Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Karnkowski: Unia daje Tuskowi alibi, czyli słów kilka o brukselskiej procedurze nadmiernego deficytu

Po raz pierwszy od 2010 roku Unia Europejska wszczyna wobec Polski procedurę nadmiernego deficytu, a więc mniej lub bardziej surową terapię, przewidziana dla państw, których deficyt budżetowy przekracza 3%. Przed laty o tym mechanizmie głośno było przede wszystkim jako o symbolu nierówności poszczególnych państw UE: te największe nie trzymały żadnej dyscypliny, a żadna procedura nie była im straszna.

Donald Tusk
Donald Tusk
Tomasz Jędrzejowski - Gazeta Polska

Nam zagroziła „za pierwszego Tuska”, i to właśnie tamtej groźbie zawdzięczamy rządowy skok na pieniądze zgromadzone przez Polaków w OFE, pobłogosławiony przez trybunał Rzeplińskiego. Potem był przez lata spokój. Media prorządowe podkreślają mocno, że od 2020 Unia tak bardzo państw członkowskich nie cisnęła w związku z epidemią Covid-19 niezależnie jednak od tego o takim zagrożeniu nie słyszeliśmy wobec Polski nie tylko przez ostatnie trzy lata, lecz również przez cały poprzedzający je czas rządów Prawa i Sprawiedliwości.

Wrócił Tusk, wróciła dziurawa kasa. Niemal równocześnie dotarły do nas informacje o powrocie potężnej luki VAT-owskiej i ryzyku wzięcia nas pod lupę przez unijnych urzędników. Przeciwnicy premiera tę sytuację traktują jako dowód na jego słabość w Brukseli i Strasburgu. Przecież Donald Tusk miał być unijną pierwszą ligą, rozgrywającym, partnerem i przywódcą, tymczasem niemal na dzień dobry jego rząd staje się obiektem szykan, które (akurat te, innych bowiem nie brakowało) nielubianych poprzedników ominęły. Oczywiście opisanie Tuska jako unijnego słabeusza i popychadło jest tyleż miłe, co uzasadnione, sądzę jednak, ze akurat tym razem nie wyczerpuje ono tematu.

Procedura nadmiernego deficytu jest przekleństwem dla każdej władzy, ale tylko pod warunkiem, że władzy tej zależy na rozwoju kraju i dobrobycie obywateli. Koalicja 13 grudnia ma natomiast te akurat sprawy w całkowitym poważaniu. Unijny gorset narzucony na polskie wydatki będzie dla niej wymówka idealną, wzmacnianą chętnie przez usłużne media.

Obniżka świadczeń? Nie chcieliśmy, ale Unia… Rezygnacja ze strategicznych inwestycji? My chcieliśmy, ale Unia…? Podwyżka podatków? Sami nigdy byśmy tego nie zrobili, ale Unia… Do tego wyjaśni się jeszcze, że Unia po prostu musiała, bo za wszystko winę na koniec i tak ponosi PiS i już, można nic nie robić i niczego nikomu nie dawać, póki procedura się nie skończy. Czyli, patrząc na efekty działań tej ekipy, jeszcze długo.

Pierwszy przykład? Nadworna ekspertka od liczb, pani Defratyka, już pisze (jak się zdaje nie bez satysfakcji), że w takim układzie zapomnieć możemy o CPK. Inni mówią, że nawet o szumnie ogłaszanej niedawno „tarczy wschód”. Media piszą, że nie będzie 800+ i trzynastych emerytur, więc Tuskowe „nic co dane, nie będzie zabrane” też Unia swym majestatem unieważni. Zostaną tylko esbeckie emerytury i świadczenia dla uchodźców, inni będą musieli się na tę dziurę zrzucić. Procedura nadmiernego deficytu będzie więc kołem ratunkowym, lecz nie dla naszej dyscypliny finansowej, a dla antyrozwojowej i antyspołecznej polityki ekipy, sprawującej dziś władzę. 


 



Źródło: niezalezna.pl

#Donald Tusk #Unia Europejska #alibi

Krzysztof Karnkowski