Urban w piekle
Gdyby ktoś teraz pisał polską „Boską Komedię”, to Urban znaleźć się powinien w najbardziej widocznym kręgu piekła.
Gdyby ktoś teraz pisał polską „Boską Komedię”, to Urban znaleźć się powinien w najbardziej widocznym kręgu piekła.
Ubrana w szatki tolerancji, równości, sprawiedliwości społecznej fala rewolucji lewicowej stanowi ukrytą formę tyranii.
To wszystko są już tylko efekty, nieszczęsne pokłosie tego, co się stało na początku lat dziewięćdziesiątych. Tam leży źródło. W zbrataniu w Magdalence, w okrągłostołowym układzie, w wejściu w „deal” z komuchami. A potem w rozmydlaniu pojęć, w tej przeklętej „grubej kresce”, w obściskiwaniu się z „czerwonymi”, w piciu z nimi wódeczek, w tym „o-o-odpieprzecie się od generała”, w owych „ludziach honoru”. Tam leży wielka część tego cyrku haniebnego, który się wydarzył po śmierci Urbana.
Jednym z podstawowych narzędzi narracyjnych obecnej opozycji są próby ukazania rządzącej prawicy, jako formacji myślącej nieracjonalnie, kierującej się emocjami, nierozsądnej i populistycznej. O wszystkich epitetach w stylu „faszyści”, rasiści”, „nacjonaliści”, „grabarze demokracji” – nie wspomnę, to już standard. Na drugim biegunie ma być ta „racjonalna”, myśląca „zdroworozsądkowo” opozycja, która gdy w końcu dorwie się do upragnionej władzy, przywróci kraj na tory stabilizacji, spokojnego rozwoju, potiomkinowskich wsi i uśmiechniętych mas ludu idącego z hasłami tolerancji dla wszystkich stu pięćdziesięciu płci tego świata na sztandarach.
Cokolwiek zrobi rząd zjednoczonej prawicy – będzie atakowane. Zbudowali przekop? Źle. Nie zbudowaliby? Też źle. Zamówili czołgi i helikoptery? Źle. Nie zamówiliby? Jeszcze gorzej. I tak dalej.
W dniu wyborów włoska scena polityczna w niemal niczym nie przypomina tej sprzed czterech lat. Ostatnie sondaże, ogłoszone na kilka dni przed głosowaniem, dawały prowadzenie partii Bracia Włosi (Fratelli d’Italia). Czy nową włoską premier, zarazem jako pierwsza kobieta, zostanie założycielka i szefowa ugrupowania – Giorgia Meloni?
Jednym z kluczowych pytań, które można sobie postawić, oczekując na wyniki wyborów, jest to, jaki kierunek przybierze rząd Italii w kwestii ukraińskiej.
Gdy w kalendarzach pojawia się data 23 sierpnia – my w Polsce przypominamy sobie nie tylko kwestię samego podpisania paktu Ribbentrop–Mołotow, lecz także wszystko, co z niego wyniknęło.
Pobieżny rzut oka na prostacko-chamiejącą rzeczywistość nie pozostawia złudzeń. Będziemy żyć w świecie, w którym nikt się nie zainteresuje Mickiewiczem w deszczu...
Sierpień to m.in. rocznica zwycięskiej bitwy pod Komarowem z 1920 roku, gdy nasza kawaleria naprawdę dała popalić Rosjanom.
Są takie słowa, które się uznaje za nieparlamentarne. Takie, że na ulicy – to i owszem, ale już w sejmie czy senacie, nie wypada. Niektóre z nieparlamentarnych słówek są tak potoczne, że łatwo je wyczytać z ruchu warg. Ot, polski wulgaryzm, który generalnie oznacza kobietę lekkich obyczajów, po łacinie znaczy „krzywa”, a po włosku „zakręt”, lub „trybuna”. Słowo na literkę „k”, gdy rzuci nim piłkarz na boisku, a wychwycą to kamery, budzi uciechę kibiców. A jak wielka nasza tenisistka Iga Świątek przeklnie gdzieś na światowym korcie, to powstają memy i filmiki, na których każdy Polak, bez wyjątku, jest w stanie odczytać, co za słówko padło z ust mistrzyni. I nawet się lud cieszy, bo czuje, że ona nasza, taka z krwi i kości, swojska i bliska.
Los skierował mnie w ostatnich dniach na Litwę. Dni pełne wzruszeń przeplatane były jednak ciekawą obserwacją – nasyceniem Wilna Rosjanami, którzy przyjechali tu na wypoczynek i urlop. Dopiero w zetknięciu z rzeczywistością człowiek zaczyna dobitniej widzieć sens takich działań, jak zniesienie ułatwień wizowych dla obywateli Federacji Rosyjskiej - pisze Tomasz Łysiak dla portalu Niezalezna.pl.