Ja sam, jako minister rozwoju i technologii publikowałem w parlamencie dokumenty, które świadczyły o tym, że te wpływy rosyjskie były gigantyczne, w przypadku moich poprzedników z punktu widzenia gospodarki – mówił dziś w rozmowie z Katarzyną Gójską Waldemar Buda. Minister pytany był o komisję ds. rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski.
Sejm zdecydował o powstaniu komisji do badania wpływów Rosji na polskie instytucje administracji, samorządu, kultury, nauki. Donald Tusk mówi, że „będzie postępował tak, żeby żałowali, że zdecydowali się na tą komisję”. Opozycja wywiera silną presję na prezydenta Andrzeja Dudę. Grożą, że zostanie postawiony przed Trybunałem Stanu jeżeli podpisze ustawę, a po zakończeniu prezydentury będzie koniec jego ewentualnej międzynarodowej kariery.
My w zasadzie jako państwo polskie powinniśmy być szczęśliwi, że możemy pozwolić sobie na działania, które zweryfikują, ograniczą wpływy rosyjskie w Polsce. Wiele lat było to też niemożliwe i trudne z tego powodu, że Rosja na całym świecie była uznawana za państwo w miarę demokratyczne, wobec którego ciężko było stosować sankcje, ograniczać we wpływach, ciężko było podejmować działania. Dzisiaj mamy doskonałą okazję ku temu, ponieważ to co dzieje się na Ukrainie, to co działo się w innych krajach wcześniej, nas do tego absolutnie uprawia. Zawsze przed atakiem militarnym dochodziło do infiltracji różnych środowisk oraz poszerzania wpływów informacyjnych ze strony Federacji Rosyjskiej i ich służb. Ja sam, jako minister rozwoju i technologii, publikowałem w parlamencie dokumenty, które świadczyły o tym, że te wpływy były gigantyczne, w przypadku moich poprzedników z punktu widzenia gospodarki
Goszcząc w Jedynce Polskiego Radia podkreślił, dlaczego należy wyjaśnić wpływ Rosji na rządzących wcześniej polskich polityków. Jak zaznaczył, nie było brane pod uwagę uniezależnienie się energetyczne Polski. Polityk podał również, w jak bardzo zażyłych relacjach był Waldemar Pawlak ze swoim rosyjskim ministrem odpowiednikiem.
Relacje, jakie mieliśmy, w zasadzie uzależniały nas w zakresie surowcowym, ale też w zakresie eksportu różnych innych produktów, bez żadnego myślenia o konsekwencjach - chociażby w takiej sytuacji jak wojna. Dlaczego mieliśmy problem z węglem, dlaczego mieliśmy problem z ropą, dlaczego mieliśmy problem z gazem? No właśnie dlatego, że to myślenie propaństwowe z punktu widzenia budowania niezależności energetycznej kompletnie nie było brane pod uwagę. Z moich poprzedników, chociaż powiem o Waldemarze Pawlaku, który ze swoim odpowiednikiem w Rosji, utrzymywał tak zażyłe relacje, że w pewnym momencie już nawet po katastrofie smoleńskiej wręczył mu odznaczenie za dorobek w zakresie polityki energetycznej państwa polskiego. To świadczy o tym, że musimy to wyjaśnić i przynajmniej obywatele powinni wiedzieć, jaka jest różnica pomiędzy naszymi poprzednikami, a nami w kontekście właśnie wpływów rosyjskich i relacji, jakie utrzymywano polityczne i gospodarcze z Rosją
Redaktor pytała o histerię, jaka wybuchła po uchwaleniu tej ustawy. Groźby w kierunku rządu, groźby w kierunku prezydenta.
„To jest wyłącznie strach przed efektami pracy tej komisji, przed dokumentami, zeznaniami, które mogą się tam pojawić. Proszę zwrócić uwagę na to, że były takie słowa Donalda Tuska, który twierdził, że to nasza polityka jest prorosyjska, że to myśmy poszerzali wpływy rosyjskie w Polsce. Wobec tego jaki byłby problem, żeby przed taką komisją się stawić i opowiedzieć jak to było?
Donald Tusk kilka miesięcy temu sam domagał się jak najszybszego powołania komisji śledczej. Było to w czasie, gdy Prokuratura Krajowa upubliczniła protokoły dotyczące zeznań wspólnika biznesowego skazanego za podsłuchy najważniejszych osób w państwie Marka Falenty - Marcina W.
Wynikało z nich m.in., że Marcin W. zeznawał (w 2017 i 2018 r.), iż wręczył łapówkę w wysokości 600 tys. euro M.T., "synowi byłego premiera". Miało to mieć miejsce w 2014 r. i jak zeznawał Marcin W., pieniądze włożył do reklamówki ze sklepu Biedronka, a miała to być "prowizja za zgodę" ówczesnych władz na transakcję dotyczącą sprowadzania węgla z Rosji.
14 kwietnia Sejm przyjął ustawę ws. powołania komisji, która miałaby badać wpływy rosyjskie na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022, autorstwa posłów PiS. 11 maja Senat podjął uchwałę o odrzuceniu tej ustawy. W środę sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych zarekomendowała przyjęcie senackiej uchwały przez Sejm. W piątkowym głosowaniu Sejm opowiedział się przeciwko senackiej uchwale o odrzuceniu ustawy.
Zgodnie z ustawą, Komisja ma funkcjonować na zasadach podobnych do funkcjonowania komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji warszawskiej.
Komisja miałaby analizować m.in. czynności urzędowe, tworzenie, powielanie, udostępnianie informacji osobom trzecim; wpływanie na treść decyzji administracyjnych; wydawanie szkodliwych decyzji; składanie oświadczeń woli w imieniu organu władzy publicznej lub spółki; zawieranie umów czy dysponowanie środkami publicznymi lub spółki.
Decyzje, które mogłaby podejmować komisja, to m.in.: uchylenie decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich, wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.