Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Skandal za skandalem w śląskiej placówce dla dzieci. A rzecznik marszałka atakuje... media

14-letniej Wiktorii, cierpiącej na autyzm, która oddaliła się z Ośrodka Leczniczo-Rehabilitacyjnego w Kamieńcu na Śląsku, przez kilkanaście godzin szukało pół Polski. Dziewczyna na szczęście odnalazła się cała i zdrowa, ale w sprawie śledztwo prowadzi prokuratura. To już trzecie postępowanie w sprawie tej placówki. My pytamy jednak, czy nie nadszarpuje to zaufania do nowych władz ośrodka, powołanych krótko po tym, gdy marszałek województwa śląskiego zmienił barwy polityczne i przeszedł najpierw do "TAK! Dla Polski", a potem do KO. Nasze dociekania rzecznik prasowy marszałka nazwał manipulacją.

Pałac Kamieniec
Pałac Kamieniec
Facebook/OLR "Pałac Kamieniec" zakład rehabilitacji dziecięcej - Facebook/OLR "Pałac Kamieniec" zakład rehabilitacji dziecięcej

Ośrodek Leczniczo-Rehabilitacyjny dla Dzieci „Pałac Kamieniec" sp. z o.o. działający pod Tarnowskimi Górami opiekuje się osobami, które są często w pieczy zastępczej lub są sierotami. To niepełnosprawne dzieci i młodzież, którzy mieszkają tu, aż do pełnoletności. Są tu 42 miejsca rehabilitacyjne i 65 psychiatrycznych. W 2021 r. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach wszczęła postępowanie przygotowawcze o znęcanie się nad podopiecznymi. Zarzuty postawiono 4 osobom. Potem na 8 miesięcy funkcja prezesa spółki została powierzona Annie Somiak, która zarządza ośrodkiem od 18 lipca 2022 r. do 22 maja br. Choć dla dzieci była jak mama, została zwolniona. Funkcję prezesa obejmuje Zbigniew Bajkowski. Tylko w ciągu kilku miesięcy odnotowuje się liczne ucieczki podopiecznych, próby samobójcze, samookaleczanie się. Wielokrotnie interweniuje policja. W lipcu 2023 r. prokuratura wszczyna kolejne postępowanie o znęcanie się nad dziećmi wobec jednego z opiekunów. 4 grudnia br. media całą Polskę elektryzuje wiadomość, że zaginęła 14-letnia Wiktoria, podopieczna placówki cierpiąca na autyzm. W akcji poszukiwawczej bierze udział ok. 100 policjantów. Drony, quady. Okazuje się, że dziewczyna kilkanaście godzin jeździła autobusami po Śląsku. Odnaleziono ją całą i zdrową następnego dnia. Prokuratura wszczyna kolejne postępowanie wobec opiekunów ośrodka. Już trzecie. 

To manipulacje!

Placówka podlega marszałkowi województwa śląskiego, Jakubowi Chełstowskiemu. Zapytaliśmy więc, Sławomira Gruszkę, rzecznika prasowego Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach, czy sytuacja nie daje do myślenia i czy nie odbiera zaufania do pana prezesa Bajkowskiego? No i co organ nadzorujący ją, czyli marszałek śląski, zamierza zrobić po informacji o sytuacji Wiktorii, i jak przeciwdziałać, by dzieci nie były narażone na niebezpieczeństwo jak autystyczna nastolatka.

- Proszę o rzetelność, a nie manipulację. Pracę prezesa ośrodka bezpośrednio nadzoruje Rada Nadzorcza spółki. Wynika to z przepisów. Departament Obsługi Prawnej i Nadzoru Właścicielskiego Urzędu Marszałkowskiego zwrócił się pisemnie do Rady Nadzorczej o wyjaśnienie wydarzeń z ostatnich dni. Dobro dzieci jest najważniejsze. Istotny jest również komfort pobytu i pracy w ośrodku. Dlatego z inicjatywy marszałka Jakuba Chełstowskiego do Wieloletniej Prognozy Finansowej wpisaliśmy 40 mln zł na budowę nowego obiektu, który zwiększy bezpieczeństwo i poprawi komfort podopiecznych. 5 mln trafi na  ten cel w 2024 roku, 20 mln w 2025 roku i 15 mln w 2026 roku

- usłyszeliśmy w odpowiedzi od Sławomira Gruszki.

O komentarz poprosiliśmy też pana prezesa Bajkowskiego, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi na nasze pytania.

To sprawa polityczna

Marta Święcicka, przewodnicząca Klubu "Gazety Polskiej" w Gliwicach i jedna z pań-społeczników, które jako pierwsze zwróciły uwagę, na to jak źle się dzieje w ośrodku w Kamieńcu - - z wielkim niepokojem śledziła sprawę zaginionej dziewczyny.

- 4 grudnia po południu dzieci wyszły poza teren ośrodka. Na śnieg. Wiktoria się oddaliła od grupy, a opiekun z pozostałą grupa kilkorga podopiecznych wrócił do placówki i dopiero później zaczęto szukać zaginionej nastolatki

- mówi nam Marta Święcicka. - Trzeba zwrócić uwagę, na to że jest grudzień i o tej porze już było ciemno. Odnaleziona dziewczyna, na szczęście cała i zdrowa, jeździła kilkanaście godzin autobusami. Myśmy zwracały uwagę na to, że dzieci są niedopilnowane. To naprawdę biedne, nieszczęśliwe dzieci. Anna Somiak została odwołana z dnia na dzień. Zwolniona jak złodziej. Dzieci płakały, że odebrano im matkę. Ona traktowała swoją pracę w ośrodku jak misję, zrezygnowała z innej, dobrej posady. Poświęcała dni i noce dzieciom.

