W minionym roku Polskę kilkakrotnie odwiedziły osoby związane z islamskimi terrorystami. Jak ustaliła „Codzienna”, polskie służby dowiedziały się o tym już po wyjeździe tych osób z naszego kraju - czytamy w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
29 lipca sofijski dziennik „Trud” na swojej stronie internetowej podał, że części do bomby, która eksplodowała na lotnisku w Burgas w lipcu 2012 r., dotarły do Bułgarii z Polski.
Terroryści, którzy przygotowali ten zamach, przebywali w Polsce podczas Euro 2012. Pod koniec czerwca wsiedli w pociąg i niezatrzymywani przez nikogo dotarli na miejsce 20 dni przed zamachem. Polskie służby nie miały pojęcia o przewożeniu części bomby do Burgas, chociaż w Polsce obowiązywał wówczas ogłoszony przez premiera pierwszy stopień zagrożenia terrorystycznego. Miał on związek ze znalezieniem w drugiej połowie czerwca 2012 r. przez Straż Graniczną na tratwie płynącej po Bugu materiałów wybuchowych, planu Warszawy i telefonu komórkowego.
Bomba eksplodowała na lotnisku w Burgas 18 lipca 2012 r. w pobliżu autobusu z izraelskimi turystami. W zamachu zginęło siedem osób: pięcioro Izraelczyków, bułgarski kierowca i zamachowiec. Według władz bułgarskich śledztwo, które jeszcze nie zostało zakończone, wskazuje, że są wyraźne ślady prowadzące do libańskiego ugrupowania Hezbollah jako autora zamachu. Ministrowie spraw zagranicznych państw UE zdecydowali, że wpiszą zbrojne ramię Hezbollahu na unijną listę organizacji terrorystycznych, o co w tym roku wnioskowała Wielka Brytania.
W ubiegłym tygodniu bułgarskie MSW poinformowało, że ustalono tożsamość osób, które przyjechały do Burgas z częściami do bomby: byli to obywatel Kanady Hassan El Hajj Hassan oraz obywatel Australii Meliad Farah. Obaj mieszkają obecnie w Libanie. Tożsamość zamachowca, który zginął, do tej pory nie została ustalona.
Maciej Kujawski z Prokuratury Generalnej potwierdził, że strona polska udzielała bułgarskim organom ścigania pomocy prawnej w sprawie zamachu w Burgas.
Od wielu lat islamscy fundamentaliści mają kontakty w Polsce.
W 2004 r. polskie władze wydaliły z terytorium RP doktoranta Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i jednocześnie imama Wielkopolski - Jemeńczyka Ahmada Ammara. Wojewoda nie udzielił mu prawa pobytu czasowego, bo Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego uznała, że jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski.
W połowie lat 70. władze PRL-u kontaktowały się z przywództwem Al-Fatah, czyli zwierzchnikami ugrupowania zamachowców Czarny Wrzesień. Według danych amerykańskiego wywiadu w Polsce przebywali m.in. Abu Daud (jeden z przywódców Czarnego Września), Abu Nidal (przywódca Al-Fatah), Monzer al-Kasser (syryjski handlarz bronią), Gudrun Ensslin (jedna z założycielek Frakcji Czerwonej Armii) oraz „Szakal” (noszący także pseudonim Carlos) - jeden z najgroźniejszych światowych terrorystów Ilicz Ramirez Sanchez.
W latach 80. żołnierze II Zarządu Sztabu Generalnego (komunistycznego wywiadu wojskowego) zasiadali razem z islamskimi terrorystami we władzach wiedeńskich spółek. Jak ujawnił Sławomir Cenckiewicz w książce pt. „Długie ramię Moskwy”, w latach 80. Tadeusz Koperwas ps. „Derwisz” został ulokowany - jako oficer pod przykryciem - w wiedeńskiej firmie handlującej bronią i elektroniką Alkastronic Handelsgesellschaft, której właścicielami byli oficerowie Zarządu II Sztabu Generalnego oraz syryjscy handlarze bronią Haissam al-Kassar i Monzer al-Kassar mający powiązania z organizacjami terrorystycznymi. Jego kontakty z wywiadem wojskowym PRL-u były kontynuowane po 1989 r. Wspólnie sprzedali broń do objętych międzynarodowym embargiem Chorwacji oraz Somalii, a w transakcji uczestniczyli również przedstawiciele KGB.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Dorota Kania,Dawid Wildstein