10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Atakują prezydenta za weta, których nie ma... "Koalicjo, chcesz zmian, to je uchwal!"

Politolog dr hab. Bartłomiej Biskup rozmowie z portalem niezalezna.pl podsumował kampanię prezydencką w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Rzucił również nieco światła na to, dlaczego obóz rządzący tak histerycznie zaczął atakować prezydenta Andrzeja Dudę i o czym Polacy rozmawiali przy świątecznym stole. Zdradził również, jakich kolejnych kroków spodziewałby się po kandydatach dwóch największych sił politycznych w Polsce na kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi.

Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki wraz z prezydentem Andrzejem Dudą
Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki wraz z prezydentem Andrzejem Dudą
Sztaby wyborcze R. Trzaskowskiego i K. Nawrockiego - x.com

 

Jak ocenia Pan pracę sztabowców Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego przed Świętami Bożego Narodzenia: dobrze wykorzystali czas spotkań Polaków przy świątecznych stołach?

Rozmowy przy świątecznych stołach niestety na pewno dotyczyły też polityki. Mam jednak nadzieję, że nie aż w takim dużym stopniu. Polacy zazwyczaj rozmawiają po pierwsze o sprawach rodzinnych, a po drugie o tym, co jest im najbliższe i dla nich ważne. Ze wszystkich badań wynika, że najczęściej podnoszone są tematy kosztów życia, kolejek do lekarzy i funkcjonowania systemu ochrony zdrowia. Zapewne w tym roku dotyczyło to lokalnych epidemii grypy. Oczywiście Polacy rozmawiają też o radościach oraz o tym, co słychać w rodzinie, niemniej jednak to, co ich martwi, również znajduje odbicie w rozmowach. 

Polityka również pojawia się przy świątecznym stole w tym kontekście. Jest jednak raczej czynnikiem irytującym. Dotyczy to obu obozów politycznych, które na co dzień zwalczają się wzajemnie, walczą ze sobą. Badania wskazują, że ich reprezentanci po prostu Polaków wkurzają i są obwiniani za chaos, gdy każdy z nich ma swoją wersję polityki i prawa. To wszystko składa się na poczucie bardzo małej stabilności, dlatego polityka mogła być - jak przypuszczam - jakimś tematem rozmów przy stole.

Trochę mnie Pan zdziwił. Rok temu tuż przed Świętami Bożego Narodzenia miało miejsce siłowe wejście do TVP. Podejrzewam, że wszyscy, którzy to obserwowali, raczej ze zdumienia przecierali oczy widząc, co się dzieje. To było coś niespotykanego wcześniej. W tym roku z kolei tuż przed Świętami miał z kolei miejsce zamach na jarmark świąteczny w Magdeburgu. Spodziewałam się, że to raczej sprowadziło rozmowy na temat zagrożeń płynących z imigracji, równocześnie to nie było coś, co Polaków dotknęło bezpośrednio. Dlatego oczekiwałam, że sztabowcy obu kandydatów wykorzystają ten pozorny spokój do podbicia rozmów o swoich kandydatach.

Do zamachów jesteśmy już nieco przyzwyczajeni. To, co stało się w Niemczech, ma już przecież swoją historię, związaną z takim, a nie innym składem społeczeństwa w tym państwie. Niewiele zresztą było wiadomo o samym zamachowcu, pojawiały się o nim sprzeczne informacje. Mógł to być po prostu szaleniec, który zadziałał po prostu w jakimś amoku. Ponoć był to przecież lekarz - imigrant, który w Niemczech mieszkał od lat, pracował na rzecz lokalnej społeczności i nie był kimś, kto jedynie pobiera zasiłek i nic nie robi. Jednak nawet pomimo tak zdumiewających doniesień o sprawcy, zamachy rzeczywiście mogły nam trochę spowszednieć, dlatego niekoniecznie atak w Magdeburgu wszedł na tapet świątecznych dyskusji. 

Co do kampanii prezydenckiej, to nie stwierdziłbym, że sztabowcy nie wykorzystali tego czasu - powiedziałbym raczej, że oni wykorzystują już wszystko, co się da. Podejrzewam, że to raczej były ich świadome decyzje, żeby w tym świątecznym czasie nie epatować tak polityką, która towarzyszy nam na co dzień i którą wszyscy są już zmęczeni. Myślę, że nieco rozrywki przy wigilijnych stołach dostarczył Ryszard Petru, który w wigilijny poranek zasiadł w Biedronce na kasie. Traktowałbym to zresztą bardziej w charakterze ciekawostki niż powodu do dyskusji.


