Ojciec Anny Bator-Ciesielskiej – sędzi, która w 2023 roku skazała Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika na więzienie – był agentem Służby Bezpieczeństwa i komunistycznego wywiadu oraz księdzem, który głosił kazania o konieczności „przestrzegania praworządności” PRL. W latach 80. rozmowy werbunkowe prowadził z nim płk Wojciech Czerniak – późniejszy szef wywiadu UOP i członek tzw. grupy wiedeńskiej, do której zaliczano rosyjskiego szpiega Ałganowa, gangstera „Baraninę” oraz biznesmenów Kunę i Żagla. Z akt IPN wynika, że Anna Bator-Ciesielska mogła korzystać z sytuacji operacyjnej ojca, który kupił dla niej mieszkania w Wiedniu i Warszawie oraz prosił esbeków, by pomogli jej w sprawach paszportowych i przyjęciu na studia w Austrii.
„Wyrok wydany dziś jest prawomocny (...). Działanie oskarżonych godziło w zaufanie do państwa i wzbudzało poczucie zagrożenia u obywateli, a w państwie demokratycznym powinno być dokładnie przeciwnie”
– ogłaszała sędzia Anna Bator-Ciesielska, skazując w grudniu 2023 roku Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika na kary po 2 lata bezwzględnego więzienia. Chodziło o rzekome przekroczenie uprawnień przez byłych szefów CBA podczas działań operacyjnych przy aferze gruntowej.
Wcześniej o Bator-Ciesielskiej – sędzi należącej do Stowarzyszenia „Iustitia” – było głośno, gdy odmówiła orzekania wspólnie z sędzią Przemysławem Radzikiem (zastępcą Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych). „Sędzia uznała, że nie może z nim razem sądzić sprawy o rozbój, bo są wątpliwości co do jego niezależności i nieskazitelnego charakteru, który musi mieć sędzia” – pisał portal oko.press. Mówiła wówczas:
Tylko kieruję się w życiu zasadą, którą przekazał mi mój tata, a jemu jego profesor, Jan Paweł II. Ta zasada brzmi: wybieraj mniejsze zło.
W 2019 roku Bator-Ciesielska – w ramach walki o „praworządność” – skierowała do Trybunału Sprawiedliwości UE tzw. pytania prejudycjalne o zakres uprawnień ministra Zbigniewa Ziobry oraz o status Krajowej Rady Sądownictwa.
Jak ustaliła „GP” – o „praworządność”, tyle że socjalistyczną, walczył także ojciec Anny Bator-Ciesielskiej. Ksiądz-agent, który wspierał ją, kupując jej mieszkania w Warszawie i Wiedniu, i który oferował pomoc wywiadowi PRL, prosząc o przysługi dla swojej córki.
Sędzia Bator-Ciesielska urodziła się w 1969 roku. Z jej akt paszportowych zgromadzonych w IPN wynika, że jako nastolatka – najpierw uczennica szkoły podstawowej, potem IV Liceum Ogólnokształcącego w Warszawie – parokrotnie wyjeżdżała za granicę. W 1983 roku wyjechała na dwutygodniowe wczasy z matką i siostrą do Bułgarii. W 1984 roku spędziła miesiąc w Austrii, gdzie miała przebywać w Mining (niewielka, licząca ponad tysiąc mieszkańców miejscowość w Górnej Austrii przy granicy z Niemcami) na utrzymaniu „ciotki” Marii V., o której jeszcze będziemy szerzej pisać; w 1985 roku podróżowała do RFN, spędzając tam kilkanaście dni (była to wycieczka ze szkołą na zaproszenie szkoły z Niemiec Zachodnich). W 1988 roku Bator-Ciesielska złożyła wniosek o wydanie paszportu na wyjazd do Austrii. W rubryce „do kogo wyjeżdża”, wpisała: „Bator Tadeusz – ojciec. Mining, Austria, Braunauerstraße 5. Prawnik, przebywa za granicą 13 lat”. Wyjazd doszedł do skutku, a wraz z nią w Austrii były wówczas także jej młodsza siostra oraz matka.
