Mecenas Roman Giertych ingerował w treść zeznań austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera - przekazała dziś Prokuratura Okręgowa w Warszawie. - Nie ingerowałem w treść zeznań austriackiego biznesmena. Składał on zeznania samodzielnie - powiedział dziś w odpowiedzi Roman Giertych. Warto zaznaczyć, że prokuratura swoje stanowisko oparła na „analizie przebiegu przesłuchania Austriaka, które było filmowane”.
Giertych odnosząc się do doniesień prokuratury zapewnił, że w ogóle nie ingerował w treść zeznań Austriaka.
"Pan Birgfellner składa zeznania samodzielnie. Jedyne czego pilnowaliśmy to, aby to co zeznał pan Birgfellner było zapisane w protokole. Natomiast pani prokurator próbowała doprowadzić do tego, żeby pisać coś innego niż on rzeczywiście zeznał. Mamy na to dowody" - zaznaczył Giertych.
"Jak była próba włożenia świadkowi w usta czegoś czego nie powiedział, to ja z panem mecenasem Dubois zareagowaliśmy" - przekonywał Giertych.
Podkreślił, że podane przez prokuraturę informacje o jego rzekomej ingerencji w treść zeznań Birgfellnera naruszają jego dobra osobiste. "Jeśli to jest prawda, to podejmę kroki prawne w związku z tym" - zapowiedział Giertych.
Giertych zabrał też głos na Twitterze.
Prokuratura oświadczyła, że ja próbowałem ingerować w treść tłumaczenia zeznań Birgfellnera. W jednym przypadku to prawda. Wtedy, gdy tłumacz źle je przetłumaczyła, co później sama przyznała i protokół poprawiono zgodnie z moją uwagą. Temu zaprzeczycie szanowni prokuratorzy?
— Roman Giertych (@GiertychRoman) 25 lutego 2019
Pod koniec stycznia „Gazeta Wyborcza” zainicjowała serial pt. „Taśmy Kaczyńskiego”. Pierwsza publikacja, zapowiadana jako bomba, okazała się kapiszonem albo – jak ocenił premier Mateusz Morawiecki – „największym niewypałem odkrytym po II wojnie światowej”. Pojawiły się liczne komentarze, że tą publikacją „Wyborcza” jedynie potwierdziła, iż prezes Jarosław Kaczyński zawsze działa w granicach prawa.
W lutym prokuratura dwukrotnie przesłuchiwała Birgfellnera w związku ze złożonym zawiadomieniem. Ostatnio Prokuratura Okręgowa w Warszawie wydała postanowienie o nałożeniu dwóch kar porządkowych po 3 tys. zł na Birgfellnera za niestawienie się na kolejnych przesłuchaniach zaplanowanych na miniony czwartek i piątek.
Dziś rano prok. Łukasz Łapczyński poinformował, że prokuratura nie uwzględniła wniosku o wyłączenie prokurator prowadzącej postępowanie sprawdzające ws. zawiadomienia złożonego przez Birgfellnera. O złożeniu takiego wniosku w zeszłym tygodniu informował mec. Roman Giertych. Uzasadnieniem wniosku - jak przekazywał - były działania podejmowane na przesłuchaniu, które - jak pisał - "były próbą zapisania zeznań, które nie zostały wypowiedziane przez świadka" i "próbą utrwalenia w protokole tak zapisanych zeznań pomimo sprzeciwu świadka i jego pełnomocników".
Jak powiedział rzecznik prasowy warszawskiej prokuratury okręgowej prok. Łukasz Łapczyński, wniosek mec. Giertycha "nie zawierał żadnych racjonalnych przesłanek, które uzasadniałyby stronniczość prokuratora, miał czysto polemiczny charakter, a analiza nagrań bezsprzecznie wykazała, że przesłuchanie było prowadzone prawidłowo".
"Przeanalizowaliśmy przebieg przesłuchania Austriaka, które było filmowane. Analiza wykazała, że to mec. Giertych, a nie prowadząca postępowanie prokurator, próbował zmieniać treść zeznań biznesmena. Przesłuchanie odbywało się bez przeszkód do czasu, kiedy mec. Giertych zaczął ingerować w odpowiedzi świadka udzielane na pytania pani prokurator i usiłował zmieniać treść tłumaczenia. Podejmował takie próby kilkukrotnie"
- dodał prok. Łapczyński. Zaznaczył, że prowadząca postępowanie prokurator "udaremniła próby ingerencji w przesłuchanie" Austriaka.