Jak pokazują dane statystyczne, w 2015 r. głównymi rynkami eksportowymi dla Polski były Niemcy (27,1 proc. eksportu), Wielka Brytania (6,7 proc.), Czechy (6,6 proc.), Francja (5,5 proc.), Włochy (4,8 proc.) oraz Holandia (4,4 proc.). W szóstce największych importerów polskich towarów brakuje Rosji, która była tam jeszcze rok temu. Znacznie większym partnerem handlowym dla Polski są liczące 10,3 mln mieszkańców Czechy niż czternastokrotnie liczebniejsza od nich Rosja.„W 2015 r. wartość polskiego eksportu do Niemiec (naszego głównego partnera handlowego) wyniosła 48,7 mld euro. Do Rosji wyeksportowaliśmy towary warte zaledwie 5,1 mld euro” – czytamy w raporcie przygotowanym przez ZPP.
Potwierdza to profil i kondycja rosyjskiej gospodarki, która notuje spadki PKB, a dochód per capita lokuje ją mniej więcej w piątej dziesiątce gospodarek na świecie.– Gdy przeanalizujemy wartość polskiego eksportu w 2015 r., zrozumiemy, że nie może być mowy o traceniu wielkich, gigantycznych wręcz rynków zbytu na Wschodzie, bo one po prostu nie istnieją – mówi Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP.
Żeby gdzieś sprzedawać, ktoś musi mieć pieniądze, by kupować. A statystyczny Rosjanin ich nie ma – jest czterokrotnie biedniejszy od Polaka. Rosja nie jest żadnym „wielkim rynkiem zbytu”. Nawet przed wojną z Ukrainą była to gospodarka wielkości Hiszpanii. Teraz zaś skurczyła się do rozmiarów gospodarki Meksyku.– Gdybyśmy zaś odjęli przychody z ropy i gazu, z których zwykły Iwan ma bardzo małe lub wręcz żadne pożytki, wówczas Rosja wylądowałaby w grupie najbiedniejszych krajów świata w okolicach 80.–100. miejsca – przekonuje Kaźmierczak.