Jeden z kandydatów podzielił się jedną rodzinną fotką świąteczną i zamilkł na dwa dni.

Drugi zaś nieco śmielej dokumentował swój sposób na Boże Narodzenie.

Chwilę później dzięki jego aktywności ruszyła lawina memów. Trudno jednak nie zgodzić się, że "memoza" bardziej angażuje internautów i na dłużej zostaje w pamięci niż poważne wystąpienia i normalność bliska większości Polaków. Który z kandydatów ostatecznie lepiej w Pana ocenie wyjdzie na swojej bożonarodzeniowej aktywności w internecie?

Myślę, że to wszystko nie będzie miało większego znaczenia. Nazwałbym je raczej pewnymi "przebłyskami", "mgnieniami" tej kampanii, które jak szybko zostały wykorzystane, tak szybko zostaną zapomniane. Widać, że obaj kandydaci nie epatowali wyborców w te święta. Może właśnie dlatego, że z badań wychodzi, że Polscy są ogólnie zmęczeni sytuacją w kraju.

W tym kontekście stabilniej zachował się Nawrocki, który konsekwentnie trzymał się postanowienia, żeby postawić na powagę Święta Bożego Narodzenia i na to, że skoro każdy spędza ten czas z rodziną, to z wyborcami spotka się po nich. 

Trzaskowski uznał z kolei świąteczny czas za odpowiedni moment, by użyć sprawności fizycznej jako pewnego odniesienia do Nawrockiego, który wcześniej w kampanii wykorzystywał akcenty dotyczące kultury sportowej. Trzaskowski też chciał pokazać w ten sposób, że jest wysportowany. Nie szarżował jednak w internecie o wiele częściej niż Karol Nawrocki. 


Rozmawiałam z Panem ostatnio pod koniec listopada, kiedy zarówno Rafał Trzaskowski, jak i Karol Nawrocki zostali oficjalnie przedstawieni jako kandydaci popierani przed dwie największe siły polityczne w Polsce. Wtedy mówił Pan, że na razie Karol Nawrocki musi dać się wyborcom poznać i że nie wiadomo, jaką kampanię będzie prowadzić i jaki kierunek obierze. Na podstawie tego, co zdarzyło się przez ostatnich sześć tygodni można już skonkretyzować przewidywania?

Z moich obserwacji wynika, że ta kampania jeszcze nie zmieniła fazy i ciągle nie wyszła poza konieczność zapoznania się z kandydatem. Aby tutaj cokolwiek się zmieniło, trzeba by przedstawić coś quasi-programowego, np. hasła, z którymi  Nawrocki idzie do wyborów. Jeszcze tego u niego nie widzimy, natomiast Trzaskowski już coś w tej materii zaprezentował - o dziwo hasła o charakterze konserwatywnym typu "polski przemysł", pasujące do kandydata prawicy. Nawrocki jeszcze tego nie zrobił. Nie wiadomo, czy po prostu czeka na lepszy moment z ich prezentacją czy też jeszcze nie ma ich opracowanych. Dlatego uważam, że jego kampania prezydencka jest jeszcze w tej samej fazie - kandydat daje się ludziom poznać. Okres świąteczny też nie sprzyja aktywności politycznej, dlatego jest to być może słuszne rozumowanie, by poczekać z dalszymi krokami. Myślę, że po 6 stycznia kampanie obu kandydatów wrócą na swoje tory.

Prezydent Andrzej Duda poparł niedawno Karola Nawrockiego jako kandydata: zaprosił go do Pałacu Prezydenckiego na spotkanie i powiedział o nim, że "jesteśmy ludźmi o tych samych poglądach - to samo jest dla nas ważne jeśli chodzi o Polskę". Powtórzył ten przekaz w rozmowie z mediami tuż przed Świętami.

Nie trzeba było długo czekać na reakcję. Politycy koalicji szybko wzięli Andrzeja Dudę na celownik w kwestii nowelizacji ustawy o sporcie. Czy uprawnionym jest założenie, że to element pewnej strategii wyborczej na rzecz Karola Nawrockiego?

