"Ta groźba w ustach Hołowni zabrzmiała jak kiepski żart. Jednak powtarzana przez Ryszarda Kalisza wpisuje się, niestety, w ten ciąg zdarzeń powtarzających się od 13 grudnia 2023 roku, kiedy to koalicja wielokrotnie złamała Konstytucję oraz prawo i zasady praworządności. Nie można przechodzić obok tych słów obojętnie. Dobrze byłoby, gdyby Kalisz dokładnie wytłumaczył, co ma na myśli" - mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Marek Ast z Prawa i Sprawiedliwości, komentując dzisiejszą wypowiedź członka PKW.
Związany z obozem rządzącym serwis Onet poinformował, że rząd chce zmienić prawo tak, aby to nie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, ale Izba Pracy decydowała o ważności przyszłorocznych wyborów. Zmiana ma niewielkie szanse, bo raczej nie spotka się z akceptacją prezydenta Andrzeja Dudy.
Niemniej, politycy koalicji 13 grudnia (oraz środowisko im sprzyjające) od pewnego czasu stara się poszukiwać różnych metod, by ostatecznie "domknąć system" i osadzić w Pałacu Prezydenckim swojego człowieka.
"Co stałoby się, jeśli Sąd Najwyższy nie uznałby ważności wyborów prezydenckich?". O taką ewentualność pytany był dzisiaj w TOK FM Ryszard Kalisz, członek Państwowej Komisji Wyborczej.
– Marszałek Sejmu wtedy jako prezydent, to, że pani prezes Manowska nie powołała właściwego składu do uznania ważności wyborów, jest zarówno deliktem konstytucyjnym, jak i przestępstwem (…). Dokonuje się na wniosek marszałka odpowiednich działań. Są kwestie odpowiedzialności konstytucyjnej, są kwestie odpowiedzialności karnej. (…) Przez te trzy miesiące marszałek Sejmu musi (…) doprowadzić do tego, że władza wykonawcza, w tym przypadku prezydent zastępowany przez marszałka Sejmu, mimo że on jest ustawodawczą, wraz z rządem dokona odpowiednich zmian, również ustawowych i on podpisuje ustawy
"Gdybyśmy poszli tym tokiem rozumowania - mogłoby się okazać nagle, że i wyboru parlamentarne były nieważne, bo ich ważność uznała właśnie ta izba. Do wyborów prezydenckich takie prawo nie wejdzie w życie, bo mamy tu już jasne stanowisko prezydenta, że tego typu zmian nie zaakceptowałby. Nie widzę takiego zagrożenia. Raczej jest to właśnie stwarzanie wrażenia, że gdyby coś nie potoczyło się po myśli koalicji 13 grudnia, mogłoby dojść do unieważnienia wyborów. Pytanie - w jaki sposób? Nie ma organu w tym momencie, w państwie polskim, który w obliczu przeprowadzonych wyborów, jeżeli wszystko odbyłoby się zgodnie z literą prawa - by te wybory unieważnił"