Wśród polityków Lewicy coraz głośniej słychać głosy świadczące o wywieszeniu białej flagi w wyborach prezydenckich i poparciu jednego kandydata koalicji rządzącej. -Niewystawienie kandydata przez Lewicę w walce o fotel prezydencki byłoby bardzo dużym błędem. Brak kandydata partii jakiekolwiek oznacza konkretne straty wizerunkowe, przede wszystkim w widzialności takiej partii. – mówi prof. Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego (UW)
Na Lewicy obecnie widzimy walkę pomiędzy działaczami, którzy nie chcą wydawać pieniędzy na kampanię prezydencką, a tymi kierującymi się racjonalnością polityczną chcącymi wystawić kandydata bądź kandydatkę w tych wyborach.
Senator Lewicy Piotr Woźniak w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl zwrócił uwagę na niewielkie szanse kandydata jego ugrupowania w walce o fotel prezydencki. -Na dziś sufit wyborczy dla Lewicy wynosi 8-10 proc. Rzadko się zdarza, żeby ktoś z partii notującej taki wynik został prezydentem – zauważył polityk.
Politycy Lewicy widzą, że kandydat, czy kandydatka lewicy nie ma dużych szans na wejście do drugiej tury. Wiedzą o tym działacze Lewicy i patrzą na budżet partii i na to jak nie zrobić kampanii prezydenckiej i nie wydać dużych pieniędzy na nią
Piotr Woźniak stwierdził, że kandydat do wyborów prezydenckich po stronie rządowej powinien pochodzić z największej partii - Otóż jestem zwolennikiem tego, żeby po stronie demokratycznej pojawiła się próba uzgodnień pomiędzy koalicjantami w zakresie jednego kandydata na urząd prezydenta RP – oznajmił senator.
W podobnym tonie wypowiada się wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. Zapytany przez "Super Express", czy Lewica popiera rozwiązanie dotyczące wystawienia wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich w roku 2025 stwierdził, że nie wyklucza takiej opcji.
Zdaniem politologa z Uniwersytetu Warszawskiego niewystawienie kandydatka byłoby bardzo ryzykownym zagraniem. Brak kandydata jakiekolwiek partii oznacza konkretne straty wizerunkowe, przede wszystkim w widzialności takiego ugrupowania – zauważa prof. Bartłomiej Biskup.
-Proszę sobie wyobrazić debaty, w których nie będzie kandydata Lewicy, albo innego ugrupowania. Wyborcy powiedzą, że po co w takim razie na nich głosować. Same zaś wybory prezydenckie są o tyle bezpieczne, że jest druga tura, w której zawsze można poprzeć kandydata koalicyjnego
Nawet PSL, którego kandydat, czyli Władysław Kosiniak-Kamysz miał bardzo niskie notowania został wystawiony do walki o fotel prezydencki. W wyborach prezydenckich z roku 2020 zdobył w I turze zaledwie 2,36 proc. głosów, ale mimo tego słabego wyniku ugrupowanie cały czas znajdowało się w centrum debaty politycznej.
Nie przypominam sobie, aby w ostatnich latach partie zdecydowały się na nie wystawienie swojego kandydata i wiedząc, że ma małe szanse wejścia do drugiej tury prezydenckiej
Z kolei za wystawieniem kandydatki mającej powalczyć o fotel prezydencki opowiada się przewodnicząca klubu Lewicy Anna Maria Żukowska, która wskazała na minister rodziny, pracy i polityki społecznej, Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk.
Polityk ta jest kojarzona ze swojej działalności w rządzie, ale konieczne byłaby wielomiesięczna promocja nazwiska kandydatki oraz prowadzenie intensywnej kampanii. Zwłaszcza, że Lewica nie jest partią przodującą w sondażach