Jaką rolę będzie chciał odegrać prezydent Duda w tej kampanii - to duże zagadnienie. Nie wyobrażam sobie, żeby w jakiś sposób nie pomógł Karolowi Nawrockiemu, jeżeli jest częścią jego obozu politycznego - a deklaruje się, że jest. Prezydent wielokrotnie, pomimo pewnych różnic, podkreślał, że wywodzi się z Prawa i Sprawiedliwości i nie odżegnuje się od niego.

Jest poza tym politykiem konserwatywnym. Mając do wyboru takich, a nie innych kandydatów, musi w wyborach odegrać jakąś rolę - nie tylko z punktu widzenia prawicy, ale i z punktu widzenia Nawrockiego. Jego deklarację oceniam jako pierwszy akcent poparcia dla Karola Nawrockiego. Trzeba też podkreślić, że Andrzej Duda jako polityk wraca w tej chwili do łask sondażowych. Jego sondaże są dosyć dobre, na pewno lepsze niż były ostatnio. Tak zwykle jest, gdy zaczyna działać zasada kontry: jeśli rząd jest z nieco innej opcji politycznej, to Polacy stawiają na równowagę i zaczynają popierać prezydenta stanowiącego przeciwwagę. Taka sytuacja ma zagwarantować balans: prezydent ma zazwyczaj stopować złe decyzje rządu.

To dzięki kierunkowi polityki obecnego rządu Andrzejowi Dudzie skoczyły notowania. Ma to rzecz jasna znaczenie dla Karola Nawrockiego. Konsekwentne poparcie Andrzeja Dudy dla Karola Nawrockiego będzie moim zdaniem atutem tego ostatniego. O ile się nie mylę, to spotkanie w Pałacu Prezydenckim i deklaracja w mediach ze strony Prezydenta RP to pierwszy krok Andrzeja Dudy do udziału w kampanii Nawrockiego na kolejnych etapach.

A to oznacza, że obóz rządzący, by osiągnąć konieczną w tym starciu polaryzację elektoratu, będzie musiał podzielić siły na atakowanie i Karola Nawrockiego, i Andrzeja Dudy.

Ataki na prezydenta są na porządku dziennym pomimo tego, że Andrzej Duda statystycznie rzadko szafuje wetem - w zasadzie tylko w sprawach światopoglądowych i dotyczących sądownictwa. Weto prezydenckie, najmocniejsze narzędzie, którym dysponuje Głowa Państwa, zostało użyte w tym roku tylko trzy razy. 

Zawsze powtarzam, że jest to wytrych koalicji rządzącej używany z myślą o wyborach prezydenckich, która startuje z przekazem: "wybierzcie naszego prezydenta, to nam nie będzie wetować". Ale ten obecny też przecież nie wetuje! Po prostu trzeba więcej uchwalać, jeśli się chce zmian. Ustawy gospodarcze nie zostały zawetowane. Nowelizacja ustawy o sporcie koniec końców została zaś skierowana do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli prewencyjnej, ale nawet skierowanie podpisanych już ustaw do kontroli następczej Trybunału Konstytucyjnego jest obecnie  powodem do ataku! A przecież taka ustawa wchodzi w życie tak czy siak, jeśli kontrola jest następcza. Zresztą równie dobrze z takim wnioskiem do TK może wystąpić przecież grupa 15 posłów. Dlatego moim zdaniem to jest tylko taka opowieść na potrzeby kampanii prezydenckiej o tym, jak to rzekomo prezydent nie podpisuje ustaw, żeby wybrać kandydata koalicji rządzącej. 

Andrzej Duda jest atakowany i będzie atakowany, więc moim zdaniem już mu to nie robi różnicy, ale dla koalicji rządzącej oznacza to, że będzie musiała nasilić ataki na urzędującego prezydenta. Być może będzie go chciała też "skleić" z Nawrockim mówiąc, że "Duda to wszystko zepsuł, zrujnował TK i sądownictwo, a teraz popiera Nawrockiego, który jako prezydent będzie robił to samo”.
 

 



Źródło: niezalezna.pl

#Andrzej Duda #Rafał Trzaskowski #Karol Nawrocki

Joanna Grabarczyk