Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Wiceminister Jarosław Zieliński: Policja to służba, nie władza

- Ktoś, kto wstępuje do policji, by mówiono do niego „panie władzo”, popełnia duży błąd. Policjant ma bowiem przede wszystkim służyć społeczeństwu. Tak pojęta służba eliminuje np.

omasz Hamrat/Gazeta Polska
omasz Hamrat/Gazeta Polska
- Ktoś, kto wstępuje do policji, by mówiono do niego „panie władzo”, popełnia duży błąd. Policjant ma bowiem przede wszystkim służyć społeczeństwu. Tak pojęta służba eliminuje np. zjawiska w rodzaju przekraczania uprawnień wobec zatrzymanych, gwarantuje, że policjanci nie dadzą się wykorzystać w roli politycznych prowokatorów, jak to miało miejsce podczas Marszów Niepodległości za rządów ekipy PO-PSL. Taka postawa zapewnia także sprawne, zorganizowane działania, czego dowody mieliśmy podczas Światowych Dni Młodzieży i szczytu NATO – mówi w rozmowie z "Gazetą Polską" wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński.

W tym roku Święto Niepodległości przebiegło wyjątkowo spokojnie. Nie było zamieszek, starć z policją. Jak udało się tego dokonać?
Tak jest od czasu, gdy władzę w Polsce sprawuje rząd Prawa i Sprawiedliwości. Dzisiaj państwo poprzez służby odpowiedzialne za porządek publiczny zapewnia bezpieczeństwo uczestnikom zgromadzeń, niezależnie od ich poglądów politycznych. Za czasów poprzedniej władzy często mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której część społeczeństwa była traktowana wrogo. Szczególnie przed takimi imprezami, jak Marsz Niepodległości w mediach mogliśmy usłyszeć słowa, które nigdy nie powinny paść z ust rządzących. Uczestników i organizatorów nazywano „faszystami”, przypisywano im cele, których tak naprawdę nigdy nie mieli, takie jak zakłócanie porządku publicznego czy wszczynanie burd. Ci ludzie chcieli po prostu publicznie zamanifestować swój patriotyzm. Za czasów koalicji PO-PSL niejednokrotnie służby działały w sposób stronniczy, a także nieprofesjonalny. Dochodziło do prowokacji, o niektórych z nich głośno było w mediach. A ówczesny szef MSWiA oraz komendant policji zapewniali, że działania policji były prawidłowe.

Czy obecnemu kierownictwu MSWiA udało się pociągnąć prowokatorów do odpowiedzialności?
To trudne. Takich dyspozycji nie wydawano pisemnie. Natomiast fakty i przebieg wydarzeń świadczą o nastawieniu ówczesnej władzy. Symbolem jest spalenie budki wartowniczej przy Ambasadzie Federacji Rosyjskiej. Ta sprawa nadal jest wyjaśniana, prowadzi ją suwalska prokuratura. Mamy nadzieję, że uda się ustalić jej rzeczywiste okoliczności oraz inspiratorów tego zdarzenia. Jeśli potwierdzą się informacje nagrane na „taśmach prawdy”, będzie to oznaczało, że w rządzie PO-PSL podejmowane były działania o charakterze przestępczym. Wszczynaniu awantur i zamieszkom sprzyjają manifestacje o przeciwstawnych poglądach, które odbywają się w bezpośredniej bliskości. Zgodę na zgromadzenia i przemarsze wydaje samorząd, a w przypadku stolicy prezydent Warszawy.

Jak w tym roku układała się współpraca z samorządem?
Jak powiedziałem, zgodę na zgromadzenia w Warszawie faktycznie wydaje prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Nie powinna ona wydawać zgody na zgromadzenia ze sobą ideologicznie skonfliktowane, których trasy mogą się krzyżować. Niestety Hanna Gronkiewicz-Waltz zdaje się nie dostrzegać tego problemu. W Warszawie zgłoszono 18 zgromadzeń, z czego odbyło się 15. Istniało zagrożenie, że może dojść do starć między uczestnikami różnych zgromadzeń. Przy rondzie de Gaulle’a, czyli na trasie Marszu Niepodległości, wydano zgodę na stacjonarną manifestację innemu organizatorowi. To stwarzało określone zagrożenie i wymagało wyjątkowych działań ze strony policji i służb porządkowych. Były prowadzone nie tylko podczas samych manifestacji, ale już dużo wcześniej. Policja nawiązywała kontakty z organizatorami, starała się w drodze dialogu doprowadzić do zachowań sprzyjających bezpieczeństwu. Policja prowadziła oczywiście odpowiednie własne działania, ale o tym nie chciałbym mówić, aby nie zdradzać metod pracy służb odpowiedzialnych za nasze bezpieczeństwo.

