Na zjeździe klubów "Gazety Polskiej" Europy Zachodniej w Rzymie jednym z honorowych gości był senator partii Fratelli d’Italia Giulio Terzi di Sant’Agata. Było to okazją do miłych słów o wspólnych śladach w historii i kulturze. Ot, choćby przypomnienie, iż w obu naszych hymnach się wzajemnie się wspominamy – my w wersach „z ziemi włoskiej do Polski”, a Włosi w zwrotce o krwi włoskiej i krwi polskiej, którą orzeł austriacki pił z kozakami.
Senator Terzi di Sant’Agata przypomniał też postać Francesco Nullo, bojownika za wolność, który zginął, walcząc z Moskalami w trakcie powstania styczniowego. Włochom udało się uzyskać suwerenność i zjednoczyć kraj w 1861 roku, na dwa lata przed insurekcją roku 1863. Wtedy gdy Garibaldi ze swymi czerwonymi koszulami płynął na Sycylię, u nas coraz mocniej odczuwano rosyjski terror. A właśnie historia „czerwonych koszul” czy „wyprawy tysiąca” na Sycylię podsycała nadzieje i u Polaków – na prostej zasadzie „jeśli Włosi mogą, czemuż my nie moglibyśmy?”. Ówczesna Italia pomagała nam na różne sposoby. Garibaldi korespondował z czołowymi postaciami naszego ruchu powstańczego, a w miejscowości Cuneo w Piemoncie założono szkołę wojskową, która miała wykształcić korpus oficerski dla polskiego powstania. „Wolność” – oto była wartość, która łączyła oba narody.
Henryk Sienkiewicz, którego „Quo Vadis” ukazała się po raz pierwszy w odcinkach na łamach „Gazety Polskiej”, twierdził, że każdy cywilizowany człowiek ma dwie ojczyzny – swoją i Italię.
To słowa nie tylko sentymentalnie ładnie brzmiące. One mają swój głęboki sens w odniesieniu do polskiej historii i kultury, tak przecież głęboko zakorzenionej w fundamencie łacińskim i chrześcijańskim. Nasze ustrojowe rozwiązania, liberalne i republikańskie wzorowane były na dziełach autorów antycznych, a łacinę znano w Polsce powszechnie.
Rzym, a potem Włochy, były dla nas źródłem natchnień i wiedzy na wielu poziomach – wystarczy wspomnieć, że na słynnym Uniwersytecie w Padwie była tzw. polska nacja, do dzisiaj na dziedzińcu tej szkoły widnieją polskie herby i nazwiska.
Tyle więc rzeczy łączyło nas w przeszłości. Czy obecnie, patrząc już na teraźniejszość, będziemy w stanie iść tropem naszych wspólnych wartości? Patrząc na kierunek, jaki przyjęły Włochy pod rządami premier Giorgi Meloni, najwyraźniej tak. Tym bardziej cieszyć się trzeba, że rozumiemy to zarówno my, jaki nasi przyjaciele z Włoch. Quo vadis Europo? – możemy pytać wspólnie, troszcząc się o to, by nie zgubiono tego, co leżało u podstaw europejskiej wspólnoty narodów i państw.