Berlin nie chce drażnić Putina
Nie trzeba być specem od obronności, by stwierdzić, że za sprawą neoimperialnej polityki Rosji sytuacja bezpieczeństwa w Europie w ciągu ostatnich lat uległa diametralnej zmianie. Logiczne wydaje się więc dostosowanie do pojawiających się nowych zagrożeń i wyzwań.
Mówiąc kolokwialnie, kijem uda się odstraszyć co najwyżej natrętnego psa sąsiada, a nie agresora, który od lat prowadzi hybrydową wojnę z Zachodem, o tej konwencjonalnej z Ukrainą nie wspominając. Konieczne są zwiększanie budżetów obronnych w krajach członkowskich NATO, rozwój poszczególnych armii i pozyskiwanie nowoczesnego sprzętu. Oczywista oczywistość. Tymczasem Niemcy nadal są zaślepione możliwym powrotem do współpracy z Rosją i najzwyczajniej w świecie nie chcą drażnić Putina jakimś tam uzbrojeniem czy większym budżetem obronnym. Wydaje się, że jeżeli szef NATO nie przejdzie od próśb do żądań, idąc szlakiem wyznaczonym m.in. przez Donalda Trumpa, niewiele w tej kwestii się zmieni. Berlin nie raz pokazał, że dużo mówi, a robi mało. Niemcy się cieszą i Władimir Putin też, bo tym samym nie zamykają sobie drogi do wznowienia dyplomacji. I to być może już niedługo.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
