Dziś mija rocznica wyborów parlamentarnych. Rekordowych pod względem frekwencji, która osiągnęła ponad 74 proc. Święto demokracji okazało się szczęśliwe dla Donalda Tuska. Premier wrócił dwa miesiące później do władzy.
I trzeba wystawić mu ocenę za to, jak nie wykorzystał społecznych emocji i zaufania, które udało mu się wydobyć na skutek błędów PiS w końcówce kampanii, a przede wszystkim rozpętania histerii wokół dymisji generałów i możliwego wysłania wojsk na ulice, jeśli prawica przegra wybory. To dało mu punkty na finiszu. Co z tego zrywu zostało dziś? Niewiele. Dominują złe oceny prac rządu nawet w CBOS. Gabinet Tuska spełnił kilka swoich obietnic. Angażuje politruków do spółek skarbu państwa, niszczy opozycję, depcze praworządność. Przyszedł pierwszy większy kryzys w postaci powodzi i nie dał rady. Nie zasługuje nawet na szkolną dwóję. Pała i do kąta.