Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Więzienny biznes niemieckich komunistów. Jak znane koncerny zarabiały na pracy więźniów

Czy żelazna kurtyna przeszkadzała w prowadzeniu interesów między Wschodem i Zachodem? W przypadku RFN i NRD tylko do końca lat 60.

zdjęcie z książki "Więzienny towar dla wroga klasowego"
zdjęcie z książki "Więzienny towar dla wroga klasowego"
Czy żelazna kurtyna przeszkadzała w prowadzeniu interesów między Wschodem i Zachodem? W przypadku RFN i NRD tylko do końca lat 60. Z nastaniem nowej Ostpolitik Willego Brandta miejsce nieufności zajął biznes. Jednym z jego kół zamachowych była praca NRD-owskich więźniów, w tym politycznych. To oni za kilka fenigów dziennie produkowali towary sprzedawane później przez RFN-owskie domy towarowe - pisze „Gazeta Polska”.

Książki ukazujące się w naukowej serii wydawniczej Urzędu ds. Akt Stasi byłej NRD (BStU) nie budzą w Niemczech szczególnych emocji. To lektura raczej zarezerwowana dla wąskiego grona odbiorców. Z wydaną w zeszłym tygodniu książką Tobiasa Wunschika „Więzienny towar dla wroga klasowego” jest jednak inaczej. Współpracujący z BStU historyk zebrał w archiwach informacje dotyczące tego, jak NRD-owski aparat władzy wykorzystywał pracę więźniów do ratowania nieudolnej gospodarki i pozyskiwania dewiz. Największe kontrowersje wzbudza dziś w Niemczech jednak nie sam fakt, że w państwie Honeckera wykorzystywano więźniów, komunistyczne reżimy nie słyną w końcu z humanitaryzmu, ale to, że na upodleniu dziesiątek tysięcy ludzi, wśród których nie brakowało więźniów politycznych, korzystały zachodnie koncerny.

Byle nie amnestia

Wymuszanie pracy na więźniach nie było w NRD zjawiskiem marginalnym, ale istotnym źródłem dochodu dla budżetu państwa, pilotowanym przez najwyższe kręgi Socjalistycznej Partii Jedności (SED) i funkcjonariuszy Stasi. Dla przykładu: w samym tylko 1987 r. NRD zarobiło na pracy ok. 28 tys. więźniów 12,4 mld marek. A zarabiało na nich potrójnie. W jaki sposób? Fabryki wypłacały im normalne pensje, z których naczelnicy więzień rekwirowali na wstępie nawet do 90 proc. Za resztę więźniowie mieli prawo zrobić zakupy w zakładach karnych. Ceny były tak zawyżone, że starczało na kilka podstawowych produktów. Bywało, że niezdyscyplinowany więzień nie otrzymywał nawet feniga, działo się tak np. w przypadku niewypełnienia 100 proc. normy. A to zdarzało się dość często, bo ludzie chorowali, doznawali urazów (zmiażdżone kończyny, powyrywane paznokcie etc.) i czasem po prostu nie byli w stanie iść do fabryki.

Tego, że praca więźniów stanowiła de facto niezbędny komunistom sektor NRD-owskiej gospodarki, dowodzą kryzysy, jakie dopadały większość zakładów produkcyjnych z każdą ogłoszoną amnestią. Tak było np. w 1987 r., gdy wolność odzyskało 24,6 tys. więźniów. Aby zapełnić luki kadrowe, partia zaprzęgła do pracy w przemyśle wojsko, milicję, a nawet samych funkcjonariuszy Stasi. Na krótko zresztą, bo już pół roku po amnestii w więzieniach znów siedziało prawie tyle samo ludzi co przed nią. Na Zachodzie już wtedy wiedziano, że w NRD-owskich fabrykach są zatrudniani więźniowie, świadczy o tym m.in. artykuł w tygodniku „Der Spiegel” (z sierpnia 1987 r.), w którym jest mowa właśnie o stratach NRD-owskiej gospodarki w związku z amnestią. Erich Honecker wybierał się wtedy z wizytą do Bonn i potrzebował dobrego piaru, ogłoszenie amnestii było decyzją polityczną mającą przynieść profity na zewnątrz. Dziś też nie brakuje szefów rządów, którzy okazjonalnymi aktami łaski starają się zdobyć poklask Zachodu.

NRD-owskie rajstopki dla kapitalistek

Więźniów zatrudniano w ponad 250 NRD-owskich kombinatach, tych politycznych celowo przydzielano do robót o podwyższonym ryzyku dla życia i zdrowia, m.in. w branży chemicznej, cementowniach, górnictwie. Nadzór nad nimi powierzano więźniom kryminalnym. Spora część produkcji lądowała w RFN, pralki, odkurzacze, pościel, rajstopy i dziesiątki innych towarów wyprodukowanych w Niemczech komunistycznych znajdywało nabywców w Niemczech demokratycznych, gdzie tylko zmieniano ich nazwy. I tak rajstopy produkowane przez więźniarki (głównie polityczne) z Hoheneck dla firmy ESDA Thalheim występowały w zachodnioniemieckiej sieci marketów Aldi pod marką Sayonara, ten sam produkt w domu towarowym Karstadt nazywał się Iris. W RFN dobrze się też sprzedawały telewizory produkowane m.in. przez więźniów w fabryce Friedricha Engelsa, dom wysyłkowy Quelle miał w swojej ofercie masę NRD-owskich produktów (oczywiście nie pod oryginalnymi nazwami), w tym zegarki Ruhla, kapcie i buty z fabryki Elastera Schönebecka, ale i sprzęt AGD produkowany w zakładach w Dessau, zatrudniających pod koniec lat 80. ponad 300 więźniów. W tamtym czasie same tylko RFN-owskie domy sprzedaży wysyłkowej importowały z NRD towar o wartości 400 mln marek niemieckich. Towar z NRD był tani, co prawda nie dorównywał pod względem jakości produktom zachodnim, ale w RFN nie brakowało amatorów tańszych zakupów. Jak wynika z książki Wunschika, na Zachodzie nie zaprzątano sobie głowy pytaniem, w jaki sposób NRD-owskim kombinatom udaje się produkować tak tanio i dużo. Dziś na podstawie zachowanych dokumentów wiadomo, że same tylko więźniarki w Hoheneck szyły średnio 9 mln rajstop rocznie!

Więcej w tygodniku „Gazeta Polska”

 



Źródło: Gazeta Polska

Olga Doleśniak-Harczuk