Czym był system nazwany postkomunizmem? To zespół powiązań ludzi starego reżimu z częścią ludzi dawnej opozycji, realnie ograniczający demokrację, wolny rynek, równość wobec prawa, wolność słowa, a nawet suwerenność Polski na rzecz grupy tworzącej ten system i ich zagranicznych sponsorów.
Można w skrócie ująć, że był to spisek przeciwko demokracji i państwu polskiemu, dający gwarancje nie tylko bezkarności, lecz także uprzywilejowania ludziom dawnego systemu. Teoretycznie jego ważnymi cechami były kompletna bezideowość i prywata. Jednak pewne „zjawiska” ideologiczne ten system utrzymywał albo chętnie przejmował. Większość jego uczestników łatwo nasiąkała lewicowo-liberalnymi trendami z Zachodu, dającymi im jakieś usprawiedliwienie dla komunistycznej przeszłości albo jak w przypadku działaczy opozycji, tolerowania komunistów w tworzeniu nowej rzeczywistości. Ale byli komuniści też mieli swój wkład „ideowy” w nowe państwo, wkład rodem z samego PRL. Chodzi o podważanie zasadności walki zbrojnej przeciwko sowieckiemu okupantowi i jego kolaborantom. Pomijam kwestię obrażania powstańców warszawskich, w czym w latach 90. przodowała „Gazeta Wyborcza”, przez większość istnienia III RP obsesyjnie próbowano zrównać komunistycznych zdrajców z żołnierzami antykomunistycznego oporu.
Zbrojna walka z okupantem po 1945 roku choć nie masowa, dawała nadzieję na odbudowanie niepodległej Polski, gdyby doszło w Europie do próby sił między Zachodem a ZSRS. Często była formą oporu przeciwko niszczeniu rolnictwa albo terrorowi władzy komunistycznej. Prawdopodobnie opóźniła znacząco próbę ostatecznej rozprawy z Kościołem katolickim i uniemożliwiła masową kolektywizację. Komuniści nie zdecydowali się w pierwszych latach swoich rządów na uderzenie w Kościół i likwidację indywidualnego rolnictwa, jak na przykład w Czechosłowacji, obawiając się, że podziemna armia stanie się armią masową. Nie da się wykluczyć, że z tego powodu zachowano takie symbole jak dotychczasowy hymn państwowy, choć jego nowa wersja była już gotowa. Mimo wściekłego tropienia samych Żołnierzy Niezłomnych wielu pomagierów komunistów hamowało represje, bojąc się wymierzenia sprawiedliwości.
Cena, jaką za ratowanie ludności, resztek struktury narodu i symboli niepodległego państwa zapłacili Żołnierze Wyklęci, była ogromna. Tysiące zabitych, więzienie, tortury często gorsze od hitlerowskich, i niszczenie rodzin. Jednak w oczach milionów Polaków to oni byli bohaterami, a komuniści sprzedawczykami i zdrajcami.
Zachowanie podziemnej armii wiele lat po zajęciu Polski przez ZSRS było wspaniałym podglebiem dla późniejszych buntów społecznych.
Nic też dziwnego, że lata po upadku komunizmu jego beneficjenci i ci, którzy poszli z byłymi komunistami na współpracę, kwestię usunięcia z pamięci społecznej Żołnierzy Wyklętych traktują jako ważny cel polityczny. Dzisiaj nie ma w Polsce masowej partii komunistycznej. Lewica odżegnuje się od komunizmu, a sama jest najmniejszą siłą w koalicji 13 grudnia. A jednak udało im się zarazić całą ekipę niechęcią do Żołnierzy Wyklętych. Ta sprawa bez względu na barwy partyjne pokazuje, kto jest postkomunistą, a kto przeciwnikiem wszystkiego, co wynikało z sowieckiej okupacji, zdrady i działania przeciwko własnemu narodowi.
Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą.
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) February 28, 2024
Czytaj więcej w tygodniku #GazetaPolska ⤵️https://t.co/Uwu4NsunBK