Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Dosłownie mięso armatnie

Od wyborów jednym z większych powodów do obaw jest to, czy PO z przyległościami utrzyma poziom wydatków na armię i jej stan liczbowy – docelowy lub choćby obecny. Zapowiedzi nie są zbyt budujące.

Co prawda pojawiły się też głosy inne od pozostałych, że nie ma podstaw, by zmniejszać liczbę żołnierzy, częściej jednak słyszymy i czytamy, że nasze siły zbrojne nie mogą być za duże, że demografia i potrzeby każą ciąć ambitne plany. Wreszcie, że kontrakty zbrojeniowe trzeba przejrzeć i o ile – czego się aż tak wprost nie powie – Amerykanom nikt tu nie będzie robił przykrości, to już takim Koreańczykom w sumie można. Na pocieszenie mamy badania opinii publicznej, z których wynika, że najpełniejszy konsensus społeczny z puli pytań o różne projekty PiS dotyczy właśnie dużych zakupów uzbrojenia. A przecież na sondaże Tusk do pewnego momentu patrzył. Obaw jest jednak sporo, znamy praktykę tej ekipy: zwijanie armii i cięcie wydatków tam, gdzie w grę wchodzi interes państwa. W mojej głowie pojawiła się jednak również myśl odwrotna. Gdyby PO zapowiedziała, że mamy się na potęgę zbroić i zaciągać do wojska, wcale nie wiem, czy tak bardzo bym się ucieszył. Znam bowiem koncepcję bezpieczeństwa UE – wspólnej armii, w której wiadomo kto wydawałby rozkazy. Gdyby Polacy mieli tworzyć największy kontyngent w siłach zbrojnych pod komendą Niemców i Francuzów, nie znaczyłoby to, że jesteśmy potęgą, lecz mięsem armatnim dla tych dwóch nacji i ich biurokracji. Zupełnie jak w czasach Układu Warszawskiego, tylko w inną stronę wycelowano broń. Tak źle i tak niedobrze. Powstrzymajmy centralizację Unii, którą zapowiadają nowe wersje traktatów, by silną armię tworzyć dla siebie, nie dla decydentów za biurkami obcych stolic. Myślenie państwowe zderza się tu z obawami, komu naprawdę struktura państwa – czy tego, czym to państwo stanie się decyzjami biurokratów – za chwilę będzie służyć.   

 



Źródło: Gazeta Polska

Krzysztof Karnkowski