Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

O czym 10 kwietnia rozmawiał Tusk z Putinem i Miedwiediewem? Notatek... brak

Nie istnieje żaden dokument opisujący sposób wyboru konwencji chicagowskiej jako sposobu badania katastrofy smoleńskiej. Nie zachowała się też żadna notatka opisująca rozmowy telefoniczne Tuska z Putinem i Miedwiediewem z 10 kwietnia 2010 r. - ujawniają twórcy serialu "Reset". Najnowszy odcinek poświęcony jest katastrofie smoleńskiej.

Władimir Putin i Donald Tusk
Władimir Putin i Donald Tusk
"Reset"

Autorzy serialu rozpoczynają swoją opowieść od przypomnienia szeregu dziwnych awarii tuż przed tragedią smoleńską. Najważniejsza z nich, mająca początek 5 kwietnia 2010 r., to przerwanie pracy serwerów MSZ. Praca resortu kierowanego przez Radosława Sikorskiego została wówczas na długo sparaliżowana. Jak się okazało, w najnowocześniejszym budynku Ministerstwa Spraw Zagranicznych, tzw. szpiegowcu, mieszczącym m.in. serwery z tajnymi danymi, doszło do przerwania zasilania zewnętrznego. Stanęły windy, pracownicy stracili dostęp do sieci wewnętrznej i do poczty internetowej, odłączone zostały linie telefoniczne oraz faksy. Budynek został częściowo pozbawiony światła.

W "Resecie" publikowane jest nagranie rozmowy ministra Sikorskiego z pracownikiem Centrum Operacyjnego MSZ (CO MSZ) z ranka 10 kwietnia r. Pracownik CO MSZ - na prośbę o przesłanie listy pasażerów Tu-154 mailem - odpowiada: "Panie Ministrze, tylko że mamy problem. W tej chwili jest naprawa w MSZ, maile nie działają". To jednak nie wszystko. 9 i 10 kwietnia 2010 r. nie działał także system kontroli dostępu w bazie wojskowej na Okęciu, gdzie funkcjonował 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego. Oznacza to, że nie zostały zapisane dane dotyczące tego, kto kiedy i za pomocą czyjej przepustki uzyskał dostęp do stref chronionych na lotnisku.

W "Resecie" pokazano też czarno na białym - po raz pierwszy ujawniając treść niektórych depeszy i notatek - że pierwotne informacje o rzekomym przebiegu zdarzenia pochodziły od Rosjan, np. wiadomość, że samolot miał zaczepić o drzewa, została już 10 kwietnia 2010 r. przekazana stronie polskiej przez "wieżę" lotów w Smoleńsku, choć kontrolerzy nie mieli prawa takiego zdarzenia stamtąd widzieć.

Sławomir Cenckiewicz i Michał Rachoń dowodzą też - wbrew temu, co twierdził Tusk - że decyzja, iż badanie katastrofy odbędzie się według załącznika 13 do konwencji chicagowskiej, musiała zostać podjęta już 10 kwietnia między godz. 9:30 a 11, gdy ówczesny premier RP na wieść o katastrofie wyruszył z Sopotu do Warszawy i rozmawiał przez telefon z Putinem oraz Miedwiediewem. Właśnie o załączniku nr 13 już kilka godzin później dyskutował bowiem z ministrem Cezarym Grabarczykiem szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich. Co ciekawe - nie istnieje żaden dokument opisujący sposób wyboru konwencji chicagowskiej jako sposobu badania katastrofy smoleńskiej. Nie zachowała się też żadna notatka opisująca rozmowy telefoniczne Tuska z Putinem i Miedwiediewem z 10 kwietnia 2010 r.

A przecież w wyniku tego, że Tusk jako podstawę prawną badania katastrofy smoleńskiej wybrał Załącznik 13 do konwencji chicagowskiej (dotyczącej badania wypadków samolotów... cywilnych), śledztwo i wszystkie najważniejsze dowody przejęli Rosjanie. Tymczasem jedyna umowa międzynarodowa pozwalająca na badanie katastrofy takiej jak smoleńska, czyli podpisane 7 lipca 1993 r. polsko-rosyjskie porozumienie w sprawie ruchu samolotów wojskowych i wspólnego wyjaśniania katastrof, zostało przez rząd Tuska całkowicie pominięte (porozumienie to mówi w art. 11, że wyjaśnienia incydentów lotniczych, awarii i katastrof spowodowanych z udziałem polskich wojskowych statków powietrznych prowadzą wspólnie organy państwa polskiego i rosyjskiego).

Zachowanie Tuska komentuje w "Resecie" Małgorzata Wassermann, córka śp. Zbigniewa Wassermanna: "W sytuacji, w której wiemy, z jakim partnerem mamy do czynienia, co robi Donald Tusk, który nie jest sprawczy na żadnym etapie? To człowiek, który za ochłap dobrego słowa jest w stanie o nic się nie upominać, i tak się zachowywał. On powinien wtedy wykonać telefon do szefa NATO, mówiąc: 'Sytuacja jest taka: ginie nasz prezydent, my jesteśmy członkiem NATO, żadna ewentualność nie może być wykluczona, prosimy o wasze wsparcie'".

 



Źródło: niezalezna.pl,

Grzegorz Wierzchołowski