- Społeczeństwo poczytuje aferę hejterską jako awanturę między sędziami. My mamy zajmować się sądzeniem, ludzkimi sprawami, a nie samymi sobą - mówi nam sędzia Anna Gąsior-Majchrowska, rzeczniczka stowarzyszenia Prawnicy dla Polski.
Niezalezna.pl: Po rozebraniu z medialnych publikacji, do czego sprowadzała się tzw. afera hejterska?
Anna Gąsior-Majchrowska, Sędzia Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim (Prawnicy dla Polski, Sędziowie RP): Obserwuję te doniesienia medialne od pięciu lat. I widzę, że tak zwana afera hejterska to medialna kreacja.
3 grudnia, podczas posiedzenia immunitetowego sędziego Jakuba Iwańca przed Izbą Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego okazało się, że wszystkie te doniesienia medialne całkowicie rozmijają się z rzeczywistością procesową.
Mimo to prokuratura zamierza postawić zarzuty sędziemu Iwańcowi. I nie tylko.
Jestem karnistą od wielu lat i uważam, że stanowisko obrony sędziego Iwańca wobec prokuratury było miażdżące. Orzekający w tej sprawie sędzia Wiesław Kozielewicz litościwie odroczył posiedzenie, by prokuratura mogła ustosunkować się do ustnej wypowiedzi obrońców, którzy punkt po punkcie przedstawili stanowisko w odniesieniu do zarzutów.
Nie mamy do czynienia z faktycznymi podstawami do skierowania wniosku o wydanie uchwały zezwalającej na pociągnięcie do odpowiedzialności, tylko z wykreowaną otoczką, która miała uderzyć między innymi w sędziego Jakuba Iwańca, ale też sędziów Przemysława Radzika czy byłego wiceministra sprawiedliwości sędziego Łukasza Piebiaka.
W czasie, kiedy był w resorcie sprawiedliwości, zostały podjęte działania mające na celu zreformowanie tego wymiaru. Szukano rozwiązań, by przybliżyć sąd obywatelowi, by nie czekał latami na sprawiedliwość. A to nie było w smak wielu środowiskom.
Społeczeństwo poczytuje to jako awanturę między sędziami. My mamy zajmować się sądzeniem, ludzkimi sprawami, a nie samymi sobą.
Dojdzie do uchylenia immunitetu sędziemu Iwańcowi?
Sędzia Kozielewicz może podjąć uchwałę zezwalającą na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sędziego Iwańca, choć taka decyzja dalej nie będzie przesądzać, czy miała miejsce jakakolwiek afera hejterska. Przesądzenie o winie będzie domeną ewentualnego postępowania karnego. Samo zezwolenie na pociągnięcie do odpowiedzialności nie będzie równoznaczne z uznaniem sprawstwa i winy.
Prokuratura pokazała cały materiał dowodowy, na podstawie którego będzie chciała pociągnąć do odpowiedzialności sędziego Iwańca?
Do wniosku o uchylenie immunitetu zostało załączonych ponad 120 tomów akt. Nie wyobrażam sobie, że istnieją jeszcze inne dowody, które nie zostały przedstawione Sądowi Najwyższemu, który ma podjąć tak istotną decyzję, jak uchylenie immunitetu sędziemu. W mojej ocenie tam nic więcej nie ma.
Na bazie tych dowodów trudno prokuraturze dowieść słuszności uchylenia immunitetu.
Argumentacja obrońców była druzgocąca dla strony przeciwnej. A mówię to jako sędzia – ja ważę każde słowo. Prokurator nie był w stanie odnieść się do argumentów obrony na posiedzeniu. Nie widzę tu przeciwwagi.
Przypominam też, że ciągle obowiązuje zasada domniemania niewinności. To nie osoba, której zarzuca się pewne czyny, ma udowodnić swoją niewinność; druga strona ma udowodnić winę tej osobie.
Sędzia Iwaniec przez lata mierzy się z zarzutami medialnymi. W społecznej świadomości afera hejterska funkcjonuje, a kontrargumenty padły dopiero teraz, gdy sprawa trafiła na wokandę. Jest tu ogromna dysproporcja.
W momencie, kiedy na posiedzeniu wybrzmiały argumenty obrony, ta sama opinia publiczna może zrewidować swój pogląd. Argumenty obnażyły absurdalność tej sprawy, odsłoniły przekłamania. To jednak promil w stosunku do tego, co mówiono i pisano o aferze hejterskiej przez lata.
Już wcześniej, kiedy nie znałam jeszcze sędziów Iwańca czy Piebiaka, obserwując tę aferę od początku, w mojej głowie pojawiało się wiele znaków zapytania. Odnosiłam wrażenie, że cała sprawa sprowadza się do wydumanego newsa.