Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Falenta zapytany o łapówkę dla syna Tuska. "Odpowiedź zostawię sobie na komisję"

Marcin W., którego Donald Tusk po publikacji "Newsweeka uznał za wiarygodnego świadka, zeznał, że wręczył łapówkę w wysokości 600 tys. euro... synowi Donalda Tuska. Ta wiadomość jest jeszcze ciekawsza, jeżeli doda się do tego najnowszą wypowiedź Marka Falenty. Został on zapytany o tę sytuację i odpowiedział bardzo tajemniczo.

Marek Falenta
Marek Falenta
Filip Blazejowski/Gazeta Polska

Tygodnik "Newsweek" napisał, że Marcin W. zeznał w śledztwie dotyczącym spółki zajmującej się sprowadzaniem do Polski węgla z Rosji, której współwłaścicielem był Falenta, że zanim taśmy nagrane w restauracji "Sowa i Przyjaciele" wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce. W reakcji na ten tekst Donald Tusk stwierdził, że tylko komisja śledcza, niezależna od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, mogłaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS-u. Uznał też Marcina W. za wiarygodnego świadka. 

Następnie minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział upublicznienie protokołów dotyczących zeznań Marcina W. Zostały one opublikowane na stronie Prokuratury Krajowej. Wynika z nich m.in. że Marcin W. zeznawał (w 2017 i 2018 r.) iż wręczył łapówkę w wysokości 600 tys. euro M.T., "synowi byłego premiera". Miało to mieć miejsce w 2014 r. i jak zeznawał Marcin W., pieniądze włożył do reklamówki ze sklepu Biedronka, a miała to być "prowizja za zgodę" ówczesnych władz na transakcję dotyczącą sprowadzania węgla z Rosji. 

Falenta: Tusk powinien odpowiadać karnie

Marek Falenta w rozmowie z tvp.info powiedział, że myślał, iż Marcin W. jest normalnym przedsiębiorcą, ale przeliczył się i obecnie uznaje znajomość z nim jako największą biznesową porażkę. Odniósł się również do słów Tuska z konferencji prasowej po publikacji "Newsweeka". 

- Nasza współpraca zakończyła się bardzo szybko, w momencie zatrzymania Marcina W. przez prokuraturę w Bydgoszczy w ramach „interwencji” Donalda Tuska, do czego w końcu po 8 latach publicznie się przyznał na konferencji prasowej. Donald Tusk publicznie też przyznał, że zrobił to na podstawie podejrzenia o wyłudzenie VAT. Po latach, tak jak cały czas mówiliśmy, nie było żadnego wyłudzenia, bo Urząd Skarbowy zwrócił syndykowi SkładówWegla.pl cały należny VAT. Potwierdziło się to, co mówiłem od początku, że nasza POLSKA firma została zniszczona na zlecenie polityczne przez Donalda Tuska

- mówi Falenta, dodając, że Tusk jako premier "nie miał prawa wydawać poleceń, żeby zniszczyć polską firmę" i powinien za to odpowiedzieć karnie.

Łapówka dla syna Tuska? "Odpowiedź zostawię sobie..."

Marcin W. na przesłuchaniu miał mówić o sprzedaży Rosjanom taśm z udziałem polityków PO. Wskazuje też okoliczności - co na to Marek Falenta?

- Po pierwsze nigdy nie spotkałem nikogo z rosyjskich służb, po drugie nie znałem nikogo z osób, które W. przedstawił mi w Kemerowie, po trzecie nigdy nikomu nie sprzedałem żadnych nagrań. Jeżeli ktoś jest w stanie sobie wyobrazić, że sprzedaję nagrania Rosjanom, których widziałem pierwszy raz w życiu, to musi mieć ogromną wyobraźnię, co najmniej taką jak W. - komentuje. 

Mówił, że spotkanie z Rosjanami odbywało się w całości w języku rosyjskim i prowadził je właśnie W., prosząc Falentę, by ten się nie odzywał. - Nie było żadnych agentów obcych służb - zapewnił Falenta. Dodał, że rozumie sytuację procesową Marcina W., gdyż ten walczy o jak najmniejszy wymiar kary. 

Najbardziej ciekawy jest wątek dotyczący rzekomej łapówki dla syna Donalda Tuska. Falenta odpowiedział tajemniczo:

„Odpowiedź na to pytanie pozostawię sobie na komisję śledczą bądź weryfikacyjną”

 



Źródło: niezalezna.pl, tvp.info

#Marek Falenta #Marcin W. #Donald Tusk

mk