Gdy tylko rumuński Sąd Konstytucyjny unieważnił wybory prezydenckie, zarzucając zwycięskiemu w pierwszej turze kandydatowi Calinowi Georgescu korzystanie z rosyjskich botów w kampanii, KO uderzyła w PiS za pomocą bardzo podobnie skonstruowanych zarzutów.
Georgescu miały promować liczne konta na TikToku, a PiS ataki hakerskie w 2023 r. Fakt, że ówczesne przekazy tak naprawdę miały wystraszyć i zniechęcić wyborców, został totalnie przemilczany. Za akcją wymierzoną w zwycięzcę rumuńskiej pierwszej tury stała lokalna odnoga europejskiej chadecji, tej samej, którą w PE reprezentuje PO. Najpierw dokonano prowokacji w kampanii, a potem wykorzystano ją przeciw oponentom. Czy tak ochocze korzystanie z rumuńskiego chaosu przez nasz rząd jest groźbą pod adresem PiS? A może również przyznaniem się do winy w sprawie wrzutek z zeszłego roku?