Zwariujemy!
Niech mecz piłki nożnej będzie meczem, samochód samochodem, a bank bankiem. Bo inaczej zwariujemy.
Niech mecz piłki nożnej będzie meczem, samochód samochodem, a bank bankiem. Bo inaczej zwariujemy.
Niektórzy (m.in. dziennik „Corriere della sera”) w komentarzach dotyczących upadku rządu Mario Draghiego podkreślają zdumiewający fakt – oto w jakiejś mierze w tym samym „okopie politycznym” znaleźli się Matteo Salvini i Giuseppe Conte. Ten drugi, przypomnę, był premierem wyciągniętym z kapelusza przez szefa Legi, gdy jego partia utworzyła koalicję z Ruchem Pięciu Gwiazd. Potem ich drogi się rozeszły i obaj panowie znaleźli się na antypodach włoskiej polityki. A teraz niejako wspólnie dokonali pogrzebania rządu jedności narodowej, który na początku ubiegłego roku powołał Super Mario – tak zwą premiera Draghiego w Italii.
Elementarne – wybudowane na fundamencie sumienia – poczucie wstydu jest człowiekowi potrzebne. Ratuje go przed upodleniem i pohańbieniem.
Mam wrażenie, że zbyt szybko ten czerwiec przeleciał. Nawet nie zdążyłem poświętować miesiąca Pride. A mógłbym. Na szczęście czegokolwiek się nie dotknę jest ostatnio albo tęczowe, albo ma gdzieś implementowane literki LGBT.
Co by było w wersji „polskiej szopy” Anno Domini 2022? Jakie środowiska i postaci zostałyby sportretowane?
„Chodnik historii” jest dla mnie jakimś symbolem kierunku, miejsca w życiu, wyboru drogi, ścieżki, którą się podąża.
Bez działań ministra Macierewicza nie byłoby tak znakomicie sprawdzającego się WOT-u ani pola do działania dla organizacji proobronnych, w takim wymiarze jak obecnie.
Objawienia fatimskie, których doświadczyła w 1917 r. trójka małych pastuszków z Portugalii, lokują się zarówno w obszarze wiary, modlitwy i pokuty, jak i spojrzenia na historię z perspektywy, w której Rosja odgrywa szczególną rolę. Wyjątkowo mocno ich treść wybrzmiewa w tym roku, kiedy ów kraj wspomniany przez Matkę Bożą pokazuje na Ukrainie, po raz kolejny, okrutną, bestialską twarz.
W słynnym swego czasu telewizyjnym show amerykańskim „What’s my line”, z lipca 1955 roku, zgromadzeni w studio eksperci, z oczami zasłoniętymi specjalnymi maskami, musieli zgadywać kto jest specjalnym gościem Johna Daly’ego. Zadawali kolejne pytania. Odkryli najpierw, że chodzi o gwiazdę filmową. Potem zaś, krok po kroku, zbliżali się do prawdy.
Tak jak był „mały sabotaż” za okupacji, tak może być „mała zdrada”: wpis na koncie internetowym, uderzenie w to, co najważniejsze dla interesu Polski.
Właściwie myślę, że źle się stało, iż z szefowania „Newsweekowi” został wywalony Lis Tomasz, redaktor naczelny. Źle się stało, gdyż tak naprawdę robił dobrą robotę. Każdy, kto bowiem w ostatnich latach – przez jakiś nagły zamęt umysłowy – kupował egzemplarz tego tygodnika w nadziei, iż dostanie jakieś „świeże spojrzenie” ze strony mediów proopozycyjnych, dostawał pałką w łeb za pomocą propagandy. I dzięki temu, być może, przecierał oczy i z większą uwagą przyglądał się temu, co w przekazie medialnym wrzuca ludziom opozycyjny obóz medialno-polityczny.