Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Ekspert o kampanii prezydenckiej: To będzie strategiczna gra, by sprowokować i zapędzić przeciwnika do kąta

Politolog dr hab. Bartłomiej Biskup, który w swojej pracy naukowej i zawodowej przygląda się bacznie kampaniom wyborczym w Polsce, w rozmowie z portalem niezalezna.pl zarysował, czego Polacy mogą spodziewać się w starciu kandydatów o fotel prezydenta w roku 2025. - Zmienią się jednak z pewnością wiodące tematy kampanijne i sprawy, wokół których kampania będzie się rozgrywać (...).To będzie taka strategiczna gra:  „jak wywrzeć jak najlepsze wrażenie kosztem tego drugiego kandydata” - przewiduje ekspert.

Dr hab. Bartłomiej Biskup o kampanii prezydenckiej
Dr hab. Bartłomiej Biskup o kampanii prezydenckiej
lewo: Grzegorz Gołębiowski, prawo: Marcin Białek - Wikipedia

Dlaczego Radek Sikorski przepadł w pseudoprawyborach, czy Donald Tusk mógłby zdetronizować Rafała Trzaskowskiego w wyścigu o Pałac Prezydencki, a także kogo i w jaki sposób będzie do siebie kusić kandydat Koalicji Obywatelskiej - o tym wszystkim dr hab. Bartłomiej Biskup opowiedział portalowi niezalezna.pl.



Znamy już kandydatów dwóch największych partii w Polsce. Koalicję Obywatelską będzie reprezentować Rafał Trzaskowski, a PiS poparł Karola Nawrockiego. Co z punktu widzenia politologa można na dziś dzień powiedzieć o tych dwóch kandydatach?

To są dwie bardzo różne kandydatury. Rafał Trzaskowski to znany wyborcom kandydat: prowadził już kampanię prezydencką, cieszy się rozpoznawalnością. O ile nie zaskoczy nas czymś nowym, możemy spodziewać się na podstawie jego byłych kampanii i tego, co już widzieliśmy, jaką będzie robić w wyścigu o fotel prezydenta. Na pewno skorzysta ze swojego dużego doświadczenia politycznego w polityce międzynarodowej i samorządowej.

Co do Nawrockiego, to jeszcze nic o nim nie wiemy. To czysta karta do zapisania, więc trudno o czymkolwiek wyrokować. Wiemy o nim raptem tyle, że reprezentuje sobą prawicowe poglądy. Jakie jednak dokładnie i z czym wchodzi do tego wyścigu – ciągle nie wiadomo.

Jak Pan uważa, na czym skupią się w swoich kampaniach sztaby wyborcze tych kandydatów?

Zmienią się jednak z pewnością wiodące tematy kampanijne i sprawy, wokół których kampania będzie się rozgrywać. Już to zresztą widać. Na pewno kandydaci będą się starali silnie polaryzować siebie nawzajem. To oznacza, że zamiast powiedzieć czy zaprezentować coś więcej na swój temat, będą się starali jakoś sprowokować lub wyprowadzić w pole swojego konkurenta albo zapędzić go do kąta. To będzie taka strategiczna gra:  „jak wywrzeć jak najlepsze wrażenie kosztem tego drugiego kandydata”.

Rafał Trzaskowski próbuje pokazać się jako kandydat, który zajmuje się bezpieczeństwem i sprawdzi się w sytuacjach kryzysowych. Możemy spodziewać się, że sięgnie po podobne narzędzia, po które sięgał w poprzedniej kampanii prezydenckiej. Już w tej chwili wykonuje woltę w prawo. Ma głosy zwolenników Platformy Obywatelskiej, która obecnie mocno ciągnie w lewo. W drugiej turze poprą go zapewne zwolennicy Lewicy i Szymona Hołowni. Żeby wygrać, musi pozycjonować się jako kandydat wykazujący jakieś cechy prawicowe – i właśnie to robi. Dlatego właśnie wycofuje się z tępienia krzyży w urzędach, brał udział w obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego, ćwiczy alarmy ewakuacyjne w Warszawie, godzi się na Marsz Niepodległości i zarządza jakimś tam sztabem kryzysowym. Te działania są przejawem jego wejścia nie tylko na pole bezpieczeństwa, ale i na pole prawicy. Wydaje się, że to jasny sygnał, że akurat jego kampania będzie szła w prawo przy tych lewicowych akcentach, które dotychczas prezentował. Zobaczymy, na ile wiarygodnie mu to wyjdzie.

