- Polska mogła zażądać zdjęcia tego z porządku obrad i poddania tego dyskusji, gdzie mogłaby zaprezentować stanowisko, które prezentował premier Donald Tusk, że jest przeciwny zmianom traktatów. Okazuje się, że były to puste deklaracje, a tak naprawdę jego wiceminister wyraziła zgodę na dalsze procedowanie - powiedział na antenie Telewizji Republika europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski, komentując brak sprzeciwu przedstawiciela rządu Donalda Tuska wobec przejścia zmiany traktatów UE do dalszego procedowania.
Podczas posiedzenia Rady ds. Środowiska w Brukseli zapadła decyzja co do dalszego procedowania daleko idących zmian unijnych traktatów, chociaż nie jest to właściwe gremium do rozstrzygania tego typu spraw. W spotkaniu brała udział wiceminister klimatu i środowiska Anita Sowińska, która reprezentowała rząd Donalda Tuska. Nie było głosów sprzeciwu wobec przejścia zmiany traktatów UE przez kolejny etap procedowania.
Redaktor Katarzyna Gójska zapytała, dlaczego to Rada ds. Środowiska zajmowała się sprawami traktatów. - Taki zabieg zastosowano. Miała tą sprawą zgodnie z obszarem kompetencji rozpatrywać Rada ds. Ogólnych, gdzie zbierają się ministrowie spraw europejskich, która miała być 12 grudnia, ale chcieli uniknąć obecności ministra rządu Morawieckiego. W związku z czym zdjęli to z porządku obrad tamtej rady i przenieśli na najbliższą możliwą inną radę, niepokrywającą się merytorycznie i tematycznie ze sprawami traktatowymi. Tym niemniej formalnie takie wybiegi w sprawach "pilnych" są stosowane. To akurat nie była sprawa pilna, tylko wybieg polityczny - powiedział Jacek Saryusz-Wolski. - Sprawa zmiana traktatów, ważny drugi krok, przekazanie wniosku Parlamentu Europejskiego i jego raportu Radzie Europejskiej, która ma w myśl artykułu 48. Traktatu Unii Europejskiej zdecydować o zwołaniu konwentu - to jest kroki trzeci, specjalnej unijnej instytucji powołanej do prac nad nowym traktatem - dodał.
- Polska nie podtrzymała sprzeciwu rządu Prawa i Sprawiedliwości z listopada, a więc tym samym dała zgodę na dalsze procedowanie. Teraz w rękach Rady Europejskiej jest zwołanie konwentu. A Polska mogła to zrobić w oparciu o ustęp 8. art. 3. regulaminu wewnętrznego rady, który mówi, że nawet jeżeli dana sprawa jest zamieszczona na liście do przyjęcia bez dyskusji, to każdy kraj i każda komisja może wnioskować o usunięcie z tego porządku. Polska mogła zażądać zdjęcia tego z porządku obrad i poddania tego dyskusji, gdzie mogłaby zaprezentować stanowisko, które prezentował premier Donald Tusk, że jest przeciwny zmianom traktatów. Okazuje się, że były to puste deklaracje, a tak naprawdę jego wiceminister wyraziła zgodę na dalsze procedowanie
Nowa sejmowa większość próbuje wybielać się w tej sprawie tłumacząc, że Polska złożyła zastrzeżenia w deklaracji do protokołu. - Nie ma to żadnego znaczenia. To jest ust. 6 art. 3 regulaminu rady, który mówi, że każdy może złożyć do protokołu swoje zastrzeżenia, ale nic z tego nie wynika. Ani politycznie, ani formalnie. Nie ma to żadnego znaczenia poza odnotowaniem, że ktoś miał jakieś uwagi - powiedział Jacek Saryusz-Wolski.
Warto też zauważyć, że Donald Tusk i jego sejmowa większość cały czas kolportują swoją narracje, wedle której w tej chwili nie zapadają żadne decyzje w sprawie centralizacji Unii Europejskiej, nie należy się tym przejmować, a on zablokuje wszystkie złe rozstrzygnięcia, kiedy przyjdzie na to pora. - Wszyscy ci, którzy pomniejszają znaczenie kolejnych kroków w procedurze zmiany traktatów, tak naprawdę są zwolennikami ich zmiany. Mówią, że to tylko mały krok, że to jest nieważne, dokładnie tak, jak to w tej chwili robi Tusk. Także wielu innych cichych zwolenników zmian traktatowych tak mówi. Cała procedura składa się z takich kolejnych małych kroków i na każdym z tych kroków trzeba zajmować stanowisko, trzeba je akcentować i próbować wpłynąć na sprzeciw. To jest absolutna mistyfikacja, że małe kroki się nie liczą a potem na koniec będzie można to zastopować. Wszystkie doświadczenia z dotychczasowymi zmianami traktatów mówią, że to jest proces a nie jest jeden krok w finale. To jest albo samooszukiwanie się, albo oszukiwanie innych. Nie można na samym końcu drogi zastanowić się i może to zatrzymać. Trzeba swoje stanowisko prezentować od początku tak, jak Prawo i Sprawiedliwość to robiła - zaznaczył.
- W Brukseli zresztą z różnych stron spodziewają się blokowania zmiany traktatów, ale nie ze strony Polski. Po to ten rząd został wsparty przez Brukselę, Belin i nie tylko, żeby był posłuszny i żeby robił to, czego po nim się spodziewają