Wśród zarzutów stawianych polskiej tradycji niepodległościowej powtarza się ten, że czcimy rocznice naszych klęsk. Jest to podwójna nieprawda. Choć nie wszystkie wielkie bitwy byliśmy w stanie wygrać, szczególnie jeżeli miały charakter powstania słabo uzbrojonej ludności przeciwko regularnej armii okupanta, to były one jednak świadectwem woli walki i wiary w zwycięstwo, która owocowała potem wolnością. Gdyby wodzowie podejmowali wyłącznie zwycięskie bitwy, baliby się podjąć je kiedykolwiek.
Jest też inne zafałszowanie w tych zarzutach. Polska historia została utkana wygranymi bitwami, niemało ma też wygranych wojen. Tak naprawdę największa tragedia w naszych dziejach – rozbiory – wynikała z braku woli walki. Podjęcie reformy państwa i czynu zbrojnego w ostatniej dekadzie XVIII w. było mocno spóźnione, choć oczywiście skutkowało budowaniem nowej tradycji niepodległościowej.
W dorobku Jana Pawła II wiele powiedziano o jego misji duchowej, sporo o przywództwie społecznym. Mało podkreśla się jednak fakt, że był on autorem największych sukcesów porównywalnych z wygranymi wojnami, może tym większych, że bezkrwawych. Zjednoczenie Polaków w oporze przeciwko komunizmowi, wzór walki, który rozbrajał bolszewickie hordy, demontaż bloku sowieckiego, wreszcie ogromne zwycięstwo duchowe zapiszą się nie tylko w historii świata, ale i naszego narodu.
Najmniejsze państwo świata rzuciło wyzwanie największemu i wygrało. Jest to zapewne uproszczenie, bo walki nie prowadził Watykan, tylko ludzie wiary, ale przywództwo w tej walce dla Polaków było oczywiste.
Sowieci na swoich mapach dosyć dobrze oznaczali liczbę czołgów i żołnierzy. Znali się też na propagandzie. Jednak mimo rozbudowanej agentury nie rozumieli siły ducha.
Kiedy patrzę na dorobek Jana Pawła II, zastanawiam się, jak z niego skorzystać w naszej sytuacji.
Obecne rządy, coraz mocniej zwasalizowane wobec Moskwy i nieukrywające autorytarnych ciągotek, tracą, kiedy linia frontu zaczyna przebiegać w sferze ponadmaterialnej. Ich zdolność pojmowania idei i zjawisk duchowych jest chyba jeszcze mniejsza niż komunistów. Śladem bezrozumnego radzenia sobie z taką formą oporu są nie tylko żelazne barierki i funkcjonariusze w strojach bojowych, towarzyszący modlącym się na ulicach ludziom, ale i słynne aresztowanie tulipanów. Tak zachowuje się dzicz, kiedy widzi siłę i estetykę, której pojąć nie potrafi.
Pewnie Polacy są coraz bardziej zniechęceni do władzy przez jej nieudolność i złe warunki materialne. Jednak dzisiaj wcale nie jest to czynnik mobilizacji społecznej. Dziesiątki tysięcy ludzi w Polsce gromadzą się, kiedy przyciąga ich jakaś potężna idea.
Rozumiał to Jan Paweł II, rozumiał i dlatego wygrał.
Źródło:
Tomasz Sakiewicz