10 października 1988 roku do ambasady PRL w Wiedniu wpłynęło podanie podpisane przez Annę Bator. Przyszła sędzia pisała w nim:
Prośbę rozpatrzono błyskawicznie, bo już następnego dnia – 11 października – tow. Paweł Łysiak, I sekretarz ambasady, wznowił klauzulę wielokrotności.
Skąd tak bezzwłoczna reakcja ambasady? Na przełomie lipca i sierpnia 1988 roku odbyły się w Warszawie dwa spotkania – jedno w restauracji „Pod Retmanem”, drugie w lokalu kontaktowym SB. W obu uczestniczyli proboszcz parafii w Mining ks. Tadeusz Bator (który był magistrem prawa kanonicznego, dlatego zapewne jego córka nazwała go we wniosku paszportowym „prawnikiem”), inspektor Wydziału I (zajmującego się kierunkiem niemieckim) Departamentu I MSW (wywiad PRL) kpt. Jerzy Kulka oraz ppłk Wojciech Czerniak, zastępca naczelnika Wydziału I Departamentu I, wcześniej oficer operacyjny rezydentury wiedeńskiej, oficjalnie II sekretarz Ambasady PRL w Wiedniu.
W raporcie SB ze spotkania z ks. Batorem, określanym jako figurant „Tabot” („T”), czytamy:
Dalej stwierdzono:
Jak to się stało, że Tadeusz Bator trafił do Austrii, a jeszcze wcześniej – będąc przecież duchownym – założył rodzinę? Urodzony w 1932 roku w małopolskiej wsi Cholerzyn Bator rozpoczął w 1947 roku naukę w Gimnazjum św. Jacka w Krakowie, ale przerwał ją ze względu na trudne warunki materialne (śmierć ojca) i jako 17-latek wstąpił do Zgromadzenia Księży Zmartwychwstańców. Po eksternistycznym zdaniu matury rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale w 1957 roku – po uzyskaniu święceń kapłańskich – przeniósł się do Lublina na KUL, by studiować prawo kanoniczne. Ze studiów został odwołany przez władze zakonne (za kontakty intymne z kobietami) i skierowany do pracy duszpasterskiej.
Od 1960 do 1966 roku był wikarym w kilku parafiach na północy i zachodzie Polski. Dekretem prowincjonała księży zmartwychwstańców został jednak wydalony ze stanu duchownego; powodem były spotkania z licznymi kochankami i świecki styl życia. W latach 1964–1966 kapłan był opracowywany jako kandydat na tajnego współpracownika i kilkakrotnie (z własnej inicjatywy) spotykał się z oficerem SB ze zwalczającego Kościół Departamentu IV.
„W trakcie spotkań w sposób nieskrępowany udzielał znaczących informacji” – odnotowała Służba Bezpieczeństwa, narzekając równocześnie na jego „dwulicowość” i niekonsekwencję. W 1965 roku miał miejsce incydent, po którym milicja zatrzymała duchownego. Wśród księży wyjeżdżających na wycieczkę do Rzymu przeprowadzono kontrolę: w bagażu ks. Batora znaleziono ponad 200 dolarów USA i 7 kg papierosów. W dokumencie SB z 1965 roku czytamy: (…) Uważamy za niewskazane wszczynanie mu sprawy za przestępstwa dewizowe”, sprawę zatuszowano. Dialog operacyjny z księdzem – początkowo obiecujący – zanikł jednak po wydaleniu go z zakonu.
