W niedzielę Prokuratura Rejonowa w Siedlcach wszczęła śledztwo w sprawie dokonanego w sobotę zabójstwa ratownika medycznego - poinformowała rzecznik siedleckiej prokuratury okręgowej prok. Krystyna Gołąbek.
Według ustaleń prokuratury w sobotę w jednym z mieszkań przy ul. Sobieskiego w Siedlcach (woj. mazowieckie) miała miejsce impreza, w której uczestniczyło sześć osób, w tym 59–letni mieszkaniec Siedlec Adam Cz.
"Mężczyzna ten - będący pod znacznym wpływem alkoholu - w pewnym momencie źle się poczuł, o czym telefonicznie powiadomił pogotowie ratunkowe" - przekazała prok. Gołąbek.
Według prokuratury przybyli na miejsce ratownicy medyczni po zbadaniu Adama Cz., poinformowali go, że jego obrażenia głowy wymagają opatrzenia w szpitalu. Wówczas Adam Cz. zaatakował nożem jednego z nich. 64-letni ratownik został ugodzony w klatkę piersiową i po przewiezieniu do szpitala zmarł. Drugi z ratowników został zraniony w nadgarstek. Sprawca, który miał ponad 2 promile alkoholu został przewieziony do szpitala.
Jak przekazała prok. Krystyna Gołąbek z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach mężczyzna przebywa obecnie w szpitalu pod dozorem policjantów, jego przesłuchanie nie jest obecnie możliwe.
Czynności procesowe z udziałem tego mężczyzny, a więc przedstawienie mu zarzutu i przesłuchanie go, będą możliwe do wykonania dopiero wtedy, gdy wyrażą na to zgodę lekarze. Zatrzymany przebywa bowiem w szpitalu z poważnymi obrażeniami głowy
- powiedziała prok. Gołąbek. Dodała, że to właśnie w związku z tymi obrażeniami mężczyzna wezwał pogotowie.
Prokurator poinformowała, że w niedzielę trwają oględziny na miejscu zdarzenia oraz przesłuchiwani są świadkowie.
Po sobotniej tragedii w Siedlcach o podjęcie natychmiastowych działań w celu przeciwdziałania agresji wobec ratowników medycznych zwrócił się do resortów zdrowia i sprawiedliwości Ogólnopolski Związek Zawodowy Ratowników Medycznych (OZZRM), który zaproponował:
W związku ze wstrząsającym wydarzeniem i tragiczną śmiercią na dyżurze naszego Kolegi ratownika medycznego, uprzejmie prosimy, aby w poniedziałek, 27 stycznia o godzinie 17.00 zespoły ratownictwa medycznego, które nie będą wtedy udzielać pomocy medycznej, wyszły z budynków i włączyły na minutę sygnały karetek
- napisała w mediach społecznościowych Krajowa Rada Ratowników Medycznych (KRRM).
Dodała, że jest to sposób, by uczcić pamięć tragiczne zmarłego i zjednoczyć się z jego rodziną oraz całym środowiskiem. Pod pismem podpisał się prezes KRRM Mateusz Komza i prezes Związku Pracodawców Ratownictwa Medycznego Małgorzata Popławska.
O tragedii wypowiadał się dla Polskiej Agencji Prasowej Szymon Korzeniowski, ratownik z Torunia.
Nigdy nie wiemy w naszej pracy, na kogo trafiamy. Udzielamy pomocy osobom w różnym stanie, często pod wpływem różnych środków psychoaktywnych czy alkoholu. Te substancje wywołują często u takich osób wahania nastroju. Ta praca niestety niesie za sobą takie ryzyko. Gdy tylko o tym usłyszałem, poczułem wielki smutek. To olbrzymia tragedia, ale ona musi być przyczynkiem do refleksji
- podkreślił Korzeniowski.
Dodał, że ratownicy są oczywiście świadomi, jakiego zadania i ryzyka się podejmują. "Mam nadzieję, że ta sytuacja będzie nowym tematem do dyskusji - szczególnie dla rządzących, aby wprowadzić zmiany ustawowe. Propozycji jest bardzo dużo. Trzeba rozmawiać m.in. o zwiększeniu kar za takie przestępstwa" - wskazał Korzeniowski.