Chiny znalazły się w pułapce, z której jeśli wyjdą, to potężnie poturbowane. Dotąd władza największej w historii świata partii, Komunistycznej Partii Chin, która liczy ponad 100 mln członków, opierała się na niepisanej umowie ze społeczeństwem: w zamian za szybki rozwój kraju polityka pozostanie wyłączną domeną następcy Mao Zedonga. Ale ta konstrukcja wali się na oczach coraz bardziej zdesperowanych Chińczyków. Widać, że bezpowrotnie kończy się złoty okres ekspansji gospodarczej, a zaczynają się ogromne problemy - pisze w "Gazecie Polskiej" Piotr Grochmalski.
A jeszcze nie tak dawno, gdy ostatecznie Xi Jinping pod wpływem fali protestów zdecydował się – pod koniec ubiegłego roku – wycofać rygorystyczne ograniczenia związane z COVID-19, większość analityków sądziła, że wywoła to gwałtowny skok chińskiej ekonomiki. Trzy lata drakońskich ograniczeń, które uderzyły w linie dostaw, spowodowały, że gospodarka drastycznie spowolniła. Skala tego wyhamowania nie miała precedensu od czasu prorynkowych reform Deng Xiaopinga z końca lat 70., a więc od bez mała półwiecza.
Politykę „zero COVID-19” Xi wykorzystał, aby spotęgować swoją autorytarną władzę. Rozbił mit przyjaznego, otwartego państwa. A tuż przed wybuchem pandemii, w maju 2019 roku, wezwał członków KPCh do „nowego długiego marszu”, a więc odwołał się do krwawej legendy Mao i okresu brutalnej walki z Kuomitangiem. Odrodził tym samym kult jednostki. Odtąd miał się skończyć pragmatyzm i polityczny umiar epoki Denga. Xi widział w sobie nowego wielkiego wodza, który poprowadzi naród do wielkości. Putin miał wskrzesić sowiecko-rosyjskie imperium, a Xi – znów uczynić z Chin Państwo Środka.
Jak zauważał Bogdan Góralczyk w swojej książce „Nowy długi marsz”, nowy cesarz nie ukrywał, że zakłada „trudną i ciężką przeprawę, z niemałą liczbą ofiar”. To, co nastąpiło wkrótce, było szokujące. Xi w trakcie pandemii zastosował metody, które przeorały Chiny. Wrócił powszechny strach. W trybie przyspieszonym wdrożył też mechanizmy cybernadzoru nad społeczeństwem.
Gdy pod presją niebezpiecznie zrewoltowanych Chińczyków Xi się ugiął i „wyzwolił” pod koniec 2022 roku społeczeństwo z owej klatki radykalnych zakazów, w jakiej je zamknął, wydawało się, że wszystko wróci do normy. W oczekiwaniu na wielki wzrost gospodarczy Chin skoczyły na rynkach światowych ceny ropy, a na początku marca 2023 roku ówczesny chiński premier Li Keqiang ogłosił, że ChRL osiągnie wzrost na poziomie 5 proc. realnego PKB. Wielu zachodnich analityków uważało, iż przekroczy on nawet 7 proc.
Ale ten doświadczony szef rządu, który od dojścia Xi do władzy stał u jego boku, odpowiadając za gospodarkę Chin, w tym samym marcu, w którym ogłosił swoją prognozę, został zastąpiony przez niekompetentnego Li Qianga, bezgranicznie lojalnego wobec przywódcy czerwonego imperium. Ta zmiana była już oczywista, gdy Xi został w październiku 2022 roku przez XX Krajowy Zjazd KPCh klepnięty na trzecią kadencję.
Tym samym doszczętnie zniszczył system rotacji u władzy stworzony przez Deng Xiaopinga. Miał on uchronić ChRL od przekleństwa skrajnie autorytarnych rządów Mao.
Nowy imperator przedstawił wówczas sześciu członków Stałego Biura Politycznego KC, którzy mieli stanowić jego najbliższe zaplecze polityczne.
Pierwszy z tej grupy wszedł za Xi na scenę w Wielkiej Hali Ludowej właśnie Li Qiang, który całą swoją karierę zawdzięcza wiernej służbie przywódcy Chin. Został w 2004 roku jego osobistym asystentem, gdy imperator był wówczas ledwie sekretarzem KPCh w Szanghaju. Przez trzy lata towarzyszył mu jak cień we wszystkich poczynaniach, pisał mu przemówienia i artykuły do lokalnego organu partyjnego, był też jego uszami i oczami. Ale taki człowiek, pozbawiony doświadczenia i kompetencji gospodarczych, jest najgorszym z możliwych kandydatów na trudne czasy, przed jakimi stoją Chiny.