W drugiej połowie lat 60. Bator podejmował się różnych prac, dokończył też studia na KUL (prawo kanoniczne). W 1968 roku zawarł związek małżeński z Aldoną B. Rok później urodziła się Anna Bator-Ciesielska, a w 1973 roku jej młodsza siostra. Z akt SB wynika, że ks. Bator miał jeszcze z innego związku dwoje (dwóch?) bliźniaków. W 1970 roku nastąpił rozwód Batora z żoną, ale tylko formalny – chodziło mu o możliwość ponownego wstąpienia do stanu kapłańskiego, prawdopodobnie ze względów materialnych. „W porozumieniu z żoną napisał do Prymasa kard. Wyszyńskiego prośbę, prosząc o ponowne przyjęcie do stanu duchownego, zaznaczając jednocześnie, że najchętniej widziałby się w diecezji łódzkiej na jednej z placówek świeckich” – pisali esbecy w jednym z dokumentów. Kardynał prośbę uwzględnił – choć z akt w IPN wynika, że władze kościelne, z prymasem włącznie, wiedziały o małżeństwie i córce księdza. Ostatecznie ks. Bator trafił najpierw do jednej z parafii w powiecie łęczyckim, potem do Łasku (woj. łódzkie). Ponieważ jednocześnie podejmował próby wyjechania za granicę – na misję – ponownie zainteresowała się nim SB. Esbecy wiedzieli, że ksiądz ma w Łodzi nową kochankę (nauczycielka w jednej z podstawówek), dostrzegli jednak najwyraźniej, iż jego romanse nie są już tak ostentacyjne, a on sam cieszy się zaufaniem ordynariusza. Odnotowano też jego „właściwą” postawę polityczną. „Wymieniony wykazuje lojalny stosunek do władz państwowych, czego odbiciem są jego kazania, w których apeluje do wiernych o przestrzeganie praworządności, angażowanie się w różnego rodzaju prace społeczne. Natomiast krytycznie jest ustosunkowany do władz kościelnych w Polsce, wydawanych przez nich zarządzeń, ale pozornie wypełnia je gorliwie, ponieważ zależy mu na wyrobieniu pozytywnej opinii u przełożonych” – napisał oficer SB w charakterystyce ks. Batora w 1974 roku.
Ksiądz Bator został pozyskany do współpracy z SB 23 listopada 1973 roku – po kilku rozmowach, „na zasadzie dobrowolności”. Tajny współpracownik przyjął pseudonim Robert (w aktach używano też zamiennie „Radosław”). W charakterystyce TW sporządzonej w styczniu 1974 roku stwierdzono: „Z racji posiadanego wykształcenia ma znaczne szanse awansu. Bp Rozwadowski dawał mu już do zrozumienia, iż chętnie widziałby go w Kurii Biskupiej”. Ale ks. Bator parł do wyjazdu za granicę. Najpierw misja w Brazylii, potem Kanada albo jakiś kraj na zachodzie Europy – taki był jego plan.
W aktach IPN znajduje się informacja, że „TW Robert był przede wszystkim przygotowywany pod kątem współpracy z naszymi organami po wyjeździe za granicę. Ponadto w czasie spotkań bardzo chętnie udzielał informacji wchodzących z zakres zainteresowań Wydziału IV-ego”, czyli dotyczących Kościoła katolickiego. SB chwaliła też jego zdyscyplinowanie i przejawianą inicjatywę. We wrześniu 1976 roku zawieszono jednak współpracę z TW ze względu na jego pobyt za granicą. Od roku przebywał on bowiem w Austrii.
Ksiądz Bator przebywał w Austrii od 1975 roku (wcześniej przez kilka miesięcy był w Belgii, gdzie uczył się portugalskiego, licząc na wyjazd do Brazylii).
Został proboszczem w Mining, a w 1985 roku zmienił nawet obywatelstwo na austriackie. W 1987 roku ponownie zainteresowała się nim Służba Bezpieczeństwa, a konkretnie komunistyczny wywiad, który zaczął gorączkowo zbierać informacje o wszystkich bliskich ks. Batora (w tym także o jego córce Annie) oraz o mieszkającej z nim w Mining wspominanej już Marii V., która według akt paszportowych Anny Bator miała być jej „ciotką”. Okazało się, że to Polka z Łasku (w mieście tym księdzem był Bator), tyle że z austriackim nazwiskiem po byłym mężu, będąca obecną kochanką ks. Batora (oficjalnie była jego gosposią). W sprawę zbierania informacji o najbliższych ks. Batora zaangażował się w głównej mierze ppłk Wojciech Czerniak.
Wywiad PRL poważnie rozważał werbunek księdza (sprawa o kryptonimie „Tabot”, tak też w aktach nazywano Batora), ten z kolei miał do załatwienia swoje sprawy: zależało mu na ponownym uzyskaniu polskiego obywatelstwa, gdyż chciał w kraju zainwestować zgromadzone środki pieniężne (w jednym z dokumentów jest mowa nawet o 100 tys. dolarów), a ponadto marzył o powrocie do Polski po przejściu na emeryturę.
