Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Scenariusz rumuński w Polsce? Kuczyński dla Niezalezna.pl: Chodzi o to, by wygrał "słuszny" kandydat

- Używanie kwestii rzekomych kontaktów z Rosją może służyć działaniom niekoniecznie zgodnym z prawem wyborczym pod hasłem obrony demokracji lub państwa przed ingerencją zagraniczną - powiedział Grzegorz Kuczyński w rozmowie z portalem Niezalezna.pl. To komentarz do kolejnych doniesień o "tropie rosyjskim" mających rzekomo uzasadniać decyzję o unieważnieniu przez Sąd Konstytucyjny pierwszej tury wyborów prezydenckich w Rumunii. Czy w Polsce, w której już wprost i marszałek Sejmu, i członek PKW, mówią o opcji nieuznania ważności wyborów, także możliwy jest scenariusz rumuński? Przypomnijmy, że Koalicja 13 Grudnia już próbuje nieudolnie łączyć Karola Nawrockiego - poprzez jego rzekome związki z Olgierdem L. - z Rosją.

Sąd Konstytucyjny unieważnił wybory prezydenckie dwa dni przed drugą turą
Sąd Konstytucyjny unieważnił wybory prezydenckie dwa dni przed drugą turą
screenshot - Digi24

W Rumunii nie cichną echa decyzji Sądu Konstytucyjnego o unieważnieniu wyborów prezydenckich, która zapadła - ku zaskoczeniu wszystkich, łącznie z dużą częścią klasy politycznej - na dwa dni przed drugą turą i w chwili, gdy trwało już głosowanie Rumunów poza krajem (w wyborach prezydenckich diaspora ma na głosowanie trzy dni). Nie był to jednak pierwszy szok w ciągu ostatnich tygodni.

24 listopada pierwszą turę wyborów prezydenckich niespodziewanie wygrał skrajnie nacjonalistyczny i szerzej mało znany kandydat niezależny Calin Georgescu, a z wyścigu prezydenckiego całkowicie wypadł jego faworyt, premier i szef socjaldemokracji (PSD) Marcel Ciolacu. Do drugiej tury zakwalifikowała się bowiem kandydatka centroprawicy Elena Lasconi.

Dwa dni później Rumunów znowu czekał szok – Sąd Konstytucyjny zarządził ponowne przeliczenie głosów w pierwszej turze, co wywołało sceptycyzm ekspertów, ponieważ skarga, będąca podstawą tej decyzji, wywoływała wątpliwości formalno-prawne.

Tego samego dnia Naczelna Rada Obrony Narodowej (CSAT) po specjalnej naradzie oznajmiła, że jeden z kandydatów (Georgescu) miał korzystać z nieuczciwych przewag podczas kampanii na TikToku, a infrastruktura wyborcza stała się obiektem ataków cybernetycznych.

Kolejne wstrząsy przyszły w następnym tygodniu po przeprowadzonych w międzyczasie, 1 grudnia, wyborach parlamentarnych. Sąd Konstytucyjny ostatecznie uznał wyniki pierwszej tury, nie zmieniając ich, ale za to dwa dni później prezydent odtajnił dokumenty służb z posiedzenia CSAT, które rzuciły poważne podejrzenia w sprawie możliwych nadużyć w trakcie kampanii Georgescu, ukrywania danych o jej finansowaniu oraz możliwego wsparcia ze strony "aktora państwowego", w domyśle - Rosji. Po kolejnych dwóch dniach zapadła decyzja o unieważnieniu wyborów, która wywróciła rumuńską politykę do góry nogami.

"Te wybory zostały ukradzione"

Operacja pod hasłem "Rosjanie wpłynęli na wybory, więc je unieważniamy" sama jednak nosiła znamiona gigantycznej dezinformacji. "Financial Times" donosił np., że w Rumunii zatrzymano grupę najemników "przypominających wagnerowców". Jak wynikało z relacji liberalnych mediów - grupa miała składać się ze zwolenników Georgescu. Podejrzane 20 osób zostało początkowo oskarżone o planowanie wszczęcia zamieszek w kraju. Po kilku dniach medialnej farsy sąd - z braku jakichkolwiek dowodów - nakazał ich zwolnić.

Używanie kwestii rzekomych kontaktów z Rosją, nie zawsze uzasadnionych, może służyć działaniom niekoniecznie zgodnym z prawem (choćby wyborczym) pod hasłem obrony demokracji lub państwa przed ingerencją zagraniczną. W tym wypadku, zagrożeniem rosyjskim. Pojawia się groźba wykorzystywania "tropu rosyjskiego" (argumentum ad Moscoviam) do wewnętrznej politycznej rozgrywki

– skomentował doniesienia w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Grzegorz Kuczyński.

Wcześniej Kuczyński, komentując wydarzenia w Rumunii podczas spotkania w pokoju "Polsce Wierni" na platformie X, podkreślił, że "to niepokojący sygnał dla Polski, ale i całej Unii Europejskiej".

Powiem brutalnie i szczerze: te wybory zostały ukradzione

– podkreślił ekspert.

- To nie ma znaczenia, że kandydat, który wygrał pierwszą turę i miał szansę na wygraną w drugiej był kandydatem zdecydowanie prorosyjskim i antyzachodnim - w końcu żyjemy w kraju demokratycznym

- podkreślił Kuczyński. Zaznaczył przy tym, mimo że nie zgadza się z poglądami Georgescu, które negują bliską współpracę z NATO i USA, to nic nie wskazywało na to, że zostały złamane zasady demokracji podczas głosowania.

Przypomniał, że Rumunia jest krajem demokratycznym należącym do takich gremiów jak Unia Europejska, czy NATO. - Calin Georgescu to był w dużej mierze kandydat antysystemowy. Podstawy, na których unieważniono wybory, są skandaliczne - tłumaczył.

Cała ta sytuacja jest bez precedensu w historii europejskiej wspólnoty i może stać się punktem zwrotnym - unieważniono wybory nie na podstawie tego, że były fałszowane wyniki, ale dlatego, że na ich wynik mogły mieć wpływ media społecznościowe, a konkretnie jedna z platform

– powiedział Kuczyński.

Wygrać ma "słuszny" kandydat

Decyzja rumuńskiego sądu zakłada, że cały proces wyborczy ma zostać powtórzony.

- Zaryzykuję taką tezę, że powodem nie było to, że człowiek, który mógł wygrać wybory to polityk uważany za prorosyjskiego. Od początku chodziło o to, że do drugiej tury nie wszedł kandydat partii rządzącej - postkomunistycznych socjaldemokratów

- podkreślił Kuczyński. Przypomniał, że w pierwszej turze Cialacu minimalnie wyprzedziła kandydatka opozycyjnej centroprawicy Elena Lasconi.

- Moim zdaniem w całej tej aferze chodzi o to, żeby powtórzyć te wybory i dać szansę, by "słuszny" kandydat partii rządzącej wszedł do drugiej tury. Najpewniej będzie tak, że jego rywalem w drugiej turze będzie kandydat nacjonalistycznej AUR

- dodał.

 

 

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP

#Rumunia #wybory prezydenckie

Sabina Treffler,Grzegorz Wierzchołowski