Prokurator generalny Adam Bodnar nie zamierza odpuścić swojej kompromitacji, której przebieg zarejestrował jego zastępca Robert Hernand. Tym bardziej, że zobaczyła to cała Polska. - Wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec prokuratora Hernanda to nic innego, jak działanie odwetowe - mówi portalowi Niezalezna.pl sędzia Anna Gąsior-Majchrowska ze Stowarzyszenia "Prawnicy dla Polski".
Mowa o zajściu ze stycznia w gmachu Prokuratury Krajowej:
Zaledwie trzy dni później (nagranie zarejestrowano w piątek) Bodnar zażądał wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec prok. Hernanda. Jak informował przed kilkoma dniami jego obrońca - mec. Bartosz Lewandowski - wkrótce ma dojść do przedstawienia zarzutów.
Wsparcie dla Hernanda deklarują rozmaite środowiska prawnicze. W sobotę opublikowano wymowne zdjęcie grupowe:
Tak działania prokuratora generalnego względem zastępcy postrzegają "Prawnicy dla Polski". Sytuację komentuje dla niezalezna.pl rzeczniczka stowarzyszenia, sędzia Anna Gąsior-Majchrowska.
- Pamiętam 12 stycznia, kiedy pojawiło się nagranie z prokuratorem generalnym Adamem Bodnarem. Ówczesne zachowanie pana prokuratora Roberta Hernanda nie wyczerpuje znamion przewinienia dyscyplinarnego. Był uprawniony do zarejestrowania przebiegu tej rozmowy. Działał na podstawie i w granicach prawa
- mówi nam sędzia orzekająca w sprawach karnych.
Za istotne uważa, że „opinia publiczna mogła zobaczyć, w jaki sposób podejmowane są działania przez najwyższych rangą przedstawicieli władzy”.
- Wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec prok. Hernanda to nic innego, jak działanie odwetowe - podkreśla.
I dalej:
„to, że zarejestrował całe zajście sprawia, że przebiegu tej rozmowy nie można dziś obalić. Niejednokrotnie nagrania to dowody, które potrafią obrócić los sprawy o 180 stopni. Udokumentowanie złamania prawa było koniecznością. Pan minister zresztą został uprzedzony, że rozmowa jest nagrywana, a prokurator Hernand zwracał się do niego w sposób rzeczowy i spokojny”.
Przypomina rzeczywistość sprzed miesięcy, kiedy „opinie wytworzone na potrzebę chwili nie miały odniesienia do obowiązujących przepisów prawa”. - Te opinie nie były niczym innym jak ekwilibrystyką prawniczą. Przypomnę jednak, że źródłem prawa są konstytucja, ustawy oraz w dalszej kolejności ratyfikowane umowy międzynarodowe czy rozporządzenia - wymienia.
Zapewnia, że „tak odczytuje to większość osób, które czytają przepisy i stosują je na podstawie wykładni prawa, a nie w instrumentalny sposób”.