Xi szedł jak taran. Było oczywiste, że władza, jaką skumulował, otworzy mu drogę do trzeciej kadencji, a w zasadzie do bycia imperatorem aż do śmierci lub zbrojnego obalenia go. Ale dokładnie w momencie, gdy doznał wielkiego triumfu i został namaszczony na następcę Mao, Chiny utraciły zdolność do odczytywania na czas napięć społecznych i elastycznego reagowania na nie.
Xi sądził, że potężne instrumenty cybernadzoru skutecznie go zabezpieczą. Jego obsesją stało się bezpieczeństwo. Na nim skupił główną uwagę, kosztem gospodarki.
Tym większym szokiem była dla niego fala społecznego protestu, który wybuchł po XX Krajowym Zjeździe KPCh. Sfrustrowani ludzie domagali się odwołania ograniczeń związanych z COVID-19.
Sama skala buntu była zdumiewająca, bo oznaczała, że społeczeństwo przełamało barierę strachu w tym policyjnym państwie. Szczególnie zdumiewający był czyn mężczyzny z Pekinu, który pod koniec października 2022 roku zawiesił na moście dwa transparenty domagające się odsunięcia od władzy Xi.
A w listopadzie, w Kantonie, tysiące ludzi wyszło na ulice i zniszczyło bariery antycovidowe. Emocje pobudziła śmierć 10 osób w pożarze bloku mieszkalnego w Urumczi w Xianingu. Mieli zginąć z powodu fatalnie prowadzonej akcji gaszenia pożaru ze względu na restrykcje covidowe. Wywołało to protesty w największych miastach, w tym w Pekinie i Szanghaju. Demonstranci trzymali czyste kartki papieru na znak protestu przeciw cenzurze. Coraz częściej zaczęły padać wezwania do ustąpienia Xi, a także odsunięcia od władzy KPCh.
Protesty objęły prestiżowy Uniwersytet Tsinghua w Pekinie, gdzie studenci zorganizowali pokojowy protest zakończony odśpiewaniem hymnu narodowego. Jego słowa wzywają ludzi do walki w imię rewolucyjnych wartości. Było to odczytywane jako zachęta do działania, aby obalić restrykcje antycovidowe. Potem tłumy ściągnęły nad rzekę w stolicy, gdzie doszło do wielogodzinnego wiecu ze spontanicznymi przemówieniami. Fala obejmowała całe Chiny – protestowano w południowo-zachodniej metropolii Chengdu i centralnych miastach Xi’an, a także w Wuhan – skąd zaczęła się epidemia COVID-19.
Wśród buntowników komentowano też tekst Cai Xia, który do 2012 roku był profesorem w Centralnej Szkole Partii Komunistycznej. Jego artykuł, który ukazał się we wrześniu 2022 roku w „Foreign Affairs” pt. „Słabość Xi Jinpinga. Jak pycha i paranoja zagrażają przyszłości Chin”, odsłonił kulisy władzy. Pokazał porażającą skłonność Xi do mikrozarządzania ogromnym państwem.
Xi chciał decydować o wszystkim. Tak samo było w przypadku COVID-19. Jak pisał Cai Xia: „Zamiast pozostawiać szczegóły polityki rządowemu zespołowi ds. zdrowia, Xi nalegał, aby sam wszystko koordynował. Później Xi chwalił się, że »osobiście dowodził, planował reakcję, nadzorował ogólną sytuację, działał zdecydowanie i wskazywał drogę naprzód«. (…) W rzeczywistości jego ingerencja doprowadziła do zamieszania, a lokalni urzędnicy służby zdrowia otrzymywali niejasne komunikaty z Pekinu i odmawiali podjęcia działania. (…) Kiedy w lutym 2022 roku w Szanghaju gwałtownie wzrosła odmiana wirusa omikron, Xi po raz kolejny wybrał zaskakujący sposób odpowiedzi”.
Cai Xia twierdzi, iż 60 ekspertów doradzało wówczas złagodzenie wymogów kwarantanny. Jak stwierdza: „Wielu miejskich urzędników partyjnych i służby zdrowia popierało to podejście. Ale kiedy Xi o tym usłyszał, wpadł w furię. Odmawiając wysłuchania ekspertów, nalegał na egzekwowanie swojej polityki zero COVID-19.