W „Raporcie o przeprowadzenie informacji werbunkowej z księdzem” z marca 1988 roku czytamy: „Do kraju przyjeżdża systematycznie na kilka dni, minimum 2–3 razy do roku. Zatrzymuje się głównie u swojej rodziny zamieszkałej na terenie woj. krakowskiego oraz u b. żony zam. w Warszawie. Utrzymuje on bieżący kontakt listowny z b. żoną i dziećmi, którym również pomaga finansowo”. Wśród możliwości wywiadowczych, jakie dawał SB werbunek Batora (czy raczej wznowienie z nim współpracy), wymieniono m.in.: możliwość inwigilacji polskich księży pracujących w Austrii i innych Polaków przebywających w tym państwie, uzyskiwanie informacji nt. Kościoła oraz uzyskiwanie dokumentów legalizacyjnych (akty urodzeń, zgonów itd.). Wywiad zainteresował się też informacjami, że Maria V., kochanka i gosposia ks. Batora, sprząta domy prywatne w Wiedniu, w tym mieszkanie byłego przewodniczącego Sądu Najwyższego Austrii oraz dom wiceministra obrony tego kraju. Tego ostatniego, co ciekawe, miał znać osobiście również ks. Bator. Stwierdzono: „Na werbownika proponuję inspektora Wydziału I Dep I MSW kpt. J. Kulkę oraz z-cę Naczelnika ppłk. W. Czerniaka, który zna osobiście »T« [»Tabota«] z pozycji Konsulatu PRL w Wiedniu”.
Dalsza część ww. „Raportu” także zawiera ciekawe informacje: „»T« zakupił również mieszkanie w Wiedniu z myślą o swojej córce Annie, która w bieżącym roku zdaje maturę w Polsce i dalej będzie studiować germanistykę na Uniwersytecie w Wiedniu i z myślą o tym kupił to mieszkanie. Przy tej okazji zwrócił się z prośbą o ew. pomoc w sprawach paszportowych przy jej wyjeździe. (...) Wartą podkreślenia jest dobra atmosfera, jaka panuje w domu »T« w Warszawie. Wszyscy członkowie rodziny z córkami włącznie wiedzą, iż ojciec jest duchownym, co nie przeszkadza im w normalnym funkcjonowaniu jako typowa rodzina świecka typu 2+2. Na zewnątrz występują jako mąż i żona, i »Tabotowi« bardzo zależy na utrzymaniu takiej sytuacji”. Z dokumentu wynika, że ks. Bator zaproponował wywiadowi SB mieszkanie kupione w Wiedniu dla córki Anny „do wykorzystania przez osoby przez nas wskazane”.
W grudniu 1988 roku kpt. Jerzy Kulka meldował, że Tadeusz Bator „został pozyskany do współpracy z Wywiadem PRL, przekazał istotne informacje operacyjne, przydatne dla służby”. Jako podstawę werbunku wpisano: „patriotyczna, materiały kompromitujące”. Hasło do łączności osobowej:
Pod koniec lipca 1989 roku ks. Bator, czyli „Tabot”, spotkał się z kpt. Kulką w Warszawie. Przekazał esbekowi, że „podjął szereg ważnych dla siebie decyzji”, m.in. zrezygnował z ubiegania się o przywrócenie mu polskiego obywatelstwa. „Głównym [powodem] jest, iż jego córka Anna, która od września 1988 r. rozpoczęła studia na Uniwersytecie Wiedeńskim, w marcu br. zrezygnowała z nauki i powróciła do Warszawy. (...) W lipcu br. córka zdała egzaminy na Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego i została przyjęta na I rok studiów. »Tabot« nie miał wpływu na jej decyzję, choć obecnie jest zadowolony z takiego rozwoju sytuacji. Aby dać wyraz akceptacji, kupił córce w czasie tego pobytu trzypokojowe mieszkanie na Sadybie” – referował Kulka. W konkluzji oficer zaznaczał:
„Uważam, iż sprawa winna iść w kierunku wykorzystania możliwości mieszkaniowych »T« w Wiedniu i Mining do celów obsługi naszej agentury na tamtym terenie. (...) Zlecić rezydenturze w Wiedniu dokonanie wizji lokalnej mieszkania »T« w Wiedniu”.
