O zbliżającej się wojnie mówią nam nie tylko dane wywiadowcze. Są one jednym z elementów większej całości. Innymi oznakami są na przykład informacje giełdowe. By rozpocząć wojnę, najpierw trzeba się do niej przygotować, gromadząc amunicję oraz zapasy żywności. W dzisiejszych czasach przygotowanie do konfliktu raczej nie pozostanie niezauważone – co najwyżej może zostać zlekceważone.
Z pewnością wszyscy dobrze pamiętamy zamachy na World Trade Center z 11 września 2001 r. Amerykańskie służby śledcze zrobiły wtedy wszystko, by zidentyfikować terrorystów i poznać okoliczności tego zdarzenia do najmniejszego szczegółu. Sprawdzano również kwestię ewentualnego zamieszania w ten zamach rządów czy zagranicznych organizacji finansowych. Wiadomo było, że atak na amerykańskie samoloty pasażerskie wywoła panikę na rynku lotniczym. Skontrolowano więc, czy ktoś (tzn. organizacja, firma) nie wyzbył się na masową skalę akcji amerykańskich i światowych linii lotniczych w okresie bezpośrednio poprzedzającym zamachy. Sprawdzono ponadto, czy wydał wcześniej dyspozycję do wykupywania za bezcen dołujących akcji całego sektora lotniczego.
Innym przykładem była pandemia COVID-19 wywołana przez koronawirusa SARS-CoV-2. Rozpoczęła się ona jako epidemia 17 listopada 2019 r. w chińskim mieście Wuhan. Jednak już w połowie stycznia wirus rozprzestrzenił się na całe Państwo Środka. Od 4 marca 2020 r. odnotowano zakażenia w Polsce. W marcu tamtego roku WHO podała, że centrum pandemii koronawirusa stała się Europa. Później zachorowania rozlały się na pozostałe kontynenty. Do 25 maja 2022 r. odnotowano na całym świecie ponad 529 mln przypadków zakażeń. Podobnie jak w przypadku WTC, tu również starano się w miarę możliwości prześwietlić każdy szczegół, który mógłby wskazywać na rozmyślne wywołanie pandemii. Oczywiste się stało, że głównym wygranym pandemii będą firmy, które mogą opracować szczepionkę na COVID-19. Ktoś więc, posiadając uprzednią wiedzę o planowanej epidemii, mógł zainwestować spore pieniądze w ten sektor bądź skupywać akcje koncernów farmaceutycznych, w czasie gdy ceny ich akcji nie poszybowały jeszcze gwałtownie w górę. Niestety, nie nagłośniono zbytnio wyników obydwu śledztw, co stwarza uspokajające opinię publiczną wrażenie, że sytuacja jest pod kontrolą.
Te dwa przykłady świadczą wymownie o tym, jak interesujące może okazać się śledzenie i analiza notowań giełdowych. Mówiąc wprost: przed rozpoczęciem wojny i wystrzeleniem pocisków trzeba – o ile myśli się racjonalnie – kupić żywność, zgromadzić paliwo i po prostu się uzbroić.
To, o czym piszę, nie jest jakimś nowym odkryciem. Jak podawał niedawno brytyjski tygodnik „The Economist”, na początku lat 80., w napiętym okresie zimnej wojny, kiedy to Związek Sowiecki obawiał się, że USA i ich sojusznicy rozważają atak nuklearny, Moskwa szukała znaków ostrzegawczych, obserwując m.in. akcje oddawania krwi czy rzeź zwierząt hodowlanych w USA.
Obecnie nowym zagrożeniem dla całego świata byłby konflikt USA z Chinami, dlatego też ponownie analitycy militarni i ekonomiczni szukają na giełdach i ogólnie w sytuacji gospodarczej na świecie oznak zbliżającej się wojny. W tej chwili najbardziej prawdopodobnym punktem zapalnym jest Tajwan, gdyby więc Chiny planowały inwazję na Tajwan, ich przygotowania militarne byłyby trudne do ukrycia. Zanim jednak wojska zaczną się zbierać, inne działania o charakterze gospodarczym i finansowym mogą sygnalizować zamiary Chin.
