Prezydenci Estonii i Łotwy Alar Karis oraz Edgars Rinkēvičs w rozmowie z brytyjskim "Financial Times" (FT) mówili o konieczności zwiększeniu wydatków na obronność do 3 proc. PKB oraz przywrócenia przez Zachód poboru. - To jest bardzo pozytywny z naszego punktu widzenia obraz, że z Polską zsolidaryzowały się państwa bałtyckie. W istocie to, co oświadczyli prezydenci Łotwy i Estonii, jest poparciem postulatów polskiego prezydenta w zakresie wydatków na zbrojenia. Niestety Polska nie jest w tym samym nurcie co kraje bałtyckie i Europy Północnej, jeśli chodzi o przywrócenie obowiązkowej służby wojskowej. Wszystkie siły polityczne w Polsce obawiają się tego niezbędnego kroku, jakim jest pobór do wojska – mówi prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.
Prezydent Estonii Alar Karis w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Financial Times" uważa, że europejskie kraje NATO powinny dorównać wydatkom na obronność, jakie obecnie ponoszą USA. - Tutaj, w tej części Europy i świata, rozumiemy, że musimy dojść do 3 procent (wydatków na obronność przyp. red.). W przypadku większości sojuszników NATO musimy być szczerzy: musimy wrócić do wydatków z czasów zimnej wojny. I to dla znacznie więcej niż 2 procent - zaznaczył. W podobnym tonie wypowiadał się niedawno prezydent RP Andrzej Duda, który stwierdził, że państwa członkowskie NATO muszą podnieść wydatki na obronę do 3 procent PKB.
Prezydent @AndrzejDuda w #Słowenia: 💬
— Kancelaria Prezydenta (@prezydentpl) March 20, 2024
Rozmawiamy dziś z Panią Prezydent @nmusar, jak rozwiązać trudne sytuacje, które toczą się wokół nas. Pytanie, jak uchronić się przed ewentualnymi dalszymi zakusami imperialnymi Rosji, jak powinniśmy budować potencjał odstraszania, aby był… pic.twitter.com/b9MP8Yc1Zv
Stany Zjednoczone w ramach NATO odpowiadają za 68 procent wszystkich wydatków na obronę. W ubiegłym roku budżet Pentagonu wyniósł około 860 miliardów dolarów, natomiast europejscy członkowie NATO i Kanada na te cele przeznaczyli 404 mld dol.
Zdaniem wykładowcy Uniwersytetu Łódzkiego prof. Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego skuteczność tych nacisków, skądinąd słuszna, musi się spotkać z odpowiedzią pesymistyczną, jeśli chodzi o możliwość ich realizacji.
Kraje bałtyckie nie dysponują potencjałem politycznym zdolnym do wymuszenia decyzji strategicznych na wielkich mocarstwach. Pod wpływem tego apelu ani Niemcy, Francja, Włochy czy Hiszpania nie wypełnią tego zobowiązania. Przypomnijmy, że Donald Trump jako prezydent USA czynił naciski silniejsze i bardziej odczuwalne przez te wiodące mocarstwa europejskie, a nie był skuteczny. Liczenie na to, że skuteczne będą państwa bałtyckie, byłoby pewnie nadmiarem optymizmu, mimo pewnej zmiany sytuacji. Co prawda naciski Trumpa w sprawie zwiększenia wydatków na obronność państw NATO były przed zmasowaną rosyjską inwazją na Ukrainę, która obecnie trwa. W tym zakresie byłbym jednak pesymistą
W rozmowie z "Financial Times" (FT) prezydent Łowy Edgars Rinkēvičs stwierdził, że kraje europejskie muszą powrócić do poziomu „wydatków z czasów zimnej wojny” i powinny omówić powrót obowiązkowej służby wojskowej. - Istnieje potrzeba poważnej dyskusji na temat poboru do wojska - podkreślił prezydent Rinkēvičs. Dzięki tym rozwiązaniom możliwe byłoby wytworzenie wyszkolonych rezerw osobowych, które można powołać do wojska w przypadku wybuchu wojny.
