Trudny do zrozumienia „pucz” w Rosji i w ogóle inwazja na Ukrainę stały się pożywką dla internautów, którzy chcą robić kariery na Twitterze jako poważni analitycy.
Mówi się o nich OSINT-owcy, czyli fachowcy od białego wywiadu. Nic bardziej mylnego, co dowiodły wpisy po każdym ruchu wagnerowców zmierzających do Moskwy. W polskiej sieci analityk z podpisem OSINT to niestety często ktoś, kto kompletnie nie ma pojęcia o Rosji, Ukrainie ani w ogóle polityce. Jego rola sprowadza się do kopiowania treści z internetu – depesz PAP, serwisów zagranicznych bez wskazania źródła, przeklejania filmów z Telegrama i nierzadko wprowadzania odbiorców w błąd prognozami na przyszłość albo nawet oceną bieżącej sytuacji. Po co? Ano dla zasięgów. Bajdurzenie „ekspertów” nie przeszkadza widowni, spragnionej rozrywki. A gdzie rzetelność? Wiedza? Na co to komu.