Nie tylko 11 listopada minął bezpiecznie. O sukcesie trzeba mówić także w kontekście Światowych Dni Młodzieży oraz szczytu NATO.
Odkąd przejęliśmy odpowiedzialność za państwo, jednym z naszych priorytetów było zabezpieczenie tych dwóch historycznych wydarzeń. Pielgrzymi, którzy przyjechali na ŚDM, wywieźli z Polski dobre wspomnienia, zobaczyli, że nasz kraj jest przyjazny i bezpieczny. Mogli skupić się na modlitwie, słuchaniu słów papieża, nie musieli z lękiem oglądać się za siebie i sprawdzać, czy coś im nie grozi. To byli przede wszystkim ludzie młodzi, którzy przez następne dziesięciolecia będą odgrywać ważną rolę w polityce, biznesie, nauce, kulturze i będą dobrze myśleć o Polsce. Będą chętnie do nas wracać, bo przyjęliśmy ich gościnnie i zapewniliśmy pełne bezpieczeństwo. To jest potężny kapitał. Oczywiście ten sukces nie byłby możliwy, gdyby nie szereg przedsięwzięć i środków uruchomionych właśnie w związku z tymi wydarzeniami. Myślę m. in. o przywróceniu kontroli na granicach, dzięki której udało się zatrzymać kilkaset osób i nie pozwolić im na wjazd do Polski, bo nie spełniały wymaganych warunków bezpieczeństwa. Były wśród nich nawet osoby poszukiwane przez organy ścigania. Ważnym elementem była również ustawa antyterrorystyczna, tak krytykowana przez opozycję. Przygotowaliśmy ten dokument w krótkim czasie, w ciągu kilku tygodni, gdy naszym poprzednikom zabrakło na to ośmiu lat. Pozwoliło to m. in. na wprowadzenie stopni alarmowych, które utrzymywały służby w stanie gotowości. Przepisy te umożliwiły również natychmiastowe wydalenie z Polski dwóch osób, co do których istniało podejrzenie związane z zagrożeniem terrorystycznym. W obu sprawach kluczem do sukcesu okazała się praca rozpoznawcza i prewencyjna. Warto zwrócić uwagę, że podczas ŚDM pomagali nam policjanci z innych krajów, m. in. z Włoch, Czech, Węgier, Hiszpanii, Rumunii i Niemiec. Ich obecność ułatwiała porozumienie między różnojęzycznymi uczestnikami a mundurowymi. Trzeba dodać, że policyjne centrum dowodzenia w Legionowie, w którym byli również delegaci z zagranicy, odegrało kluczową rolę, jeśli chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa na ŚDM. Oprócz tego cały czas blisko współpracowaliśmy w zakresie wymiany informacji z naszymi partnerami z UE.

Poprzednia władza jako głównych zadymiarzy przedstawiała kibiców sportowych. Jak ocenia Pan zachowanie prezydenta Jacka Jaśkowiaka, który zdecydował, że Poznań nie będzie dofinansowywał przejazdów autokarowych dla kibiców drużyn przyjezdnych? W efekcie będą oni w dużych grupach przemieszczać się przez centrum miasta. Może to prowadzić do zamieszek i starć z kibicami Lecha.
Za bezpieczeństwo takich imprez masowych, jak mecze, odpowiada głównie organizator. Policja wykonuje oczywiście swoje zadania. Trudno jest jednak obciążać budżet państwa oraz Policję tym, co należy do organizatora. Prezydentowi miasta powinno zależeć na tym, aby takie imprezy odbywały się bez incydentów i powinien on dołożyć wszelkich starań, aby pomóc w zapewnieniu bezpieczeństwa w trakcie ich trwania. Zorganizowany transport kibiców na stadion, w eskorcie policji, jest lepszym rozwiązaniem niż żywiołowe przemieszczanie się tych osób w dużej liczbie bez jakiejkolwiek kontroli. Dziwię się prezydentowi Poznania, że zrezygnował z tego rozwiązania. Kwoty, jakie miasto wydaje na takie działania są raczej niewielkie, a na bezpieczeństwie nie należy oszczędzać. Mogę tylko apelować do prezydenta Jaśkowiaka, aby zechciał uwzględnić te okoliczności.

Skoro już mówimy o kibicach, to jakiego finału doczekała się niechlubna akcja „Widelec”, kiedy to policjanci bezzasadnie katowali kibiców?
Ta akcja nigdy nie powinna mieć miejsca, była motywowana politycznie i inspirowana przez ówczesną władzę. Niestety mimo nieprawidłowości ze strony policji, które były szeroko opisywane przez prasę, prokuratura nie znalazła podstaw do postawienia zarzutów i stwierdzenia, że to były działania niezgodne z prawem. Wszystkie sprawy przeciwko policjantom zostały umorzone. Konsekwencje dyscyplinarne też nie zostały wyciągnięte, chociaż w stosunku do policji były bardzo poważne zastrzeżenia. Wszystko to jest jednak przedmiotem ponownych analiz prowadzonych przez Komendę Główną Policji. Mam nadzieję, że uda się nam to bardziej obiektywnie ocenić, choćby po to, aby wyciągnąć wnioski na przyszłość. Wznowienie ewentualnych postępowań karnych nie jest łatwe. Jednak wszyscy, którzy kierują działaniami służb mundurowych powinni otrzymać jasny komunikat, że tak postępować nie wolno, a za ewentualne przekroczenie uprawnień będą surowe kary.

