- Słowa Putina to niesłychanie brutalny atak na śp. prezydenta Kaczyńskiego wprost przypisujący mu wydanie polecenia, które miało doprowadzić do tragedii. Aby uzyskać ten efekt, musiano uciec się do bezwstydnego kłamstwa, wymyślając treści, które nie istnieją na żadnym ze znanych zapisów czarnych skrzynek. Bezwzględność i cynizm tego postępowania przypominają działania z lat 40. w sprawie Katynia. Rządzący Rosją zachowują się tak, jakby chcieli zmusić opinię światową do wyboru: albo Kaczyński jest winny, albo my. Wiecie, że kłamiemy, i wiecie, co to oznacza. I właśnie takich musicie zaakceptować - mówi „Gazecie Polskiej” minister obrony Antoni Macierewicz.
Czy Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego dostała od Rosji stenogramy z kokpitu Tu-154M, który 10 kwietnia 2010 r. rozbił się w Smoleńsku?
- Przede wszystkim trzeba raz jeszcze stanowczo stwierdzić, że ani KBWLLP, ani jakikolwiek inny organ władzy publicznej w Polsce nie dysponuje nagraniem lub zapisem rozmów w kokpicie samolotu Tu-154M lecącego 10 kwietnia 2010 r. do Smoleńska z polską delegacją na pokładzie udającą się do Katynia, które zawierałyby słowa, sformułowania oraz treści, jakie według prezydenta Władimira Putina mają znajdować się w stenogramie będącym w dyspozycji władz rosyjskich i który osobiście, jak twierdzi, czytał.
Słowa te mają jednoznacznie obciążyć winą za tragedię smoleńską prezydenta Lecha Kaczyńskiego i polskich pilotów i są sprzeczne ze wszystkimi informacjami, jakie KBWLLP posiada na temat przebiegu katastrofy smoleńskiej. Warto podkreślić, że nawet tzw. odczyt czarnej skrzynki dokonany przez Andrzeja Artymowicza na zlecenie prokuratury wojskowej w 2015 r. ewidentnie manipulowany właśnie w celu oskarżenia śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i pilotów nie zawiera treści przywołanych przez Putina!
Władimir Putin, odpowiadając na pytania jednego z dziennikarzy, stwierdził, że „osobiście czytał” zapisy rozmów pilotów Tu-154M i „człowieka z ochrony”. „Człowiek, który wszedł do kabiny, zapomniałem jego nazwiska, tam ono jest, żądał, by lądować. Pilot odpowiedział: »Nie mogę. Nie można lądować«. Człowiek z otoczenia prezydenta, ten, który wszedł do kabiny, powiedział: »Nie mogę zameldować tego szefowi. Rób, co chcesz, ale ląduj«” – mówił Putin. Tym słowom zaprzeczył nawet Maciej Lasek, który stwierdził, że w żadnym stenogramie nie ma takiej sugestii. Dlaczego Putin teraz wraca do sprawy smoleńskiej katastrofy i po raz kolejny przekazuje kłamstwa?
- Słowa prezydenta Putina zostały wypowiedziane na dorocznej konferencji prasowej, w obecności ponad 1400 dziennikarzy z całego świata, i nie pozostawiały wątpliwości co do tego, że ich autor przekazuje je z absolutnym przekonaniem, iż stanowią one koronny dowód zamykający wszelkie dyskusje na temat przebiegu tragedii smoleńskiej. Według Putina zamyka to także dyskusję na temat zwrotu wraku Polsce. „Logika” wywodu jest taka: ponieważ wszystko jest jasne co do przyczyn katastrofy, która została spowodowana przez polskich pilotów działających pod presją polskiego prezydenta, to nie ma żadnych powodów, by zwracać Polsce wrak przed ukończeniem prac przez rosyjski wymiar sprawiedliwości. Dodatkową argumentacją jest zapewnienie, że polscy eksperci zawsze mogą przyjechać do Rosji i podjąć badania. Krótko mówiąc, prezydent Putin ignoruje prawo międzynarodowe i przepisy ICAO, które sam narzucił Polsce przy badaniu katastrofy, a które nakazują zwrócić wrak natychmiast po opublikowaniu raportu. Tyle że raport Anodiny został opublikowany w styczniu 2011 r.