Na tym dokumentacja „Tabota” się urywa. Bez odpowiedzi zostają pytania, czy ks. Bator był wykorzystywany przez wywiad III RP, w którym pracował (a którym przez pewien czas nawet kierował) Czerniak i jak potoczyły się losy jego wiedeńskiego mieszkania. Niewyjaśnione zostają też zaskakująco duże oszczędności zgromadzone w latach 80. przez wiejskiego proboszcza, utrzymującego przecież od lat w Polsce dwie rodziny – a także jego dość niezwykłe koneksje (osobista znajomość z Czerniakiem i wiceministrem obrony Austrii). Ksiądz Bator wrócił do Polski w 2017 roku, zmarł w 2021 roku.
Oficer, który znał osobiście ks. Batora przed wznowieniem z nim współpracy i który potem prowadził z nim bezpośrednie werbunkowe rozmowy – Wojciech Czerniak – zrobił po 1990 roku karierę w służbach. Został nawet szefem wywiadu Urzędu Ochrony Państwa, gdzie oskarżany był o „wyczyszczenie” UOP z ludzi rozpracowujących rosyjskiego szpiega Władimira Ałganowa. Po tzw. aferze „Olina” (agenturalne oskarżenia wobec Józefa Oleksego) wyszło na jaw, że Czerniak już na początku lat 80. poznał w Wiedniu Andrzeja Kunę i Aleksandra Żagla, wieloletniego współpracownika rosyjskiego szpiega Ałganowa. W III RP Czerniak pełnił funkcję prezesa firmy energetycznej Concordia Development, związany był też m.in. ze spółką Promedia należącą do Żagla i innego członka tzw. grupy wiedeńskiej – Kuny. Żona Czerniaka – Anna – do 2019 roku była prezesem (dziś jest członkiem zarządu) znanej Fundacji Dr Clown, założonej przez Kunę i Żagla. Obaj ci biznesmeni, przypomnijmy, zasłynęli zarówno z „afery Orlenu”, jak i z organizacji wiedeńskiego spotkania Jan Kulczyk – Władimir Ałganow. Media rozpisywały się też o ich znajomości z gangsterem Jeremiaszem Barańskim „Baraniną”. Wszystkie te nazwiska łączy zresztą jedno miasto: Wiedeń. To właśnie w stolicy Austrii w latach 80. mają swój początek kariery każdego z nich.
Zapytaliśmy Annę Bator-Ciesielską, czy miała świadomość agenturalnej przeszłości ojca, czy korzystała z kupionego dla niej wiedeńskiego mieszkania, którym interesował się wywiad PRL oraz ppłk Czerniak, oraz czy wiedziała o ewentualnej pomocy, jakiej komunistyczne służby specjalne mogły udzielać jej na prośbę Tadeusza Batora. Sędzia odpowiedziała:
„Nie miałam świadomości, że mój Tata był współpracownikiem wywiadu PRL, zatem nic o tym nie wiem, ani też nie oceniam. Na studia do Wiednia wyjechałam w 1988 r. lub 1989 r. Znałam doskonale język niemiecki, mimo to, jak wszyscy inni obcokrajowcy, zostałam zapisana na tzw. rok zerowy, immatrykulacyjny; dopiero po zdaniu egzaminów z języka wymaganych przez Uniwersytet Wiedeński mogłam się zapisać na wybrany wydział (tylko na medycynę był dodatkowy egzamin). Zapisać mógł się każdy, kto zdał ten językowy egzamin i miał maturę, studia były bezpłatne, dostanie się tam było czystą formalnością, którą załatwiłam samodzielnie, mogłam od października zacząć studia na historii sztuki. Finalnie w kwietniu wróciłam do Warszawy, aby spróbować dostać się na wymarzone prawo, to się udało i to było przyczyną porzucenia Uniwersytetu Wiedeńskiego. W czasie odbywania tego dodatkowego kursu językowego w Wiedniu (od października do kwietnia) mieszkałam u Taty, który dysponował wówczas mieszkaniem, to była wyłącznie jego nieruchomość”.