Ta niepozorna notatka powinna zasadniczo zmienić ocenę polityki niemieckiej przez wszystkich tych, którzy mieli złudzenia, że Niemcy są lojalnym sojusznikiem w ramach NATO i UE. Po spotkaniu prezydenta Bronisława Komorowskiego z Angelą Merkel w Moskwie 9 maja 2010 roku, Jarosław Bratkiewicz odnotował następujące „opinie Kanclerz Niemiec”: „b. wysoka ocena zachowania się premiera RP po katastrofie 10.04. Przypomnienie, że Donald Tusk otrzyma nagrodę Karola Wielkiego”, a także „W stosunkach z sąsiadami należy być szczególnie wrażliwym (od nas: zabrzmiało to jak zachęta do »wczuwania się w Rosjan«)”. Było to więc wsparcie i zachęta dla Tuska, by nadal prowadził politykę tuszowania tego, co stało się w Smoleńsku. I by nie robił w tej sprawie nic, co będzie niewygodne dla Moskwy.
Znaczenie notatki, którą ujawnili autorzy serialu „Reset”, jest ogromne, bo pierwszy raz czarno na białym dowiadujemy się, że Merkel zachęcała Tuska do tuszowania smoleńskiej zbrodni. Wcześniej mieliśmy liczne poszlaki, że tak mogło być, jak choćby postawa niemieckich mediów. Zarówno działających w Niemczech, jak i w Polsce, które wyśmiewały tych mówiących o możliwości zamachu. Ale dowód na bezpośrednie działanie kanclerz Merkel w tej sprawie teraz pojawił się po raz pierwszy.
To jednocześnie dowód na bardzo niebezpieczne zjawisko: w ramach współpracy Moskwy i Berlina doszło do zacierania się różnicy pomiędzy metodami państwa otwarcie imperialnego, zbrodniczego i niedemokratycznego, jakim jest Rosja, i metodami, jakimi posłużyła się przywódczyni państwa niemieckiego, które jest członkiem NATO i UE, a władze wybierane są w wolnych wyborach.
Przypomnijmy: słowa zachęty dla polskich władz do „szczególnej wrażliwości” wobec Kremla padły miesiąc po – jak wiemy dziś z oficjalnego raportu państwa polskiego – zamordowaniu polskiej delegacji na czele z prezydentem. Do tego padły w Moskwie, gdzie Miedwiediew i Putin z udziałem Merkel, Komorowskiego, Tuska i… Jaruzelskiego świętowali Dzień Zwycięstwa.
Jakie działania polskiego rządu zasługiwały, zdaniem Merkel, na „bardzo wysoką ocenę”? Przypomnijmy, że Radosław Sikorski już w dniu katastrofy powiedział, że jej przyczyną były błędy pilotów. Rosjanie następnego dnia po katastrofie demolowali wrak, tnąc go piłami i wybijając szyby w oknach. Rosyjscy wojskowi i milicjanci kilka godzin po tragedii wymienili reflektory i żarówki w lampach wskazujących samolotom położenie pasa startowego. A na miejscu zamachu miesiącami leżały szczątki ofiar i ich mienie.
Polski rząd był całkowicie bierny wobec rosyjskiego barbarzyństwa. Zgodził się też na badanie przyczyny katastrofy według konwencji chicagowskiej, dotyczącej lotów… cywilnych. Nie zrobił nic, by umiędzynarodowić śledztwo. Także w kwietniu wiceszefowie Agencji Wywiadu Piotr Juszczak i Marek Stępień podpisali się pod decyzją o przekazaniu FSB danych osobowych rosyjskiego informatora, który zgłosił się do polskiej ambasady, twierdząc, że ma informacje o zamachu w Smoleńsku.
Trzy dni przed spotkaniem z Merkel, 6 maja 2010 roku, Bronisław Komorowski nadał 20 Rosjanom odznaczenia państwowe za „wybitne zasługi i zaangażowanie w działania podjęte przez stronę rosyjską po katastrofie polskiego samolotu specjalnego pod Smoleńskiem”. Wśród odznaczonych byli m.in. rosyjscy lekarze medycyny sądowej, milicjanci i strażacy.
Z kolei dziesięć dni po rozmowie Merkel z Komorowskim, 19 maja 2010 roku, MAK ogłosił wstępny raport w sprawie katastrofy. Wykluczył zamach i awarię, a odpowiedzialnością za tragedię obarczył załogę Tu-154.
Donald Tusk najbardziej prestiżową niemiecką nagrodę odebrał 13 maja 2010 roku. Rzecz jasna, uzasadnienie jej przyznania nie mówiło ani o zaniechaniu badania katastrofy w Smoleńsku, ani o wysokiej wrażliwości na uczucia Putina i Miedwiediewa. Napisano, że Tusk otrzymał ją za działania „na rzecz porozumienia Polski z europejskimi partnerami”. Laudację z okazji nagrodzenia Tuska wygłosiła osobiście kanclerz Merkel. „Laureaci tej nagrody są twarzą Europy, bo nic nie jest możliwe bez tych ludzi, nic nie jest trwałe bez instytucji” – mówiła. Jak podkreśliła, „tylko zaangażowanie przekonanych Europejczyków, takich jak laureaci nagrody im. Karola Wielkiego, którzy odważnie i z pasją przyczyniają się do pogłębienia jedności Europy – to recepta na sukces Europy”.
Czy rząd Donalda Tuska zrealizował zalecenia Angeli Merkel co do „szczególnej wrażliwości” na życzenia Putina i Miedwiediewa? Michał Rachoń ocenił, że „najważniejszą wspólną cechą decyzji, które związane były z kwestiami relacji polsko-rosyjskich po 2010 roku, to była realizacja czegoś, co opisał w publicystycznym tekście »Już nie przeszkadza« prof. Zdzisław Krasnodębski”.