Dania w tym roku zapowiedziała wprowadzenie obowiązkowego poboru dla kobiet. Z kolei Szwecja już w roku 2018 przywróciła obowiązkową służbę wojskową dla kobiet i mężczyzn. Natomiast na Łotwie przywrócono obowiązkową służbę wojskową dla mężczyzn od 1 lipca 2023, a na Litwie w roku 2015. Obowiązkowa służba wojskowa cały czas obowiązuje w Estonii, Norwegii i Finlandii.
Jak zauważa ekspert, do pewnego pułapu można stworzyć system rezerw bez obowiązkowej służby wojskowej, tak jak to zrobiła Polska. Niewątpliwie w stosunku do potrzeb, którą jest skuteczna obrona przed inwazją rosyjską, masowe siły zbrojne oparte na poboru są koniecznością.
Rosja dysponuje rezerwistami z poboru, to są rzesze ludzi liczone w milionach. Aby znaleźć sposób, który umożliwiałby skuteczną obronę, oczywiście że trzeba wprowadzić powszechny obowiązek służby wojskowej, jak to ma miejsce chociażby w krajach bałtyckich i Europie Północnej
Jak przekonuje politolog, armia ochotnicza i zawodowa jest tym sposobem rekrutacji sił zbrojnych, który ma szanse wypełniać swoje zadania w warunkach braku zagrożenia egzystencjalnego dla państwa, które te siły powołuje. Takim przykładem jest Wielka Brytania, która swoje wojny niemal wyłącznie toczyła jako konflikty ekspedycyjne.
Dla wielkich wojen obronnych, gdzie waży się istnienie narodu, ten naród musi wydobyć z siebie maksimum sił i środków w myśl zasady, w której kto nie chce łożyć na swoją armię, będzie łożył na cudzą. W przypadku Polski, czyli kraju kontynentalnego o otwartych granicach poza Karpatami i Sudetami, obrona jest jeszcze bardziej wymagająca. W tej sytuacji zdolność do stawienia oporu wobec zmasowanej inwazji nieprzyjaciela musi opierać się na powszechnym obowiązku służby wojskowej. Albowiem najlepiej wyszkolony i wyposażony żołnierz, czyli zawodowy, ma zerową wartość bojową w miejscu, w którym go nie ma. Nie da się stworzyć tak licznej armii ochotniczej i zawodowej, aby pokryć obronnie całość terytorium tak rozległego państwa, jakim jest Polska.
Zobaczmy, co się dzieje na Ukrainie. Nie jest tak, że Ukraińcy wybierają sobie odcinek frontu, który będą bronić. Całą linię frontu muszą obsadzić wojskowymi. Polska jest krajem rozległym, który ma ponad 800 miast i w odróżnieniu od dużej części państw europejskich, takich jak kraje bałtyckie, Węgry, Słowacja, Austria, nie jest krajem jednej metropolii. Jesteśmy państwem frontowym, w związku z tym tej armii zawodowej o niewielkich rezerwach mobilizacyjnych po prostu nie starczy. Są pewne parametry taktyczne. Jest coś takiego, jak odpowiedzialność ogniowa batalionu w pasie takim a takim i nic się z tym nie da zrobić. Ten zawodowy może strzelać szybciej i celniej, ale nie będzie prowadził ognia w 10-krotnie większym pasie odpowiedzialności. Więc to wszystko trzeba brać pod uwagę
Jak przekonuje prof. Żurawski vel Grajewski, odpowiedzialna klasa polityczna powinna również przyjąć to do wiadomości i wprowadzić powszechny obowiązek służby wojskowej.
Niestety, jestem pesymistą w zakresie przewidywań w tym wymiarze. Obecna koalicja rządząca nie zdecyduje się na to. Poprzednia ekipa rządząca przed stratami wyborczymi też nie zdecydowała się na ten krok. Dopóki obywatele nie uznają, że jest to bezwzględnie potrzebne, to koszty wyborcze tego posunięcia będą zbyt duże