Co do Karola Nawrockiego - zupełnie nie wiadomo, jaką kampanię sam będzie prowadził. Wiemy, że jest szefem IPN-u, co pozwala mniemać, że poglądy na historię ma prawicowe.  On musi nam jednak pozwolić się poznać.

Ugrupowanie Donalda Tuska wspominało o likwidacji IPN. Czy w Pana ocenie wystawienie szefa IPN-u jako kandydata na prezydenta i poparcie go przez Prawo i Sprawiedliwość to rodzaj prowokacji czy też wyzwania rzuconego obecnemu rządowi?

Oceniam to jako zagranie mające spolaryzować kandydatów i postawienie przez PiS na w miarę jednoznaczną w poglądach osobę. Chodzi o to, żeby dyskusję wobec kandydatury osadzić na pewnych osiach i wyróżnić w ten sposób swojego kandydata w konkretnej narracji, np. "ten kandydat burzy pomniki Armii Czerwonej, a tamten usuwa krzyże". To moje przypuszczenie, ja bym tak na miejscu PiS-u robił, ale co zrobi największa partia opozycyjna – nie wiemy.

Wiemy jednak tyle, że Karol Nawrocki nie był jakimś zagorzałym działaczem partyjnym. Niewiele wchodził w politykę. Wręcz przeciwnie - dzisiaj podkreśla się jego potencjał porozumiewania się z różnymi środowiskami, np. PSL czy z innymi. Mówi się o nim jako o kimś, kto mógłby przyciągnąć głosy opozycji. To jest na plus.

Ale jednak szef IPN-u to jest szef IPN-u! To nie jest choćby szef ZUS-u czy GUS-u. IPN to instytucja, która zajmuje się tożsamością. Zajmuje się w pewien konkretnie rozumiany sposób patriotyzmem i pewnymi symbolicznymi sprawami jak chociażby burzeniem pomników sowieckich czy np. tym, co się dotychczas nie udało – ekshumacjami na Wołyniu. W tym sensie kandydatura Nawrockiego jest twardsza, niż gdyby w jego miejsce Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się poprzeć np. prezesa jakiejś innej instytucji.

Radek Sikorski z kretesem przepadł w prawyborach w KO. Jak Pan sądzi, co zdecydowało o miażdżącej przewadze Trzaskowskiego?

Myślę, że po pierwsze zadecydował ten cały „event”. Nie chcę tego nawet nazwać prawyborami, bo tzw. „prawybory” były ogłoszone w ostatniej chwili.

Gdyby Sikorski miał trochę więcej czasu, a prawybory były w ogóle jakkolwiek zaplanowane, gdyby wcześniej wiadomym było, iż odbędzie się głosowanie między dwoma kandydatami, to pewnie mógłby jeszcze trochę powalczyć. Sikorski nie ma swoich struktur. Nigdy ich w PO nie budował.

Tymczasem Trzaskowski takie struktury ma. Cieszy się poparciem wielu polityków Platformy, a budował je konsekwentnie od lat. Był już też kandydatem na prezydenta. To, że wygrał – tak się musiało stać. Innego wyjścia nie było. Ba, wydaje mi się, że nie było nawet innego scenariusza.

Całe prawybory oceniam jednak bardziej jako wydarzenie medialne – bo nawet nie partyjne. Miało na celu przyciągnąć uwagę mediów, co się udało.

Ale Trzaskowski jest dla wielu niewybieralny ze względu na jego skręt w lewo, tymczasem od paru osób już słyszałam, że „gdyby Sikorski startował, to im zadrżałaby ręka nad kartą do głosowania”. Negatywny elektorat Trzaskowskiego nie jest tu problemem?

Z badań nie wynika, żeby Trzaskowski miał duży elektorat negatywny. Mówię to na podstawie badań. Sikorski ma ten negatywny elektorat dużo większy. Zatem jeśli szukać oparcia w badaniach, to Trzaskowski na pewno jest dużo lepszym kandydatem PO.