Ambasada Federacji Rosyjskiej opublikowała oświadczenie, że „brakuje jakichkolwiek podstaw dla stwierdzenia, że Rosja niby to posiada jakieś nowe, wcześniej nieznane nagranie rozmów w kokpicie, o które teraz Strona Polska występuje. Istnieją wyłącznie nagrania, którymi dysponowały MKL (Międzypaństwowy Komitet Lotniczy) i polska Komisja podczas badania katastrofy”. Czy jest to kolejny akord dezinformacyjny ze strony rosyjskiej?
- Rosja zachowuje się, jakby była prawowitym dysponentem wraku, a nie państwem przynajmniej współodpowiedzialnym za tragedię i łamiącym w tej sprawie wszystkie normy prawne i moralne. Całe to zachowanie ma utrwalić w światowej opinii publicznej obraz FR jako państwa pokrzywdzonego i obraz Polski jako nieodpowiedzialnego awanturnika pragnącego przerzucić własną winę na Moskwę.
Dlaczego akurat teraz Putin zdecydował się na takie działania?
- Ten sposób cynicznego tłumaczenia bezprawnego przetrzymywania polskiej własności znamy od dawna. Novum polega na niesłychanie brutalnym ataku na śp. prezydenta Kaczyńskiego wprost przypisującym mu wydanie polecenia, które miało doprowadzić do tragedii. Aby uzyskać ten efekt, musiano uciec się do bezwstydnego kłamstwa, wymyślając treści, które nie istnieją na żadnym ze znanych zapisów czarnych skrzynek. Bezwzględność i cynizm tego postępowania przypominają działania z lat 40. w sprawie Katynia, a w sprawie smoleńskiej tej socjotechniki użyła gen. Tatiana Anodina na słynnej konferencji prasowej, przypisując upojenie alkoholowe gen. Błasikowi. Rządzący Rosją zachowują się tak, jakby chcieli zmusić opinię światową do wyboru: albo Kaczyński jest winny, albo my. Wiecie, że kłamiemy, i wiecie, co to oznacza. I właśnie takich musicie zaakceptować.
Czy Pana zdaniem jest to związane z wywołaniem kolejnego konfliktu wokół smoleńskiej katastrofy?
- Według świątecznego wydania jednej z wychodzących w Polsce gazet codziennych, prezydent Putin sam zasugerował, by przedstawiciel jednej z nadających w Polsce stacji telewizyjnych zadał mu pytanie dotyczące katastrofy smoleńskiej. Odpowiedź, jak widzieliśmy, zawierała bezprzykładnie kłamliwe oskarżenia pod adresem prezydenta Lecha Kaczyńskiego i dowódcy Tu-154M mjr. Arkadiusza Protasiuka. Sugeruje to, że faktycznie cała sprawa została ustawiona i bez względu na wolę dziennikarza został on użyty do realizacji z góry powziętego planu. Perfidia tego działania wstrząsnęła nawet wykorzystanym do tego celu dziennikarzem, który stanowczo odciął się od takich intencji.
Czy Putin może czegoś nie wiedzieć w sprawie katastrofy smoleńskiej?
- Przypomnijmy, że prezydent Putin w 2010 r. był przewodniczącym Państwowej Komisji Federacji Rosyjskiej badającej katastrofę smoleńską. To on, a nie pani gen. Tatiana Anodina, która zajmowała się jedynie techniczną stroną badań, podejmował ostateczne decyzje we wszystkich kwestiach związanych z tą sprawą. Nie ma więc wątpliwości, że jest też najbardziej kompetentnym w Rosji człowiekiem mającym wiedzę na temat treści zasadniczych dokumentów oraz tego, komu i w jakim kształcie je przekazano. Z pewnością dotyczy to tak wrażliwych materiałów, jak zapisy z kokpitu rozmów pilotów.
Całość wywiadu z Antonim Macierewiczem w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”
Źródło: Gazeta Polska
#kłamstwo smoleńskie
#Władimir Putin
#Antoni Macierewicz
Dorota Kania