w powietrze, Zresztą dezinformując, co do stanu formalnego naszego wniosku
- podkreślił.
Aby Fundusz Odbudowy został uruchomiony wszystkie państwa członkowskie muszą ratyfikować decyzję unijnych liderów o zwiększeniu zasobów własnych UE. Brak ratyfikacji tej decyzji wstrzymałby uruchomienie pakietu środków - zarówno z wieloletniego budżetu na lata 2021-2027, jak i Funduszu Odbudowy. Polska z unijnego budżetu i Funduszu Odbudowy ma otrzymać łącznie 770 mld zł.
Każde państwo członkowskie musi przygotować i przesłać do Komisji Europejskiej Krajowy Plan Odbudowy, będący podstawą do wypłaty środków z unijnego Funduszu Odbudowy. W dokumencie wyodrębniono część grantową i pożyczkową. Z Funduszu Odbudowy Polska będzie miała do dyspozycji około 58 mld euro.