Oskarżenia bez dowodów

O komentarz w sprawie prosimy też Jadwigę Baczyńską, radną Sejmiku Śląskiego z Prawa i Sprawiedliwości, członka Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia sejmiku. 

- W Śląskiem zupełnie inaczej wyglądało zarządzanie placówkami oświatowymi przez marszałka Chełstowskiego, gdy odpowiadała za nie członek zarządu województwa pani Beata Białowąs - niż teraz. Było wtedy dużo fajnych projektów, np. zakup sprzętu dla szkoły specjalnej, aby można było tam utworzyć klasę ogrodniczą, by młodzi ludzie mogli uczyć się tego zawodu. Wiele dobrego się działo. Jeżeli chodzi o służbę zdrowia, bo ośrodek w Kamieńcu pełni charakter placówki leczniczej, w imieniu marszałka zarządzał nim najpierw pan wicemarszałek Dariusz Starzycki, a później członek zarządu Izabela Domogała. Współpracowałam z panią Domagałą bardzo intensywnie. Pamiętam, że atmosfera w ośrodku w Kamieńcu była bardzo dobra. Pani Somiak była nazywana mamą przez dzieci i młodzież. Po zmianie kadrowej w ośrodku mieliśmy posiedzenie komisji, na której był pan prezes Bajkowski i jego pracownicy. Opowiadali straszne rzeczy, żeby nie powiedzieć niestworzone. Zapytałam o to - jakie mają dowody zabezpieczone w tej sprawie i okazało się, że żadne. Nie wiemy więc, czy te opowieści były wyssane z palca, czy naprawdę coś się działo. Opowiadano, że w ośrodku była za pani Somiak brudna pościel, wszy. Nie było jednak żadnych dowodów, żadnych zdjęć, a tłumaczenie było takie, że dzieci potrzebowały spokoju, bo już miały dość stresu, dlatego tych faktów nie zgłaszano wcześniej. Ale ja nie wierzę, żeby prokuratura tak nie miała empatii. Można skontrolować ośrodek w sposób przyjazny dzieciom, zrobić zdjęcia, pobrać próbki, przejrzeć dokumenty. Mam takie podejrzenie, że jeśli sprawa nie była całkowicie zmyślona, to przynajmniej naciągnięta 

- tłumaczy nam radna Baczyńska.

Powinno się liczyć dobro dzieci

Radna Jadwiga Baczyńska dodaje, że Izabela Domogała, członek zarządu województwa śląskiego, nie miała wątpliwości, iż pani Somiak była bardzo zżyta z dziećmi i gdy ona kierowała placówką, panowała tam bardzo rodzinna i życzliwa atmosfera. Za jej czasów dużo mniej stosowano środków przymusu, jak na przykład przypinanie pasami czy przymuszanie dzieci do pewnych czynności. Dzieci były spokojniejsze, nie wykazywały niepokojących zachowań, które mogłyby im samym zaszkodzić. Odwołanie pani prezes Somiak było związane ze zmianą polityczną. 

- To musiałby być wielki przypadek, że wtedy, kiedy akurat pan marszałek zmienił opcję polityczną i odwołał większość osób zarządzających, które nie były przez niego nominowane i nie zostały zaakceptowane przez jego nowych koalicjantów, trzeba było zwolnić panią Somiak

- dodaje Jadwiga Baczyńska.

- Tam, gdzie chodzi o dobro dzieci, nie może być żadnych uwarunkowań politycznych czy personalnych. W stu procentach powinniśmy się kierować dobrem i bezpieczeństwem nieletnich. Bardzo dobrze się dzieje, że została wprowadzona nowa ustawa o opiece społecznej, bo moim zdaniem takie ośrodki powinny przestać istnieć. System powinien pójść w taką stronę, że osoby niepełnosprawne nieletnie i pełnoletnie, które wymagają opieki i nie są samodzielne mentalnie i emocjonalnie, powinny mieć zapewnione miejsce w społeczeństwie. Móc w nim żyć. Na przykład w Anglii jest taki system, że w osiedlach mieszkaniowych są domy i mieszkania, gdzie zamieszkuje kilka osób z niepełnosprawnością, ale w skali rodzinnej. Te osoby mają jednego opiekuna na noc i kilku w ciągu dnia. Opiekunowie pomagają im żyć, funkcjonować, realizować się. Chodzą wspólnie na spotkania do restauracji, na zakupy, koncerty. To są różnego rodzaju projekty organizowane dla aktywności społecznych czy dla zaktywizowania wszystkich grup w społeczeństwie. Osób ze szczególnymi potrzebami (osób nadzwyczajnych) jest mniej niż osób z potrzebami zwyczajnymi. Całe społeczeństwo może je przyjąć i pozwolić w jak najbardziej pełny sposób funkcjonować.

 



Źródło: niezalezna.pl

Agnieszka Kołodziejczyk