Wzrost popytu na pewne towary na światowych rynkach może potencjalnie sygnalizować ewentualną zbliżającą się wojnę czy konflikt międzynarodowy. Sęk jednak w tym, że przeciętny obserwator rynku czy giełdy może się w swej analizie mylić, gdyż nie zawsze pojedynczy wzrost popytu na dany towar jest jednoznacznym sygnałem zbliżającej się wojny i może mieć inne przyczyny. Zdaniem ekspertów zawsze należy analizować taki wzrost w szerszym kontekście i w połączeniu z innymi danymi. Istnieje jednak grupa kilku produktów czy towarów, na które wzrost popytu na rynkach międzynarodowych może stać się sygnałem alarmującym. Tak jest na przykład z bronią i sprzętem wojskowym. Szczególnie robienie wielkich zapasów amunicji może być sygnałem, że dany kraj przygotowuje się na dłuższy konflikt.
Inną grupą produktów są tzw. surowce strategiczne, czyli ropa naftowa, gaz ziemny, metale ziem rzadkich i minerały wykorzystywane w produkcji broni i zaawansowanej technologii. Warto w tym miejscu wspomnieć o obecnym mikrochipowym konflikcie pomiędzy państwami zachodnimi – szczególnie Stanami Zjednoczonymi – a Chinami. USA wprowadziły zakaz eksportu do Chin najnowszych technologii do wytwarzania chipów oraz samych półprzewodników. W odpowiedzi Pekin ma wprowadzić ograniczenia w eksporcie galu i germanu, które są kluczowymi materiałami niezbędnymi do produkcji chipów mających zastosowanie w produkcji wojskowej. Chiny są zdecydowanie największym graczem w globalnym łańcuchu dostaw galu i germanu, kontrolując produkcję 80 proc. światowego rynku galu i 60 proc. germanu.
Innym towarem, którego gromadzenie może być oznaką zbliżającej się wojny, jest żywność. W czasach napięcia międzynarodowego kraje mogą magazynować żywność i zasoby rolnicze w celu zabezpieczenia dostaw na wypadek potencjalnych konfliktów lub sankcji. W okresach napięcia międzynarodowego wzrosnąć może także zapotrzebowanie na zaawansowane technologie komunikacyjne, jak sprzęt do cyberbezpieczeństwa oraz technologie informatyczne. O wojnie czyhającej za rogiem niekiedy świadczy wzrost popytu na środki ochrony osobistej, takie jak: maski gazowe, kamizelki kuloodporne czy hełmy. Klasyczną prognozą czasów kryzysowych jest także wzrost popytu na złoto i inne bezpieczne aktywa. W chwilach zagrożenia można zaobserwować zwiększone zapotrzebowanie na technologie związane z energetyką oraz działania zmierzające do zabezpieczenia infrastruktury potrzebnej do utrzymania dostaw w czasach kryzysu.
Zdaniem wielu analityków obecna sytuacja polityczna i społeczna na świecie może świadczyć o narastaniu niebezpiecznego napięcia między Waszyngtonem a Pekinem. Oba kraje nie kryją, że punktem zapalnym w ich wzajemnych relacjach jest Tajwan. Co więcej, podjęto już kroki, które mocno ingerują we wzajemne relacje gospodarcze i handlowe. Dawna Formoza sama z siebie ma niewielkie znaczenie militarne – jednak to, co może wydawać się łakomym kąskiem dla agresora, to sektor nowych technologii oraz zakłady produkujące chipy, bez których nie mogą funkcjonować współczesny przemysł i sektor militarny. Uwagę zwraca także fakt, że praktycznie wszystkie kraje na świecie mocno odczuły kryzys wywołany pandemią COVID-19, podobnie jak rosyjską agresję na Ukrainę. Teraz oczy najważniejszych graczy zwrócone są na Chiny. Czy pójdą one w kierunku konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi, czy raczej obiorą kurs na światowego mediatora? Obecna sytuacja na rynku nie jest zbyt optymistyczna i może zwiastować ciężkie czasy. Jednak wydaje się nieporównywalnie lepsza niż chaos spowodowany konfliktem pomiędzy USA a Chinami.