Dziesiątkom milionów mieszkańców Szanghaju zabroniono wychodzenia na zewnątrz, nawet w celu zrobienia zakupów lub skorzystania z ratującej życie opieki zdrowotnej. Niektórzy umierali u bram szpitali, inni zabijali się, wyskakując ze swoich bloków. Nowoczesne, dobrze prosperujące miasto zamieniło się w miejsce katastrofy humanitarnej, w której ludzie głodują, a dzieci są oddzielone od rodziców. Przywódca bardziej otwarty na wpływy lub podlegający większej kontroli prawdopodobnie nie wdrożyłby tak drakońskiej polityki, a przynajmniej zmieniłby kurs, gdyby jego koszty i niepopularność stały się oczywiste. Ale dla Xi wycofanie się byłoby równe przyznaniu się do błędu”.
Cai Xia ostrzegał we wrześniu 2022 roku, że wkrótce mogą wybuchnąć społeczne protesty. Ujawniał za „South China Morning Post”, gazetą z Hongkongu, że około 4,4 mln małych firm zostało zamkniętych między styczniem a listopadem 2021 roku. Nastąpił też drastyczny wzrost ubóstwa. Jak zauważał: „W obliczu kryzysu finansowego samorządy lokalne zostały zmuszone do obcięcia rządowych pensji – czasem nawet o 50 proc., w tym wynagrodzeń dla nauczycieli. Prawdopodobnie uciekną się do szukania nowych sposobów grabieży bogactwa z sektora prywatnego i zwykłych obywateli, co z kolei spowoduje jeszcze większą nędzę gospodarczą. Po czterech dekadach otwarcia większość Chińczyków nie chce wracać do czasów Mao. W elicie KPCh wielu jest oburzonych zakłóceniem przez Xi tradycyjnego podziału władzy i uważa, że jego lekkomyślna polityka zagraża przyszłości partii. W rezultacie, po raz pierwszy od protestów na placu Tiananmen w 1989 roku, chiński przywódca stoi w obliczu nie tylko wewnętrznego sprzeciwu, ale także intensywnej reakcji społecznej i realnego ryzyka niepokojów społecznych”.
A jednak Xi, przerażony falą protestów, po raz pierwszy w tak spektakularny sposób ugiął się. Nastąpiło to jednak zbyt późno. Zduszona gospodarka zbyt długo była niedotleniona. Kluczowy moment dla jej pełnej reanimacji minął bezpowrotnie.
Adam S. Posen w artykule opublikowanym w „Foreign Affairs” 2 sierpnia ogłasza koniec chińskiego cudu gospodarczego. Nie ma już powrotu do przeszłości, a Pekin czekają wielkie problemy. Jak zauważa:
„Rynki finansowe, a prawdopodobnie nawet sam chiński rząd, przeoczyły powagę tych słabości, które prawdopodobnie będą hamować wzrost przez lata”.
Co więcej, uważa on, iż owe problemy są „wynikiem ekstremalnej reakcji prezydenta Xi Jinpinga na pandemię, która wywołała dynamikę, która nękała inne kraje autorytarne, ale której Chiny wcześniej unikały w erze po Mao Zedongu. Rozwój gospodarczy w reżimach autorytarnych ma tendencję do podążania za przewidywalnym wzorcem: okres wzrostu, gdy reżim pozwala na rozkwit politycznie podporządkowanych przedsiębiorstw, zasilanych publiczną hojnością. Gdy jednak reżim zdobędzie poparcie, zaczyna interweniować w gospodarkę w coraz bardziej arbitralny sposób. Ostatecznie, w obliczu niepewności i strachu, gospodarstwa domowe i małe firmy zaczynają preferować trzymanie gotówki zamiast niepłynnych inwestycji; w rezultacie wzrost stale spada”.
Deng Xiaoping otworzył chińską gospodarkę, ale też narzucił kolejnym pokoleniom partyjnej elity zasadę powściągliwości wobec chęci ręcznego sterowania nią. Xi to radykalnie zmienił.
Jak zauważa były premier Australii Kevin Rudd, od początku nowy Mao mocno podkreślał znaczenie ideologii. Przywrócił znaczenie marksizmu jako fundamentu, na którym wspiera się KPCh. Rudd podkreśla, iż ideologia komunistyczna znów zaczęła brutalnie wchodzić we wszystkie obszary życia Chin.
Jak stwierdził:
„Za Xi ideologia częściej kieruje polityką niż na odwrót. (…) Potwierdził wpływ i kontrolę, jaką KPCh sprawuje nad wszystkimi domenami porządku publicznego i życia prywatnego, ożywił przedsiębiorstwa państwowe i nałożył nowe ograniczenia na sektor prywatny. Tymczasem podsycił nacjonalizm, prowadząc coraz bardziej asertywną politykę zagraniczną, napędzaną przez inspirowane marksizmem przekonanie, że historia jest nieodwracalnie po stronie Chin i że świat zakotwiczony w chińskiej potędze stworzy bardziej sprawiedliwy porządek międzynarodowy. Krótko mówiąc, awans Xi oznaczał powrót Ideologicznego Człowieka”.