„Prezydent Lech Kaczyński nie żyje, głową państwa zostaje marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, który już jako pełniący obowiązki prezydenta, jeszcze przed wyborami prezydenckimi w 2010 roku, przestawia całą polską politykę w tym, co dotyczy odpowiedzialności głowy państwa, na te tory, które wyznaczane były wcześniej przez całą politykę resetu od pierwszej decyzji ogłoszonej w Sejmie o »dialogu z Rosją taką, jaka ona jest«. I wszystko to, co widzimy, jest taką upiorną kontynuacją. Mówię upiorną, bo twarzą tego resetu w relacjach z polskim prezydentem jest Nikołaj Patruszew”
– taką tezę postawił Rachoń.
Inne dokumenty pokazane w serialu „Reset” pokazują, że rząd Tuska wywiązał się z zaleceń Merkel wzorowo. Jak ujawnili jego autorzy, Federacja Rosyjska zaraz po katastrofie smoleńskiej zaproponowała Polsce utworzenie „stałego formatu konsultacji w obszarze bezpieczeństwa”, który de facto miał służyć Kremlowi do pozyskiwania informacji o wszelkich polskich zamiarach politycznych na arenie UE i NATO. Pomysł ten spodobał się najbliższemu otoczeniu Donalda Tuska, m.in. Radosławowi Sikorskiemu oraz Tomaszowi Arabskiemu.
„Kwestie dotyczące relacji Unii Europejskiej z Federacją Rosyjską, kwestie dotyczące polskiej obecności w NATO i relacji NATO z Federacją Rosyjską. To był pakiet, którego Rosja nigdy wcześniej Polsce nie zaproponowała i w zasadzie mieścił się on w jakiejś koncepcji uwikłania Polski w rodzaj dialogu strategicznego, w którym to dialogu Polska dzieliłaby się swoimi największymi tajemnicami. Rosja proponowała ustami Miedwiediewa układ, w którym Polska wszystko co zamierzała na arenie UE i NATO zrobić, żeby to konsultowała w Federacją Rosyjską” – mówił dr hab. Sławomir Cenckiewicz.
Co do nawiązania przez polskie władze bliskiej współpracy z Nikołajem Patruszewem, to była to rzecz wcześniej wręcz niewyobrażalna. I to nie ze względu na kontekst Polski, ale to, co o tym byłym kagiebiście mówili obrońcy praw człowieka na całym świecie. Patruszew kojarzony był z najbardziej mrocznymi operacjami rosyjskich służb. Od 1999 do 2008 roku był dyrektorem FSB. To za jego rządów w rosyjskich służbach specjalnych doszło do zamordowania Anny Politkowskiej i Aleksandra Litwinienki oraz zamachów na bloki mieszkalne w Rosji (co stało się pretekstem do wybuchu II wojny czeczeńskiej), dokonanych, jak twierdził Litwinienko, przez FSB.
Pomysł, że Polska, państwo, które odzyskało niepodległość dzięki Solidarności i Janowi Pawłowi II, państwo kojarzone jako najbardziej zdecydowanie i jednoznacznie przeciwstawiające Moskwie, może nawiązać bliskie relacje z Patruszewem, nie mieścił się w głowie. A jednak tak się stało. Co bardzo ułatwiało Rosji funkcjonowanie na arenie międzynarodowej. No bo skoro nawet Polska…
Już przy okazji tamtej wizyty Bronisława Komorowskiego w Moskwie w maju 2010 roku Stanisław Koziej, ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, 8 maja 2010 roku spotkał się z sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Nikołajem Patruszewem. I właśnie z tym człowiekiem Koziej zaczął dogadywać współpracę między Radą Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej a polskim BBN-em, na mocy której Patruszew otrzymał regularny dostęp do najważniejszych polityków rządu PO-PSL, a także strategicznych dla bezpieczeństwa Polski informacji. Zażyłość była tak daleko idąca, że Patruszew kilkukrotnie „incognito”, jako szef rosyjskiego związku piłki siatkowej, odwiedzał Polskę. Jedna z takich wizyt miała miejsce w lipcu 2011 roku, gdy Rosjanin przyjechał do Sopotu na mecz Rosja–Brazylia. Co ciekawe, w rezydencji prezydenckiej w Juracie przebywał wówczas Bronisław Komorowski, do którego dołączyła później Angela Merkel – z prywatną wizytą.
Dla zrozumienia wagi wspomnianego dokumentu, przydatne jest przypomnienie poprzedniego, który Michał Rachoń ujawnił w programie „Jedziemy”, dotyczącego faktu, że Tusk rozmawiał z kanclerz Niemiec Angelą Merkel na temat wielu emerytalnego Polaków. Sprawa dotyczy rozmowy, którą Tusk odbył z Merkel 10 marca 2011 roku. Kanclerz Merkel mówiła m.in. o „powiązaniu wieku emerytalnego z jego sytuacją demograficzną”. „W ocenie Premiera RP założenia przedstawione przez kanclerz Angelę Merkel brzmią interesująco, zwłaszcza że Polska nie będzie miała trudności ze względu na obecną sytuację gospodarczą, by kryteria spełniać. Jako przykład wskazał wypracowanie wspólnej koncepcji polityki emerytalnej, która ułatwiłaby procesy decyzyjne w niektórych państwach członkowskich Unii Europejskiej” – wskazano w notatce z rozmowy.
Jak widać, możliwości oddziaływania kanclerz Merkel polski rząd nie były ograniczone ani dobrem zwykłych Polaków, ani skutkami największej tragedii Polski po II wojnie światowej.