Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Poruszające wspomnienie o Ryszardzie Kapuścińskim. Sakiewicz: Prezes ruchu ludzkich serc

Na łamach weekendowego wydania "Gazety Polskiej Codziennie" redaktor naczelny tego pisma Tomasz Sakiewicz zamieścił poruszający artykuł z osobistymi wspomnieniami o zmarłym prezesie Klubów "Gazety Polskiej" Ryszardzie Kapuścińskim. - Nasz rozwój to najlepszy pomnik pamięci Ryszarda Kapuścińskiego, współtwórcy największego ruchu społecznego w Europie - podkreślił redaktor Sakiewicz.

W środę, 15 stycznia na łamach Niezalezna.pl przekazaliśmy smutną wiadomość, o śmierci wieloletniego prezesa Klubów "Gazety Polskiej" Ryszarda Kapuścińskiego.

Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz, zamieścił w weekendowym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie" poruszający artykuł z osobistymi wspomnieniami o Ryszardzie Kapuścińskim.

Poniżej zamieszczamy artykuł w całości.


Nie pamiętam dokładnie naszego pierwszego spotkania. Najprawdopodobniej była to stara krakowska restauracja  Pod Gruszką, gdzie 20 lat temu zaczął gościć krakowski klub „Gazety Polskiej”. Bardzo spokojny, schowany za okularami i niemal zawsze w kłębach papierosowego dymu – krakowski biznesmen patriota. 

Nikt dokładnie nie wie, jak Ryszard trafił do klubu. Wielu wskazuje na zaproszenie ze strony już nieżyjącego działacza KPN Ryszarda Gitisa (później mojego teścia). Nie było w tym nic nadzwyczajnego – ówczesny klub krakowski to była po prostu grupa osób reprezentujących działaczy dawnego podziemia solidarnościowego i niepodległościowego. Pod tym względem dominująca grupa klubowiczów była podobna do tych, którzy tworzyli większość klubów powstających dwie dekady temu. Ryszard widział w tych ludziach ogromny potencjał. Zaproponował mi wprowadzenie pewnych ram korporacyjnych do stworzenia całego ruchu społecznego. 

Kluby „Gazety Polskiej” to było jego dzieło

Kluby nie były nowym pomysłem. Pojawiły się po raz pierwszy w latach 90. Po kilku latach brak właściwej formuły działania i ideowy skręt, jaki zrobiło ówczesne kierownictwo redakcji „Gazety Polskiej”, spowodowały wygaśnięcie tego ruchu. Kiedy w 2005 r. przejąłem kierowanie redakcją, postanowiłem odtworzyć ruch klubów, ale tym razem musiało się udać, trzeciej szansy już by nam nie dano. Warunkiem było znalezienie odpowiedniego lidera. Ryszard nie był charyzmatycznym mówcą ani na pierwszy rzut oka nie wyglądał na silną osobowość. Jego siła wynikała zupełnie z czegoś innego: ze zdolności do rozmawiania i przekonywania ludzi. Najbliżsi współpracownicy twierdzą, że nigdy nie podniósł na nich głosu. Za to nie było niczym nadzwyczajnym, że dzwonił do ludzi o trzeciej nad ranem. Pracował non stop, co w przypadku dziesiątek, a potem setek klubów okazało się zbawienne. Trzeba było godzić sprzeczne racje, rozumieć ludzkie aspiracje i słabości. 

Kluby zyskały numerację, stronę internetową, biuro, fundację, a wreszcie wdrożył kartę klubów. Pogodzenie zasad międzynarodowej korporacji z wolnością ruchu społecznego i emocjami typowymi dla małych wspólnot było ewenementem nie tylko na skalę Polski, ale wszędzie tam na świecie, gdzie działały. Po kilku latach na temat klubów zaczęły powstawać dziesiątki artykułów prasowych i prace naukowe. W 2015 r. Grzegorz Schetyna przyznał, że PO straciła władzę, bo nie miała swoich klubów. Próbowali to potem nawet naśladować. Nic z tego nie wyszło. Nie wyszło, bo między innymi zabrakło im kogoś takiego jak Ryszard Kapuściński. 

Objęcie przez PiS władzy było równie surowym testem jak działalność klubów w czasach, gdy partia Jarosława Kaczyńskiego była w opozycji. Po pierwsze, skończył się urok bycia kontestatorem. Po drugie, koniunkturalizm i narzędzia, jakie miała władza, mogły spowodować, że do klubów zaczną napływać zupełnie inni ludzie. To byłoby dla tego ruchu zabójcze. Ryszard wiedział, że trzeba mieć dobre relacje z politykami, na których większość klubowiczów głosowała, ale jednocześnie zachować mocny dystans. I udało się. Kluby znalazły swoje miejsce w nowej rzeczywistości. Jego ciepła osobowość, krakowska kultura, dodatkowo przesycona szacunkiem dla drugiego człowieka, pomogły w rozwiązywaniu najtrudniejszych spraw. 

Zawsze wspierał środowisko wolnych mediów 

Kilka lat temu zaczął chorować. Najpierw zdrowie nie pozwoliło mu na wspólne wyjazdy. Z klubami łączył się na Skypie. Potem już tylko telefonicznie. Póki mógł, pisał teksty, dyktował. Był świadomy wszystkiego, chociaż choroba z miesiąca na miesiąc zabierała mu możliwość działania. Najbliżsi współpracownicy wspominają, że nawet w szpitalu zażyczył sobie, żeby sprowadzić mu komputer, bo w ten sposób mógł oglądać Republikę. 
Przeżywał i starał się brać udział we wszystkim, co dotyczyło naszego środowiska. Musiał pamiętać dosłownie o tysiącach ludzi. Ta praca wymagała do końca absolutnego poświęcenia. Jego działania były często trudne do zauważenia, bo rozmowa z jednym człowiekiem nie jest tak widoczna jak wywiad prasowy. A jednak to on budował bazę ludzi dla mediów całej Strefy Wolnego Słowa. Bez niego trudniej byłoby im rozwinąć skrzydła i nawet Republika nie miałaby takich warunków do błyskawicznego sukcesu. Nasz rozwój to najlepszy pomnik pamięci Ryszarda Kapuścińskiego, współtwórcy największego ruchu społecznego w Europie.


Z Ryszardem Kapuścińskim pożegnał się także prezydent Andrzej Duda.

- Ryszard Kapuściński. Pan Ryszard. Ryszard. Rysiek. Człowiek „Instytucja”. Trudno uwierzyć i pogodzić się z tym, że po 17 latach znajomości żegnam Pana Ryszarda - Szefa Klubów „Gazety Polskiej", Ryszarda - kolegę z Rady Miasta Krakowa

- napisał w niezwykle osobistym wspomnieniu prezydent.

Także w mediach społecznościowych przyjaciele, współpracownicy i politycy zmieścili wpisy o Ryszardzie Kapuścińskim.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie, niezalezna.pl

#Ryszard Kapuściński #Tomasz Sakiewicz

Tomasz Sakiewicz,bm