Niedoszła kandydatka opozycji Małgorzata Zych występowała na antyukraińskich pikietach i współpracowała z Grzegorzem Braunem. Wsławiła się ostrzeganiem przed „ukrainizacją Polski”.
Już samo to powinno być dyskwalifikujące dla polityka. Zych była kandydatką PSL do izby wyższej, ale musiała spełnić ultimatum Władysława Kosiniaka-Kamysza i potępić Władimira Putina. Z potrzeby chwili to uczyniła, po czym, gdy do liderów opozycji doszło, jaki granat wrzucili na listę, usunęli prorosyjską kandydatkę. I co? Zych postanowiła zagrać na nosie wszystkim i usunęła krytykę pod adresem Moskwy. Zamiast niej na profilu Zych pojawiły się… przeprosiny dla Putina. „Cyrk” to mało powiedziane. Czy kandydaci do parlamentu są brani z łapanki? Okazuje się, że nikt nie sprawdza poglądów polityków na listach, o których wcześniej nie słyszeliśmy.