Przy czym wcale nie uważam, żeby Sikorski był przegrany w tym starciu. Udział w „prawyborach” był jego sposobem na zaistnienie. W PO, ze względu na brak własnych struktur, jest on trochę jak wolny elektron, trochę jak „czynnik zewnętrzny”. Pozycja Sikorskiego jest w zupełności zależna od przewodniczącego. Dlatego dla niego to nie było źle – pokazał się i walczył w tych pseudoprawyborach. I chociaż zdobył o pięć punktów procentowych niższy wynik niż pięć lat temu, to jednak cały czas jest w grze. Wydaje mi się, że odniósł zyski z tej rywalizacji.

Jeszcze rok temu spekulowano, że to Donald Tusk będzie chciał prezydentury. Czy miałby większe szanse niż Rafał Trzaskowski?

Rafał Trzaskowski jest lepiej tolerowany przez różne elektoraty nieplatformerskie. Przede wszystkim jest zdecydowanie bardziej strawny dla Lewicy niż Donald Tusk. Obecny premier budzi też więcej nieufności. 

Natomiast mamy przed sobą jeszcze pięć czy sześć miesięcy kampanii, więc sytuacja ma szansę jeszcze się zmienić. Gdyby Donald Tusk był kandydatem na prezydenta, to w kampanii spodziewałbym się nacisku na skrajną polaryzację. Szef PO miałby w takim starciu szansę, ale jego kampanię trzeba byłoby poprowadzić nieco inaczej: mocno rozgrzać i mocno spolaryzować społeczeństwo. Wydaje mi się, że w takim wariancie mógłby dać radę.

Od kilku miesięcy swoją prekampanię prowadzi już Sławomir Mentzen. Jak ocenia Pan na dziś dzień szanse kandydata Konfederacji w starciu z Karolem Nawrockim i Rafałem Trzaskowskim?

Konfederacja może liczyć na swoich stałych wyborców. 13 czy 15% dla Mentzena to by było dużo. Muszę oczywiście podkreślić, że jest to sukcesem Konfederacji. Ta partia jeszcze relatywnie niedawno miała 3, 5 czy 7% poparcia. A dziś nie dość, że partia ta ma dobry wynik w Sejmie, to jeszcze ma kandydata na prezydenta. Z badań co prawda jasno wynika, że Krzysztof Bosak byłby lepszym kandydatem, natomiast niezależnie od tego, czy Konfederacja wystawiłaby Bosaka czy Mentzena, tych 13–15% to jest maximum, jakie Konfederacja może wyciągnąć. 

Tutaj się zresztą pewnie niewiele wydarzy. Czy Konfederacja będzie antypolaryzacyjnym wentylem bezpieczeństwa, na zasadzie często powtarzanego przez nich hasła „PiS, PO – jedno zło” – nie wiem. Jednak Konfederacja, ale i inne mniejsze partie, muszą uzyskać w tych wyborach przynajmniej takie poparcie, jakie uzyskały w wyborach parlamentarnych. Co się może Konfederacji akurat udać. W przeciwnym razie wszyscy uznają to za porażkę. 
 
Z tym, że jeszcze mogą stracić, choć są póki co bardzo pewni siebie. Dlaczego? Po pierwsze, przy dużej polaryzacji społeczeństwa mniejsze partie tracą i schodzą do defensywy. Proszę zauważyć, co działo się z wynikami kandydata na prezydenta PSL-u przy poparciu dla partii na poziomie 6 – 7 %.

Jeśli chodzi o Lewicę – to samo, abstrahując już od wystawionych kandydatów i ich jakości. Po drugie, może się jeszcze pojawić jakiś kandydat z zewnątrz, który może Konfederacji podebrać nieco elektoratu. Bardziej prawicowi dziennikarze czy generałowie na liście – oni odbieraliby głosy kandydatowi Konfederacji. Po trzecie, jak już wspominałem, z badań wynika, że Krzysztof Bosak byłby o wiele lepszym kandydatem niż Sławomir Mentzen.

 



Źródło: niezalezna.pl

#Karol Nawrocki #Rafał Trzaskowski #wybory 2025 #kandydaci na prezydenta

Joanna Grabarczyk