Niemniej jednak wiele osób ma wrażenie, że kibice i policja to naturalni wrogowie. To wrażenie pogłębił Rafał Jankowski, szef NSZZ Policjantów na Śląsku, który zaprotestował przeciw chwaleniu przez polityków patriotyzmu kibiców. Ten sam lider związkowy krytykuje PiS za to, że byli milicjanci nie mogą być komendantami.
Związek zawodowy policjantów ma możliwość autonomicznego działania w granicach przysługującego mu prawa, niemniej jednak dziwią mnie wypowiedzi niektórych jego działaczy. Nie powinni podejmować prób blokowania potrzebnych w policji zmian. Mówię tu o odsunięciu ze stanowisk kierowniczych funkcjonariuszy, którzy wywodzą się z PRL, z Milicji Obywatelskiej. Do jakich celów była wykorzystywana tamta formacja i jakie były jej metody działania, każdy z nas doskonale wie. Skala jej upolitycznienia była nadzwyczajna. My nie ukrywaliśmy w swoim programie, że chcemy przeprowadzić takie zmiany. Dawni milicjanci mogą służyć w policji do czasu przejścia na emeryturę, nie wyrzucamy ich ze służby. Nie powinni oni jednak kierować już działaniami innych policjantów i podejmować decyzji związanych ze sprawami bezpieczeństwa w wolnej, niepodległej i suwerennej Polsce. Oczekujemy, że do końca roku osoby zaczynające służbę w MO przestaną pełnić stanowiska kierownicze. W polskiej policji 8,7 proc. obecnie czynnych funkcjonariuszy zaczynało służbę w Milicji Obywatelskiej. To jest już nieduża grupa, niecałe 3 tys. osób. Jednak jeśli spojrzymy na odsetek byłych milicjantów na stanowiskach kierowniczych – a ten wynosi 16,5 proc. – to widzimy, że ci funkcjonariusze byli przez ostanie 26 lat wciąż szczególnie promowani. To już nie powinno mieć miejsca w wolnej od ćwierćwiecza Polsce. Niektórzy związkowcy, kontestując zmiany, jakie przeprowadzamy, utrudniają także oczyszczenie policji z funkcjonariuszy SB, a tacy również zdarzają się jeszcze wśród policjantów.

Czy przez rok rządów PiS udało się zmienić myślenie społeczeństwa o policji? Z czasów PRL wynieśliśmy świadomość, że mundurowi potrafią być groźniejsi niż kryminaliści. Za czasów rządów PO-PSL takie przekonanie utwierdziło się w społeczeństwie.
Myślę, że się to w znacznym stopniu udało. Najlepszym dowodem, że polska policja i inne służby są postrzegane jako potrzebne i przyjazne jest uznanie po ŚDM. Takie zaufanie do policji i innych służb powinno być trwałe w życiu codziennym. Chcemy, aby działania policji służyły społeczeństwu, ludziom. Policja musi być dla ludzi i blisko ludzi, musi być przyjazna uczciwym obywatelom, a groźna dla przestępców. W ramach tego przywracane są posterunki policji, które masowo zamykano za poprzednich rządów. Przez 8 lat koalicja PO-PSL z 817 posterunków zostawiła ich tylko 399. Kolejnym elementem jest wzmocnienie roli dzielnicowych. Ponadto jest więcej patroli na ulicach. Im skuteczniejsze będą działania prewencyjne, tym mniej będzie przestępstw. Dobre rozpoznanie zagrożeń było jednym z warunków pełnego sukcesu podczas Światowych Dni Młodzieży. Spadła wtedy nawet liczba przestępstw pospolitych. W kulminacyjnych dniach ŚDM, mimo wielkiej rzeszy gości, którzy przyjechali do naszego kraju, doszło do nawet dziesięciokrotnie mniejszej liczby przestępstw. To jest sukces prewencji.
Kolejnym ważnym elementem jest Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa – ważne narzędzie, którego zazdroszczą nam już nawet inne kraje. Obywatele mogą zgłaszać zagrożenia, a policja je odnotowuje, weryfikuje oraz eliminuje. To bardzo nowoczesne rozwiązanie, które doskonale się sprawdza. Można powiedzieć, że to społeczeństwo wyznacza zadania dla policji, wskazując miejsca niebezpieczne, gdzie potrzebna jest interwencja czy większa liczba patroli. Od początku funkcjonowania programu mamy już ponad 130 tys. zgłoszeń, a przecież Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa to instrument nowy, ma zaledwie 2 miesiące. Wielokrotnie powtarzałem, że nawet najlepiej zorganizowana policja, chociaż wie dużo, nie wie jednak wszystkiego. Społeczeństwo zawsze wie coś jeszcze i warto, aby się tym podzieliło z policją. Im większe zaufanie obywateli do policji, tym lepsze efekty jej działań.

 



Źródło: Gazeta Polska

#policja #Jarosław Zieliński

Magdalena Złotnicka,Jan Przemyłski