Skazana na dwa lata więzienia 44-letnia Brytyjka otrzymała tabletki poronne po zdalnej konsultacji w ramach coraz bardziej popularnego programu „pigułki pocztą”. Rebecca Gomperts, holenderska lekarz i aktywistka przeprowadzająca aborcje na skalę międzynarodową, m.in. na słynnym okręcie śmierci, nie tylko nie widzi w tym żadnego problemu. Jej zdaniem, „to straszne, że ta kobieta trafiła do więzienia”. Tymczasem podobnych przypadków zabijania nienarodzonych dzieci (w 7., 8. miesiącu życia płodowego) nie brakuje. W samej Wielkiej Brytanii liczba „domowych aborcji” stale rośnie...
W połowie czerwca br. 44-letnia Brytyjka została skazana na dwa lata więzienia za zakup pigułek wywołujących poronienie. Kobieta bowiem, jak podają brytyjskie media, nie tylko przekroczyła dopuszczalną na Wyspach granicę wykonania aborcji (legalnej w Wielkiej Brytanii, Szkocji i Walii do 24 tygodnia ciąży, ale po 10. tygodniu przeprowadzanej w szpitalu lub klinice), ale przekroczyła ją dodatkowo o... kolejnych 10!
Oznacza to, że w chwili kiedy łykała tabletki aborcyjne, jej nienarodzone dziecko miało... ok. 8 miesięcy! Skazana otrzymała pigułki po zdalnej konsultacji w ramach programu „pigułki pocztą”, wprowadzonego podczas pandemii Covid dla niechcianych ciąż do 10. tygodnia.
Prokuratorzy prowadzący sprawę stwierdzili, że kobieta świadomie wprowadziła w błąd British Pregnancy Advisory Service (BPAS). Według tej instytucji, w ciągu ostatnich trzech lat znacznie wzrosła liczba kobiet i dziewcząt, którym grozi dochodzenie oraz kara dożywotniego pozbawienia wolności - na mocy obowiązujących przepisów aborcyjnych.
Brytyjskie media opisują też inny przypadek z 2022 roku, kiedy kobieta połknęła pigułki aborcyjne, będąc w... 7. miesiącu ciąży. Po poronieniu wezwała pogotowie ratunkowe, personel zaś powiadomił policję, która ustaliła, że niedoszła matka kłamała na temat zaawansowania ciąży, aby uzyskać tabletki poronne.
W sądzie wyszło na jaw, że wyszukiwała w Google hasła: „Muszę dokonać aborcji, ale jestem po 24 tygodniu” i „Czy mogę iść do więzienia za aborcję mojego dziecka w 30 tygodniu”.
Tymczasem Rebecca Gomperts, holenderska lekarz i aktywistka przeprowadzająca aborcje na skalę międzynarodową, m.in. na słynnym okręcie śmierci, w rozmowie z „Wysokimi Obcasami” stwierdza, że przerażająca jest nie barbarzyńska śmierć dziecka, a fakt, że... kobieta trafiła do więzienia.
- To straszne, że ta kobieta trafiła do więzienia (...) Dla mnie najważniejsze jest to, że ta kobieta jest zdrowa i nic jej się nie stało
I idzie dalej. W prowadzonym przez nią projekcie Aid Access, w ramach którego tabletki poronne są wysyłane z fabryki w Indiach do Stanów Zjednoczonych, kobiety, podobnie jak w Wielkiej Brytanii, wypełniają kwestionariusz - są pytane o przeciwwskazania i o to, czy są maksymalnie w 10. tygodniu ciąży.
- Kobiety oczywiście mogą skłamać i mają takie prawo. Nie mam z tym żadnego problemu. Ważne jest to, żeby przyjmowały tabletki w wystarczającej dawce (…) Inaczej, jeśli nie dojdzie do pełnego poronienia, muszą jechać do szpitala, a to może generować problemy
Polskie prawo dopuszcza aborcję tylko w wyjątkowych przypadkach. Po pierwsze, w przypadku gdy „ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej” albo gdy „zachodzi uzasadnione podejrzenie, że powstała w wyniku czynu zabronionego”.