Rudd uważa, iż wielkim błędem ogromnej większości zachodnich analityków jest lekceważenie owego ostrego nawrotu ChRL do ideologii komunistycznej. Bez tego nie można zrozumieć drogi, którą zmierza Xi. Dotyczy to także gospodarki tego państwa, która coraz bardziej znów wraca pod bezwzględną kontrolę partii.
Rudd zwraca uwagę, że Xi „przez pryzmat materializmu dialektycznego przedstawia swój program jako krok naprzód w coraz bardziej nasilającej się rywalizacji między KPCh a siłami reakcyjnymi wewnątrz kraju (arogancki sektor prywatny, organizacje pozarządowe pozostające pod wpływem Zachodu)”.
Podkreśla, że Xi nie zejdzie z tej drogi. Przypomniał, iż tuż po objęciu przez niego władzy „w 2013 roku KPCh formalnie porzuciła tradycyjne »wytyczne dyplomatyczne« Denga z 1992 roku, zgodnie z którymi Chiny powinny »ukrywać swoją siłę, czekać na swój czas i nigdy nie przejmować przywództwa«. Xi wykorzystał raport z kongresu partii z 2017 roku, aby opisać, że »naród chiński, w całkowicie nowej postawie, stoi teraz wysoko i mocno na Wschodzie«”.
Adam S. Posen twierdzi, iż stopniowe odzyskiwanie przez partię kontroli także nad prywatnym sektorem gospodarki długo nie budziło niepokoju w społeczeństwie. Szok skalą niszczycielskiej władzy KPCh nad narodem ujawniła dopiero pandemia.
Jak zauważa:
„Reakcja rządu na pandemię była zupełnie inną kwestią. Sprawiła, że arbitralna władza KPCh nad działalnością gospodarczą wszystkich, w tym najmniejszych graczy, stała się widoczna i namacalna. Z kilkugodzinnym ostrzeżeniem dzielnica lub całe miasto mogło zostać zamknięte na czas nieokreślony, firmy detaliczne zamknięte bez możliwości odwołania się, mieszkańcy uwięzieni w blokach mieszkalnych, a ich życie i środki do życia wstrzymane”.
Zachowanie urzędników było przy tym porażające. Nagle ujawniona została cała brutalność i arogancja partii. Jak twierdzi Posen:
„To, co pozostało do dziś, to powszechny strach, którego nie widziano od czasów Mao – strach przed utratą własności lub środków do życia, tymczasowo lub na zawsze, bez ostrzeżenia i bez odwołania”.
Oczywiście niemal wszystkie państwa zastosowały pewne restrykcje w okresie COVID-19. Ale to, co uczynił Xi, co ujawniło też skalę władzy KPCh nad narodem, nie ma precedensu w skali świata.
Również sposób porzucenia tej obłąkanej strategii został odebrany negatywnie. Zaledwie miesiąc wcześniej partia przekonywała, że nastąpi stopniowe luzowanie obostrzeń. A potem, jedną decyzją Xi, wszystko zakończono z dnia na dzień. Posen zwraca uwagę, że ten „nagły zwrot tylko wzmocnił wśród Chińczyków poczucie, że ich praca, biznes i codzienne czynności pozostają na łasce partii i jej kaprysów”.
Komunistyczna Partia Chin zgruchotała wszystko, co w tkance społecznej powstało w epoce Deng Xiaopinga i jego następców. Zerwana została wzajemna umowa z biznesem prywatnym na zasadzie: „Nie ma polityki, nie ma problemu”.
Jak stwierdza Posen:
„W obliczu niepewności, na którą nie mają wpływu, ludzie próbują się ubezpieczać. Zatrzymują gotówkę; inwestują i wydają mniej niż kiedyś, zwłaszcza na niepłynne aktywa, takie jak samochody, sprzęt i wyposażenie małych firm oraz nieruchomości. Ich podwyższona awersja do ryzyka i większe oszczędności zapobiegawcze działają jak hamulec wzrostu gospodarczego”.
To już trwała tendencja, której Xi nie przełamie. Bo ludzie wiedzą, że z dnia na dzień jego autorytarna polityka może ulec radykalnej zmianie. Stają się mało wrażliwi na różne próby stymulacji popytu czy inwestowania w gospodarkę. Ten regres jeszcze bardziej pogłębił sam Xi, inicjując w marcu br. w chińskim parlamencie przyjęcie ustaw, które ułatwiają wprowadzenie doraźnych rozwiązań przez partię, i jeszcze bardziej masakrują gospodarkę.
Ale natura nie znosi próżni. Sytuację wykorzystują Indie i Wietnam, których gospodarki nie zwalniają.