Posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus zdradziła podczas obrad parlamentarnego zespołu praw kobiet, co opowiadała o Polsce podczas swojego pobytu w Rwandzie. Niespodzianki nie było: w Afryce przedstawicielka opozycji usiłowała przekonywać, że polskie kobiety żyją "w opresyjnym państwie".
Aktywistka aborcyjna przedstawiana jako Joanna z Krakowa stała się bohaterką materiału TVN: przedstawiono ją jako ofiarę policyjnej represji w związku z dokonaniem przez nią aborcji. W rzeczywistości: policja przyjechała na wezwanie lekarz psychiatry, która twierdziła, że pani Joanna chce popełnić samobójstwo. Sprawę przedstawiono jednak w tak jednostronny sposób, by budować negatywny wizerunek policji i jak najbardziej upolitycznić tę sytuację.
Posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus podczas obrad parlamentarnego zespołu stwierdziła, że o sytuacji z panią Joanną, bohaterką materiału TVN, dowiedziała się, jak była w Rwandzie na kongresie. Do Afryki zjechało 6 tysięcy kobiet działających w polityce.
Opowiedziałyśmy o tej sytuacji tam polityczkom na całym świecie. W zasadzie większość pytań, które padały na tym spotkaniu, to było: ale jak to jest możliwe? Nie będę używała przekleństw, które tam padały. Opowiedziałyśmy o tym, mówiłyśmy, w jak opresyjnym kraju teraz żyją Polki.
Scheuring-Wielgus budowała taki, a nie inny wizerunek Polski w Rwandzie, czyli w kraju, który do 2018 roku miał niezwykle restrykcyjne przepisy dotyczące aborcji. Do tego roku aborcja w Rwandzie była nielegalna, a każdy, kto jej dokonał lub pomagał w jej dokonaniu, trafiał do więzienia. Od pięciu lat aborcja w Rwandzie jest dozwolona w przypadkach takich jak gwałt, przymusowe małżeństwo, kazirodztwo lub zagrożenie życia kobiety. Prawo wymaga, aby aborcja była przeprowadzana wyłącznie po konsultacji z lekarzem.