Najtrudniej jest z młodzieżą, a zwłaszcza z młodymi wojownikami i pasterzami stad krów. Oni nie liczą się z nikim. Ani z wodzami klanu, ani ze swoimi rodzicami, ani z rodzeństwem, ani z gośćmi w wiosce. Są brutalni, wrogo nastawieni do wszystkich i wojowniczy. To oni przejmują kontrolę nad sytuacją, gdziekolwiek pojawią się w grupie. Wówczas ich zachowanie wykracza poza granice przyzwoitości, a chwilami nawet moralności, która nie istnieje dla nich w ramach tego, jak my ją pojmujemy – mówi misjonarz w Sudanie Południowym, jezuita, o. Tomasz Nogaj w rozmowie z Sabiną Treffler („Codzienna”).
Od stycznia jest ojciec na misji w wiosce Akol Jal, kilkanaście km od jednego z największych miast Sudanu Południowego – Rumbek. Przyszło ojcu pełnić misję w surowych warunkach, w których prawie wszystko, co jest stworzone, to efekt pomysłowości i ciężkiej pracy człowieka. Jak wygląda codzienność mieszkańców najmłodszego państwa chrześcijańskiego na świecie?
Pełnimy misję na terenie, gdzie dwa różne klany, mieszkające po obu stronach farmy, mają ze sobą nieustanne porachunki i toczą walki. Odwet jest niejako wpisany w ich codzienność. Co dotyczy nas, to mamy dobre relacje z ludnością lokalną z Akol Jal. Pracujemy z kobietami i z dziećmi, bowiem mężczyzn tu wielu nie ma. Są „gdzieś na wojnie”. Pracujemy wśród ludzi z największego w Sudanie Południowym plemienia Dinka, którzy głównie zajmują się hodowlą bydła. Z myślą o nich i ich trybie życia utworzyliśmy projekt Multi-Educational & Agricultural Jesuit Institute of South Sudan. Dotyczy on rolnictwa, leśnictwa ze szkółkarstwem oraz hodowli zwierząt (głównie bydła) w nieco zmodyfikowany, bardziej nowoczesny sposób niż tylko wypas bydła w tradycyjnym stylu. W ramach programu prowadzimy bezpośrednią pracę duszpasterską podczas różnego rodzaju kursów dla miejscowej ludności. Mimo że trwająca od pół roku wojna zatrzymała w kraju praktycznie wszystko, powoli ruszamy do przodu. Nasza misja jest teraz oazą na pustyni.
Jakie są główne trudności pełnienia misji w Sudanie Południowym? Czy jest to bariera kulturowa? Czy zmaganie się z brakiem wszystkiego?
To przede wszystkim mentalność Dinków, która jest inna od naszej, gdyż są to ludzie agresywni i wyniośli. Próbujemy wszelkich możliwych sposobów na zawiązanie przyjaznych stosunków zarówno z wodzami wioski Akol Jal, jak i z jej mieszkańcami. Najtrudniej jest z młodzieżą, a zwłaszcza z młodymi wojownikami i pasterzami stad krów. Oni nie liczą się z nikim. Ani z wodzami klanu, ani ze swoimi rodzicami, ani z rodzeństwem, ani z gośćmi w wiosce. Są brutalni, wrogo nastawieni do wszystkich i wojowniczy. To oni przejmują kontrolę nad sytuacją, gdziekolwiek pojawią się w grupie. Wówczas ich zachowanie wykracza poza granice przyzwoitości, a chwilami nawet moralności, która nie istnieje dla nich w ramach tego, jak my ją pojmujemy. Postępują, jakby nic nie istniało poza nimi, ich pomysłami i chwilą, którą żyją. Stają się wulgarni, poniżający i wyśmiewający wszystko i wszystkich. Ci, którzy mają karabiny, straszą młodszych i mniejszych od siebie.
Mężczyźni bardzo powoli przekonują się do obecności kawaja, czyli „białych misjonarzy” na ich terenie. Cały czas staramy się łamać stereotypy i zaprzyjaźnić. Choć to trudna sprawa. Mamy tutaj samochód z paką. To jedyny środek transportu na odcinku kilkunastu km z Akol Jal do Rumbek. Podczas naszych wypraw ze wsi do miasta wszyscy chcą wejść na samochód, ale zabrać możemy tylko 12 osób. W pierwszej kolejności zabieramy kobiety w ciąży, chorych i dzieci. Nie zabieramy ludzi z bronią. A jednak pierwsi wskakują właśnie oni. Kilkakrotnie zdarzyło się, że rozgniewani strzelali potem w kierunku odjeżdżającego samochodu.
W ubiegłym tygodniu tuż za płotem misji doszło do strzelaniny. I jak wskazywał ojciec w swoich relacjach w internecie, nastroje w ostatnich dniach się zaostrzyły. Boi się ojciec o swoje życie?
Strzelanina była poważna. Dobrze, że zdążyliśmy się schować. Kule tylko świstały ponad naszymi głowami. Dużo się tu uczę. Nie boję się umrzeć. Jednak martwię się o moich tłumaczy, bowiem jeden ma troje dzieci, a drugi czworo.
Cały wywiad ukazał w „Gazecie Polskiej Codziennie”
fot.: arch. - powrót z Akol Jal do Rumbek
fot. arch.
fot.: arch. - dzieci z wioski Akol Jal z bębnami
fot.: arch. - o. Nogaj z Akot, dziewczyną z plemienia Dinka
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Sabina Treffler