Gdy Rafał Trzaskowski chciał wygrać w 2020 r. wybory prezydenckie, deklarował, że wziąłby udział w Marszu Niepodległości. Jak wszyscy pamiętamy, gotowość ta brała się z tego, że między pierwszą a drugą turą w grze była całkiem pokaźna pula głosów wyborców Krzysztofa Bosaka.
Ci podzielili się niemal po równo, co Trzaskowskiemu jednak nie wystarczyło, by z ratusza przenieść się do Pałacu Prezydenckiego. Skoro dziś, kilka miesięcy przed wyborami prezydent Warszawy odmawia zgody na marsz 11 listopada, oznacza to, że nie zamierza w 2025 r. wygrać albo że nie wystartuje. Być może KO gotowa jest poświęcić jego prezydenturę, bo szykuje coś bardzo mocnego na listopad. Poniedziałkowa decyzja wydaje się politycznie bardzo ryzykowna dla samego Rafała Trzaskowskiego. Za niecały miesiąc powinniśmy wiedzieć, co się za nią kryło.